Urodzona i wychowana w Nowym Jorku Mika Urbaniak już od ponad 10 lat mieszka w Polsce. Na szczęście chyba nie przyswoiła jeszcze popularnych nad Wisłą zwrotów "nie wolno", "nie wypada" oraz "tak się nie robi", bo jej drugi album – "Follow You" – to manifest niezależności i wolności. A przy tym zbiór piosenek, od których już po pierwszym przesłuchaniu nie sposób się uwolnić.
Mika jest córką Urszuli Dudziak i Michała Urbaniaka, więc muzyką oddychała od narodzin. Najpierw, siłą rzeczy, był to jazz, a później przyszedł czas na własne wybory – soul i r'n'b, ambitny pop, hip-hop… Długo przygotowywała się do debiutu, chętnie podejmując współpracę z tak różnymi artystami, jak Andrzej Smolik, O.S.T.R., Kayah, Tatiana Okupnik, czy Grzegorz Markowski. Podpatrywała. Uczyła się. Dokonywała wyborów. I wydana w 2009 roku płyta "Closer" potwierdziła, że wokalistka wybierała dobrze – ten ambitny, po światowemu skrojony pop ze szczyptą r'n'b, zachwycił fanów i przyniósł jej Fryderyka w kategorii Album Roku Pop. Wszyscy spodziewali się więc, że Mika pójdzie za ciosem. A tu niespodzianka…
Najpierw nastąpiła zmiana personelu. Troy'a Millera na stanowisku producenta zastąpił Victor Davies, znany w Polsce m.in. ze współpracy z Marylą Rodowicz i Smolikiem. Ten oczywiście skrzyknął swoich ludzi (dla przykładu: smyki aranżował Simon Hale, znany z podobnych usług dla m.in. Kylie Minogue i Jamiroquai, a zagrała formacja Millenia Strings, które współpracowała chyba z wszystkimi wielkimi, od Paula McCartney'a po Luciano Pavarottiego) i wybrał miejsca w których materiał powstawał (m.in. studio lidera formacji Incognito).
Przede wszystkim jednak Victor odkrył Mikę na nowo, w pełni wykorzystując jej otwartość i wokalną wszechstronność. Od kryształowej czystości popowych ballad lat 50., przez frywolność muzyki country, po soul, a nawet rockowe uderzenie – na "Follow You" znaleźć można cały wachlarz brzmień i gatunków, ale talent i interpretacyjna moc Miki sprawiają, że ta szaleńcza podróż przez muzykę nie tylko brzmi spójnie, ale też wciąga, bawi i fascynuje. "Kto powiedział, że na płycie trzeba się ograniczać do jednego stylu?" – śmieje się artystka. – "Nie mogę zastanawiać się nad tym, czy spełniam czyjeś oczekiwania, bo na dłuższą metę najbardziej opłacalne jest inwestowanie w swój artystyczny rozwój, podejmowanie ryzyka, zaskakiwanie słuchacza. Mam taką naturę, że jeśli ktoś czegoś ode mnie oczekuje, ja natychmiast robię coś dokładnie odwrotnego. Nie chcę się dać zaszufladkować."
Rzeczywiście, szufladek tym razem nie było, za to półka w sklepie muzycznym, z napisem "bestseller" jak najbardziej, bo też dawno w Polsce nie powstał album tak przebojowy i witalny, jak "Follow You". Zresztą, nie tylko w Polsce – jeśli Mika będzie występować niedługo w waszej okolicy, spieszcie się, by ją zobaczyć. Bo po takiej płycie na pewno upomni się o nią wielki świat, do którego od zawsze należy.