16 sierpnia 2002 Lisa Lauren - Piotr Majewski wywiad dla Radia PiK.
MiM - Jak duże znaczenie ma dla Ciebie muzyka Johna Lennona i Paula McCartneya? Twój debiutancki album zatytułowany "What comes around" w połowie zawiera kompozycje Beatlesów...
Lisa Lauren - Cóż... Zawsze kochałam Beatlesów. Myślę, że ich piosenki są ponadczasowe. Poza tym ich piosenki dają się bardzo łatwo i ładnie zaaranżować na nowo, ponieważ są bardzo rytmiczne. Uwielbiam odświeżać piosenki The Beatles, biorę je jak gdyby na nowo, przetwarzam je, bowiem nie chciałabym grać ich tak, jak grali je Beatlesi. Zagrać te piosenki "po swojemu" - to jest to co lubię. Lubię dodawać coś, czego nie spodziewają się Słuchacze.
A ja lubię Twoje wersje Beatlesów. Podobno z coverami wiąże się pewna zabawna historia z udziałem Twoich córek.
Tak. Pewnego razu moje dziewczynki usłyszały w radiu piosenki The Beatles w oryginale. Przybiegły więc do mnie i z przejęciem ogłosiły: Mamo, oni śpiewają Twoje piosenki!!! Rozbawiło mnie to bardzo, po czym wyjaśniłam: Och nie! The Beatles nie śpiewają moich piosenek. To ja śpiewam ich przeboje. W każdym razie sytuacja była zabawna.
Współpracujesz ze znakomitymi muzykami: Davidem Sanbornem, Stevem Cole, Stevenem Rodby i Fareedem Haque. Jak udało Ci się pozyskać takie znakomitości?
Historia z zaproszeniem jednego z lepszych obecnie wirtuozów saksofonu, Davida Sanborna, wydaje mi się szczególnie ciekawa... Wielu ludziom wydaje się to wprost nie do wiary. Mnie samej trudno w to uwierzyć. Otóż w moim rodzinnym Chicago mieszka pewien saksofonista, Paul, który jest wspólnym znajomym mojego męża i Davida. Kiedy pracowałam nad pierwszą płytą, marzyłam o tym by zagrał ktos taki jak David Sanborn. W końcu zwierzyłam się z tego Paulowi a on na to: - Znam go nie od dziś. Czy chciałabyś bym do niego zadzwonił? - Ależ oczywiście! :) zawołałam :)) i... stał się cud. Najpierw złapaliśmy bardzo przyjacielski kontakt telefoniczny z asystentką Davida Sanborna, wkrótce zaś poleciałam do Nowego Jorku i tak się poznaliśmy. Resztę można usłyszeć na płycie "What comes around". Dodam, że "cud" się powtórzył i mój drugi album "My own twist" także zawiera partie zagrane przez Davida Sanborna.
A co będzie na trzeciej płycie?
Na razie jest w fazie projektu. Nie weszłam jeszcze do studia, zatem trudno mówić coś konkretnego. Nie opracowałam też jeszcze żadnej piosenki dla Davida. Na razie jestem skoncentrowana na innych kwestiach. Mogę zdradzić, że planuję wrócić do grania piosenek Beatlesów. Tym razem opracowuję "Word", "Eleonor Rigby" i "I'm looking through You". Resztę wypełnią moje kompozycje.
Pozwól, że zapytam Cię jeszcze o Stevena Rodby, basistę Pat Metheny Group. Zagrał na twojej drugiej płycie. Podobnie jak Ty, mieszka w Chicago. Jesteście sąsiadami?
Może nie powinnam Ci tego mówić, ale przy pracy nad "My own twist" zdarzyło się tak, że basista mojego zespołu nie mógł grać. Mieliśmy zaplanowane nagrania w studiu. Opłaciliśmy dwie sesje, a tu nagle taki kłopot... Cóż było robić? Pomyślałam sobie: zadzwonię do najlepszego basisty jakiego znam. I tak Steven Rodby zagrał z nami. Okazał się wspaniałym człowiekiem i pokazał, jak ogromny ma talent do gry na basie. Do dziś wspominam nagrania z udziałem Stevena Rodby i bardzo chciałabym te chwile jeszcze kiedyś powtórzyć.
