|
|
W chwili obecnej nie dysponujemy żadnymi informacjami.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Obserwatorium |
|
|
|
Cud nad Wisłą |
|
2010-01-28
|
Zaczęło się od tego, że pod koniec pogodnego dnia nagle "znikąd" przypłynęły chmury. Z błękitu nieba pozostała jedynie wąska szczelina nisko nad zachodnią częścią nieba. Kiedy schowane za obłokami Słońce zniżyło się do widnokręgu, zza chmur wyświetliła się wyraźna, jasna kolumna dotykająca horyzontu. Widok był tak sugestywny, że porwałem sprzęt i czym prędzej ruszyłem nad Wisłę. Na miejscu dopiero zaczęły się cuda... Wreszcie tarcza słoneczna opadła zza ciemnej kurtyny, a zamiast regularnego kręgu ukazał się rozciągnięty, jajowaty owal, stopniowo opadający ku zachodowi. Co ciekawe - im niżej było Słońce, tym bardziej powracało do właściwego kształtu, za to ponad nim budowała się druga kolumna światła - tym razem strzelająca w górę.
Tuż przez zachodem słup sięgał wysokości 20 stopni kątowych. W jego osi tworzyły się świetliste miraże w rzadko oglądanych barwach - w tej konkurencji aparat przegrywa z ludzkim okiem. Nawet nie spostrzegłem jak wielu ludzi z rozdziawionymi buziami oglądało ten fenomen. Zwabieni jak na zawołanie, niektórzy gnali samochodami na ostatnią chwilę. Nie wszyscy zdążyli... Takie cudo widziałem po raz pierwszy w życiu, dlatego - mimo, że temat mało oryginalny - chcę się z Wami podzielić niezwykłym efektem działania optyki atmosferycznej w warunkach szczególnego zbiegu pogodowych okoliczności.
W ślad za relacjami innych świadków niezwykłego zachodu Słońca, dostrzeżonego także w innych krajach Europy, wyjaśnieniem fenomenu zajęła się węgierska obserwatorka i badaczka zjawisk atmosferycznych, korespondentka Radia Planet i Komet – Monika Landy-Gyebnar; analizę przeprowadziła w oparciu o witrynę Lesa Cowleya http://atoptics.co.uk. Jej zdaniem, byliśmy świadkami zjawiska tzw. słupa świetlnego (ang. Sun pillar), które nie jest wprawdzie niczym szczególnym, lecz w omawianym przypadku należy do wyjątkowej rzadkości! Klasyczne słupy świetlne tworzą się w obecności chmur wysokiego piętra (Cirrostratus), złożonych z kryształków lodu. Kryształki te odbijają światło słoneczne w określonym kierunku, wywołując rodzaj świetlistej kolumny. Tym razem jednak nie ma mowy o modelowym przebiegu zjawiska, bowiem niebo było wolne od wspomnianych wyżej chmur. Cóż zatem spowodowało nadwiślański fenomen?
Okazuje się, że podobne zjawisko może zaistnieć także w obecności chmur niskiego piętra (w tym przypadku - Stratocumulus), zaś fundamentalnym warunkiem jego powstania jest… siarczysty mróz. Kiedy temperatura powietrza przed dłuższy czas utrzymuje się na poziomie kilkunastu stopni poniżej zera, obłoki te – zwykle złożone z cząsteczek pary wodnej – ulegają znacznemu wychłodzeniu, efektem czego jest wytrącanie się igiełek lodu. Skutkiem jest rzadki opad tzw. słupków lodu, zwanych także „pyłem diamentowym”. W skrajnych warunkach „diamentowy opad” może wystąpić nawet bez udziału chmur, kiedy lodowe igiełki wytrącają się z cząsteczek powietrza lub mgły. W czasie zimy zdarza się tak w okolicach polarnych oraz w wysokich górach, gdzie mróz sięga kilkudziesięciu stopni. Na nizinach Europy środkowej jest to niezwykła rzadkość.
Wprawdzie 26 stycznia 2010 nie obserwowałem bezpośrednio „diamentowego opadu” nad samą Wisłą, jednak zjawisko mogło wystąpić w okolicy Torunia, a promienie zachodzącego Słońca biegnąc przez chmarę lodowych igiełek rozproszyły się w niezwykle malowniczy sposób. Podobnie dzieje się, gdy przeprowadzimy eksperyment i np. popatrzymy na zachód Słońca przez firanę. Nic jednak nie zastąpi prawdziwego cudu natury…
Tekst i foto © Piotr Majewski
|
wstecz
|
|
|
|
|
|
|
|