MIŁE i MIŁOSNE: "The Way Up" – co znaczyć może album pod tytułem "Droga w górę" dla artysty, który przecież już od lat zasiada na szczycie światowego jazzu?
PAT METHENY: Zanim z LYLEM MAYSEM napisaliśmy tę ponad godzinną kompozycję, spędziliśmy bodaj trzy dni na rozmowie.
W tym czasie nie napisaliśmy ani jednej nuty. To była dyskusja dwóch bliskich przyjaciół. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, ale na pewno nie o muzyce.
I wyszedł nam protest-album.
Zarówno ja, jak i Lyle, doszliśmy do wniosku, że przeżywamy globalny upadek kultury. Ludzie stają się mali – mają coraz mniej oczekiwań: od siebie, od życia...
Ludzie przestali szukać rzeczy wartościowych: w sztuce, w muzyce. Im więcej demonstrują na zewnątrz, tym mniej zachowują w duszy i w umyśle.
Dominuje próżność, prostactwo i łatwizna. Niejako na przekór stworzyliśmy muzykę, która niesie przesłanie o rzeczach stanowiących przeciwieństwo plastikowego świata.
Chcemy powiedzieć Słuchaczom, że mają wybór, że nie muszą iść na łatwiznę – tak w życiu, jak i słuchaniu muzyki.
Chcemy powiedzieć, że warto iść pod prąd.
MiM: Wygląda na to, że stajesz się filozofem...
PAT: Zawsze byłem przekonany, że prawdziwa muzyka zawiera w sobie szczerość i w tym sensie jest swego rodzaju opisem kultury danego kręgu ludzi.
Każdy naród, każda grupa manifestuje swój charakter przez muzykę. I nikt przecież nie zastanawia się dlaczego spod ręki wrażliwego artysty wychodzą takie, a nie inne dźwięki, do których wcale nie muszą powstać słowa, bowiem muzyka płynie z głębi serca i czasu.
W muzyce tkwi prawda o nas samych.
MiM: Album "The Way Up" ma wiele wspólnego z dwiema płytami PAT METHENY GROUP: "Imaginary Day" i "We Live Here"...
PAT: Zgadzam się. Rzeczą łatwo zauważalną w przypadku płyt, o których wspomniałeś jest przeniesienie współpracy członków zespołu na nieznany, wyższy poziom. To nadało nową jakość naszej muzyce.
Nie ma płyt w dorobku PAT METHENY GROUP, które byłyby efektem tak mocnej, tak ścisłej pracy zespołowej.
Wszystkie trzy produkcje powstawały mniej więcej w ten sposób, że zamykaliśmy się Lylem w pokoju i dosłownie wyrzucaliśmy z siebie pomysły na muzykę: raz on, raz ja.
Muszę jednak wyznać, że przy "We Live Here" oraz "Imaginary Day" miałem – powiedzmy – większy wpływ na kreowanie materiału i kompletowanie zespołu, który go nagra.
W przypadku nowego albumu zadziałaliśmy w sposób wcześniej nie próbowany.
W zamkniętym pokoju muzyka wręcz lała się na papier i gdybyś pokazał mi teraz zapis nutowy, nie byłbym w stanie powiedzieć kto co napisał.
Dlatego mówię: każdą nutę na "The Way Up" pisaliśmy na cztery ręce - Lyle’a Maysa i moje.
Odkryliśmy całkiem nową strefę naszej wieloletniej współpracy.
MiM: A jak to wszystko zostało przełożone na płytę?
PAT: Także w wyjątkowy sposób. Jeszcze nigdy album PAT METHENY GROUP nie powstawał w tak wielu etapach.
O pierwszym już dość powiedziałem. Niemal od razu nagraliśmy też sporą część materiału i... nadszedł czas bardzo napiętego kalendarza.
Ruszyłem w trasę z Christianem McBridem i Antonio Sanchezem, przez długi czas koncertowałem w duecie z Charlie Haydenem, brałem udział w licznych festiwalach, w wielu krajach nagrywałem z tamtejszymi artystami.
[m.in. z Anną Marią Jopek – przyp. red.]
Ta przerwa zrobiła bardzo dobrze muzyce na "The Way Up". Mogliśmy podejść do nowego pomysłu z dystansem, zachować dobre partie, a gdzie indziej poszukać lepszych.
Nowy album PAT METHENY GROUP z pewnością powstawał o wiele dłużej, niż zwykle; nasze płyty rodzą się szybko – piszemy, nagrywamy, miksujemy i gotowe.
Wobec tego zwyczaju "The Way Up" jest jakimś krokiem w górę...
c.d.n.
PAT METHENY GROUP - The Way Up Nonesuch Records
PAT METHENY GROUP:
PAT METHENY - gitary i syntezatory gitarowe LYLE MAYS - piano, keyboards STEVE RODBY - bas akustyczny i elektryczny, cellos CUONG VU - trąbka, głosy GREGOIRE MARET - harmonijka ANTONIO SANCHEZ - bębny, perkusja.
GOŚCINNIE:
RICHARD BONA - śpiew, głosy, instrumenty perkusyjne DAVE SAMUELS - instrumenty perkusyjne.
PROGRAM ALBUMU:
1 - Opening - 5:17, 2 - Part One - 26:27 3 - Part Two - 20:29, 4 - Part Three - 15:54 (całość: 68 minut)
|