Jak definiujesz smooth-jazz?
Kiedy ta muzyka pojawiła się jakiś czas temu w USA, stanowiła mieszankę jazzu tradycyjnego z muzyką pop, np. Jamesa Taylora. Tak naprawdę odkryłam wielu artystów, którzy śmiało podchodzą pod smooth jazzowe klimaty. Wiele stacji radiowych zaczynało granie smooth jazzu od tzw. backgroundu. Smooth jazz służył jako tzw. wypełniacz programu. To była muzyka lekka, łatwa i przyjemna. Moje córki mówią: muzyka w sam raz na wizytę u dentysty :))
Jesteś szczególnego rodzaju artystką smooth jazzową, bowiem mieszasz jazz z dźwiękami country...
Tak lubię, bo tak to czuję. Czasami myślę, że działam trochę wbrew sobie, bowiem takie zabiegi stylistyczne pozbawiają mnie szans na radiowe playlisty. Stacje radiowe działają według określonego formatu muzycznego i pomijają to, co jest pomiędzy. Takie założenia są dla mnie trudne do przyjęcia, dla przykładu: w radiu panuje moda na granie muzyki z instrumentów elektronicznych, podczas gdy ja preferuję instrumenty akustyczne, jednakże... na nowej płycie zamierzam także skorzystać np. z elektronicznej perkusji i jeżeli mi się to spodoba, to nie poprzestanę na jednym razie.
Czy często występujesz na żywo? Lubisz koncertować?
Jak najbardziej. Nie mam może zbyt wielu okazji, ale uwielbiam występować przy akompaniamencie fortepianu. W niewielu klubach stoi fortepian. Większość jest wyposażona w keyboardy, zatem jestem zmuszona grać sztuczne dźwięki, zaś specjalne wynajęcie fortepianu na jeden występ jest bardzo drogie. Teraz jednak skupiam się na przygotowaniu i wydaniu nowego albumu. Czas na koncerty przyjdzie, kiedy będę promowała trzecią płytę.
Tytuł twojej drugiej płyty, "My own twist" tłumaczę sobie jako "Mój własny krok". Kiedy pierwszy raz posłuchałem całości, pomyślałem sobie: "Lisa i... wiosna". Takie przywiodła skojarzenie...
To miłe. To bardzo miłe. Muzyka jest nowa i świeża. Jestem zadowolona z tych melodii.
Jest tam piosenka "Life goes on" z towarzyszeniem przepięknej gitary należącej do... Pata Metheny... O przepraszam, żartowałem :) Skąd wziął się pomysł, by Fareed Haque zagrał w stylu Pata Metheny?
To dźwięki bardzo eteryczne, nastrojowe. Muszę przyznać, że Fareed jest tak świetnym gitarzystą, że zagrał tę kompozycję za pierwszym razem. Zagrał to tak, że nie pozostało już nic do dodania. Wprawdzie Fareed chciał jeszcze coś poprawiać, ale ja powiedziałam: - Ta wersja jest doskonała! Nie masz już nic do roboty :)) Zagrałeś perfekcyjnie! Fareed zaproponował, by ten utwór opisać na płycie jako "hołd dla Pata Metheny", a ja dodałam: OK.
Czy Pat Metheny słyszał tę piosenkę?
Odkąd on jest Królem PiK a ja Królową... to chyba powinien :) A mówiąc poważnie: nie wiem czy Pat słyszał "Life goes on".
Wiem, że lubisz muzykę Pata Metheny. Masz jeszcze innych ulubionych artystów? Takich którzy Cię inspirują? Jaką muzykę lubisz?
Bardzo różną. Wielu gitarzystów, wokalistów. Zawsze lubiłam Bruce'a Hornsby. Jest niezwykle utalentowany. Uwielbiam jego grę na fortepianie. Lubię też muzyków pop, np. Sheryl Crow. Znasz ją?
Oczywiście.
Poza tym Shawn Colvyn, Joni Mitchell, Willy Porter, znasz go?
Niestety.
On gra folk-rocka. Kocham jeszcze muzykę Jamesa Taylora.
Wspomniałaś Bruce'a Hornsby. A może zadzwoniłabyś do niego z propozycją...?
