W zasadzie każdą płytę Incognito kupuję w ciemno. W zasadzie każda jest podobna do poprzedniej. A że po każdej poprzedniej dłuuuugo oblizuję palce, to… wiadomo. Album "Tales from the beach" w zdumiewający sposób zachowuje jedność upragnionego przez nas czasu, miejsca i akcji - zupełnie jakby Bluey i jego muzycy wiedzieli o istnieniu naszej radiowej, wakacyjnej "Plaży w zatoce miłej i miłosnej" i postanowili spreparować płytę specjalnie dla nas. Tak oto "Opowieści z plaży" ukazały się na dzień przed wakacjami, a pojawiły się w liczbie wystarczającej do obdarowania Słuchaczy na antenie i w konkursach aż do końca wakacji! Piętnaście fragmentów w programie albumu zostało dobranych ze smakiem, zagranych z energią, zaśpiewanych – gdzie trzeba – słonecznie i z uśmiechem, gdzie indziej zaś – lirycznie i do snu po wspaniałym, pełnym wrażeń, momentami tanecznym dniu na plaży. Cieszę się, że zespół jest w formie, że znów śpiewają m.in. Maysa i Tony Mormelle, a dla całego Incognito czas jest sprzymierzeńcem. A "It may rain sometime" to prawdziwa perełka…

---