Przełom lutego i marca był najlepszą okazją do odnalezienia Merkurego na wieczornym niebie w całym 2006 roku! Warto było spróbować – tym bardziej, że podobno nawet sam Kopernik nigdy Merkurego nie widział(!). Tajemnica polega na tym, że - dla ziemskiego obserwatora - krążący najbliższej Słońca Merkury nigdy nie oddala się zbytnio od naszej gwiazdy centralnej ginąc w jej blasku. W ciągu roku można obserwować go zaledwie przez kilka tygodni. Swym miłośnikom pierwsza z planet sprawia dodatkowy kłopot – porusza się najszybciej, czyli na sferze niebieskiej zmienia swoje położenie z wieczoru na wieczór „uciekając” przed wzrokiem ciekawskich. Zobaczyć Merkurego gołym okiem – to nie lada sztuka!
|
|
Po zachodzie Słońca, na bezchmurnym, przejrzystym nieboskłonie, nisko nad horyzontem Merkury pojawiał się jako pierwszy, zanim zapalały się gwiazdy. Wprawdzie wyglądał jak gwiazda, lecz nie mrugał; w tej sposób najprościej odróżniamy planety od gwiazd. Przez kilka dni był najjaśniejszym punktem nad zachodnim widnokręgiem. Dzięki wieczornej zorzy planeta miała nieco różowawe zabarwienie - tak jak na zdjęciach wykonanych przez Piotra Majewskiego wieczorem 23.02.2006. Seria mniejszych fotografii ukazuje zmianę położenia Merkurego w stosunku do horyzontu. A jednak się kręci…
|