Spotkaliśmy się w zeszłym roku. Wysłałam mu moje płyty. Bardzo mocno czuję wpływ muzyki Bruce'a na mnie. Przyznaję, że "pożyczyłam" sobie troszkę jego stylu i brzmienia perkusji na swoje płyty. Może to chwyci? :)
I co powiedział na twoją muzykę?
Nic, bowiem spotkaliśmy się w większym gronie. To było po jednym z jego koncertów, zatem czasu było niewiele i tylko wymieniliśmy uprzejmości.
Co znaczą słowa "Sucks to be You"?
Napisałam tę piosenkę dla znajomego muzyka. To taki złośliwy żart z mojej strony. Opowiada o tym, że "być kimś takim jak on, to tragedia". Tragedią jest być człowiekiem, który uskarża się na wszystko wokół. Świat nie jest przecież taki zły, a ty ciągle jesteś taki nieszczęśliwy, smutny i przez to trochę śmieszny... Rozchmurz się, zobacz że nie wszystko jest złe. Jeżeli Ty polubisz świat, on polubi i ciebie.
Uwielbiam twoje covery, ballady, zaś najbardziej - piosenkę "A little romance". Czy masz jakiś mały romansik? :)
O tak. To mój mąż. :)) Piosenka jest o nim i o naszym związku. Jesteśmy razem już wiele, wiele lat.
Właśnie miałem Cię zapytać o bohatera tego romansu... :))
Jest nim mój mąż i on o tym wie! :))
To musi być szczęśliwym człowiekiem...
I jest. Tworzymy naprawdę udane małżeństwo jest mimo, że nasz związek nie zawsze bywa romantyczny.
Lisa Lauren prywatnie... Opowiedz mi troszkę o swoim domu, rodzinie, zainteresowaniach...
Mam dwie urocze córki. Jedna ma 11, zaś druga - 12 lat. W tej chwili są na wakacyjnym obozie, więc w domu jest spokojnie. :)) Jedna córka uczy się tańca. Jest uzdolniona w tym kierunku i na pewno nie odziedziczyła tych zdolności po mnie. Poza tym mam trzy psy... Kocham psy.
To już takie mało ZOO :))
Poniekąd. Kiedy byłam dzieckiem, nie mogłam mieć psa, zatem teraz odbijam to sobie z nawiązką i mam aż trzy :)) Oprócz tego gram na fortepianie i śpiewam z zespołem na różnych imprezach. Mój mąż także pracuje w branży muzycznej. Ma duży zespół, który dużo występuje, zaś jego członkowie grają też jako muzycy sesyjni. To pozwala mi na poczucie wolności. Robię tyle różnych rzeczy, nic stałego, ciągle nowe zadania.
Jak lubisz spędzać wakacje?
Letnie?
Tak.
W tym roku wybieramy się na północ stanu Wisconsin, w ostatni weekend sierpnia. Będzie paru przyjaciół z dziećmi. Wynajmujemy domki nad jeziorem. Jest spokojnie i przyjemnie. Takie będą tegoroczne wakacje. Myślę o tym, by odwiedzić Europę, Polskę. Nigdy nie byłam w Europie.
No to czuj się zaproszona. Już teraz.
Najpierw muszę wylansować przebój z prawdziwego zdarzenia oraz... uzupełnić konto w banku na podróż za Wielką Wodę.
Przyjedź raczej w trasę promocyjną nowego albumu.
Spodziewam się, że moja trzecia płyta będzie długo oczekiwanym przełomem.
Kiedy się ukaże nowy album?
Na początku 2003 roku. Styczeń-Luty. Celuję w ten właśnie termin. Ale wcześniej są Święta, a ja napisałam specjalną piosenkę pod choinkę. Czy już ją masz?
Nie, jeszcze nie.
W takim razie na pewno Ci ją przyślę. Na pewno dostaniesz ją przed Gwiazdką i spodoba Ci się.
Będzie wspaniale.
No i czekaj na premierę nowej płyty.
Z góry dziękuję. Dziękuję za przemiłą rozmowę i za wszystko, Liso.
Dziękuję Piotrze i do usłyszenia.
Bydgoszcz-Chicago, 16 sierpnia 2002.
|