Naszą lutową Damę PiK usłyszeliśmy już w styczniu.
Beata Pater - wokalistka jazzowa.
Szlify muzyczne zdobywała w Polsce, zaś później występowała m.in. w Londynie i Japonii. Obecnie mieszka, koncertuje i nagrywa w Stanach Zjednoczonych.
Ostatnio wydała album zatytułowany "Black".
Jej pasją jest uprawianie ogródka i... golf. Marzy o podróży do Afryki.
Ta niezwykła znajomość zaczęła się od... naszej Księgi Gości. Niemal dokładnie przed rokiem Beata wpisała się z pozdrowieniami i pytaniem do Piotra Majewskiego. Okazało się, że... nie jestem TYM Piotrem Majewskim, o którego chodziło, ale sympatyczny kontakt pozostał. Z czasem kontakt przerodził się w regularną znajomość.
W "Muzyce Miłej i Miłosnej" spotkaliśmy się 31 stycznia 2003.
- Kiedyś nagrywałaś dla CBS Sony Records, zaś obecnie wydajesz płyty na własny rachunek. Czy oznacza to, że ponad wszystko cenisz sobie niezależność?
- Myślę, że tak. Jestem osobą, która bardzo ostrożnie i z małą wiarą podchodzi do wszystkiego. Prawdopodobnie nie zdobyłabym się na niezależność, gdyby nie... Internet. Internet stał się bowiem witryną wszystkiego, co robię www.beatapater.com. Wystawiam w tym "oknie" swoją pracę, promuję ją i jestem zadowolona. Oczywiście duże wytwórnie płytowe dają być może większe możliwości, ale ja wybrałam inną drogę. Przy okazji, z CBS Sony wiąże się pewna anegdota. Otóż zaangażowano mnie jako wokalistkę sesyjną. Śpiewałam z wieloma artystami i wielu rolach. Pewnego razu miałam zaśpiewać w reklamówce z udziałem supergrupy Take 6 (niedawno graliśmy najnowszy album TAKE 6 - "Beautiful World" - przyp. red.). Była to reklama... margaryny. Praca przebiegała gładko do momentu, kiedy producent poprosił, żebym wypowiedziała kwestię: "Kocham margarynę". I właśnie to zadanie okazało się dla mnie najtrudniejsze. Powtarzałam je po wielokroć, bowiem - zdaniem producenta - moja "miłość do margaryny" nie brzmiała dość uczuciowo - Prawdopodobnie margaryna sprzedała się kiepsko :)
- Twój styl przypomina mi trochę Stacey Kent. Oszczędne aranżacje, skromne instrumentarium, repertuar ery swingu...
- Owszem. Wiąże się to z jednej strony z trudnościami w skompletowaniu dobrego big bandu, z drugiej zaś - jest to celowy zabieg z mojej strony, gdyż bardzo lubię atmosferę kameralnego klubu jazzowego. Lubię brzmienie instrumentów akustycznych. Przyznaję jednak, że gdybym miała pełne możliwości realizacji moich pomysłów, powstałaby płyta łącząca elementy funky, rocka, a nawet hip-hopu. Album "Black" pozwala za to poczuć atmosferę klubu - miejsca gdzie nie ma wielu ludzi, gdzie można przyjść, odprężyć się. Trochę smutno, że w Ameryce jest coraz mniej takich klubów. Wszystko jest jednak kwestią mody, wykreowania pewnych zjawisk, dlatego nie przejmuję się tym zbytnio. Wychodzę z założenia, że trzeba pozostawać wierną temu, co się lubi. Po prostu: trzeba być sobą.
- Czy towarzyszy Ci stały zestaw muzyków?
- Tak. Od lat mam swój zespół, własnego basistę, perkusistę i... gitarzystkę! Moi muzycy generalnie są bardzo zapracowani. Na przykład basista - Jon Evans, jest obecnie w Anglii, gdzie gra w zespole Tori Amos. On jest najlepszym przykładem na to, jak trudno jest zebrać wszystkich muzyków w jednym miejscu i czasie. Kolejnym przykładem jest pianista - Mark Little, który na co dzień nagrywa z Bobby McFerrinem i Alem Jarreau. Poza tym, podczas nagrań lubię mieć w studio kilku przyjaciół - osoby nie związane z muzyką. Chodzi o to, by - słuchając powstających nagrań - od razu, "na gorąco" dzielili się swoimi wrażeniami: usuń to, dodaj tamto, itd. To się całkiem nieźle sprawdza.
- Lubię bawić się w rozszyfrowywanie tytułów płyt. Twoja nazywa się "Black", zatem dochodzę do wniosku, że kolor czarny uznajesz za najbardziej gustowny.
- Z reguły ubieram się na czarno :) A poza tym... pewnego dnia dostałam tajemniczą przesyłkę. To była książka o Polsce w czasach słowiańskich. Wyczytałam z niej, że w owych czasach nawet Wikingowie się nas bali. Bali się ludzi, którzy mieszkają w c i e m n y c h lasach i uprawiają zabobony :)
- Masz wielu przyjaciół - muzyków w Polsce, m.in. Igor Czerniawski (Aya RL), Robert Chojnacki (De Mono, Piasek) oraz Edyta Bartosiewicz. Zdradziłaś mi, że Edyta namawia Cię do nagrania płyty w Polsce. To miałaby być płyta z bardziej komercyjnym repertuarem. Co Ty na to?
- Edyta jest moją serdeczną przyjaciółką od wielu lat. Mówię na nią: Edi - Mieszkałyśmy razem w Londynie. Doskonale pamiętam, jak - siedząc razem przy stole - Edyta brała do ręki gitarę, śpiewałyśmy i wymyślałyśmy naszą przyszłość. Miałyśmy zostać wielkimi artystkami, zrobić wielkie, światowe kariery... :) Edyta bardzo chciałaby napisać dla mnie kilka popowych piosenek. Szczerze mówiąc, głęboko zastanawiam się czy - będąc wokalistką jazzową, swingującą - potrafiłabym dobrze zaśpiewać kompozycję - nazwijmy to - komercyjną, popową. Na razie się waham, ale... poczekajmy.
Serdecznie pozdrawiam Słuchaczy Muzyki Miłej i Miłosnej i zapraszam na moją stronę: www.beatapater.com
|