Niedziela 2024.11.24 Imieniny: Flory, Jana Posłuchaj Radia PiK w Internecie
Jesteś w:   Audycje » Zwierzenia przy muzyce » Archiwum Pogoda: duże zachmurzenie temp. 16 °C ciśn. 992 hPa » 
Wyszukiwarka
Menu
Lista przebojów
notowanie: 1174
z dnia: 17-03-2013
1 Niebezpiecznie piękny świt
Plateau
2 Lili
Enej
3 When A Blind Man Cries
Metallica
 więcej

RSS

W chwili obecnej nie dysponujemy żadnymi informacjami.

 
 





 
 

 


Archiwum
Leopold Dzikowski
2004-07-19



Ryszard Jasiński.jpg

Co tydzień
- w nocy z poniedziałku na wtorek -
między północą a godziną 3.00,
jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką...
z niecodziennymi gośćmi...
niecodziennymi tematami...
Po północy nadchodzi najlepsza pora na
zwierzenia przy muzyce...

W nocy z 19/20 lipca
gościem w studio Radia PiK był:


LEOPOLD DZIKOWSKI


- jeden z najbardziej cenionych polskich fotoreporterów,
laureatem wielu prestiżowych nagród.


znak zodiaku:
Typowy lew.

stan cywilny:
Podwójnie żonaty.
Z drugą żoną Elżbietą szczęśliwie
od trzydziestu lat.
Mamy syna Maćka.

hobby:
Teraz fotografia zmieniła się z analogowej na cyfrową,
w związku z tym moje zainteresowania poszły w świat komputerów.
Lubię dobrą muzykę, bo przecież inaczej byśmy się nie spotkali,
bo znamy się od bardzo wielu lat
ze świata muzycznego.

wady:
Doskonale wiesz, że nie mam wad.

zalety:
Z tym też kiepsko. Jestem cholerykiem
i to jest moja jedyna zaleta.



W domu
Urodziłem się w malutkim miasteczku, które nazywa się DĄBIE.
Kiedyś było w województwie poznańskim, potem w konińskim,
ale uważam się za poznaniaka. Mam siostrę i dwóch braci.
W rodzinie, chyba wszyscy, nie posiadaliśmy talentu muzycznego.
Nie było radia tylko zamontowany "kołchoźnik" emitujący program
Polskiego Radia, z którego z reguły płynęła muzyka ludowa.
Uczęszczałem, tuż po wojnie, do szkoły podstawowej z kolegami
o kilka lat starszymi. Traktowali mnie jak smarkacza.
Nie wiem skąd to się u mnie brało, ale we wczesnej młodości
ustawiałem ołtarzyki marząc, żeby w przyszłości zostać księdzem.
Pamiętam z tego okresu przeboje: "Na prawo most, na lewo most",
orkiestrę CAJMERA i przeboje MIECZYSŁAWA FOGGA.

Średnia szkoła
To było wspaniałe Liceum Ogólnokształcące w Kole.
Znakomite grono profesorskie, niezwykle tolerancyjny
dyrektor - ZYGMUNT KRZYCKI. Nie mieszkałem w internacie,
a w domku po mojej babci. Koledzy nazywali go "Bar pod dzikiem".
Wiadomo co w tamtych czasach znaczyła wolna chata.
U mnie odbywały się koleżeńskie nasiadówki i prywatki.
Miałem patefon na korbkę i płyty.
Otrzymywałem zdecydowanie lepsze stopnie
z przedmiotów ścisłych.
Zdałem maturę mając
siedemnaście lat.

Studia i fotografia
Zdałem i zostałem przyjęty do Wyższej Szkoły Inżynieryjnej
w Poznaniu. Tu przeżyłem dramat. Mój ojciec był piekarzem,
a piekarz był wtedy kapitalistą i nie dostałem akademika.
Zniszczono go domiarami, nie było pieniędzy na wynajęcie pokoju
i studia w Poznaniu. Otrzymałem pracę w szkole podstawowej
w Jelichowie pod Poznaniem będąc nauczycielem od wszystkiego.
Kiedy ktoś z nauczycieli zachorował w zastępstwie uczyłem
biologii, historii, matematyki i innych przedmiotów.
Po pół roku miejscowy komendant Milicji Obywatelskiej
zaproponował mi naukę w dwuletnim studium milicyjnym
o kierunku kryminalistyki: daktyloskopii, fotografii,
ekspertyzy pisma, broni. Tam nastąpiło moje spotkanie
z fotografią. Po tej szkole, jako podporucznik milicji,
przez rok pracowałem w Łodzi. Na szczęście miałem
świat łego komendanta, który wyraził zgodę na odejście
ze służby i rozpoczęcie studiów prawniczych w Warszawie.
Na życie zarabiałem w spółdzielni studenckiej "Plastuś",
wykonując najróżniejsze prace.

Ciągnęło mnie do fotografii i kiedy nadarzyła się okazja pracy
w Centralnej Agencji Fotograficznej wziąłem urlop dziekański.
Po trzech miesiącach zacząłem pracę
w dzienniku Sztandar Młodych
i ten urlop dziekański
trwa do dziś.

Rano i wieczorem
Nigdy nie miałem problemów z wczesnym wstawaniem.
Obecnie pracuję jako wolny strzelec i nie muszę od rana
być w redakcji. Kiedy budzimy się razem z żoną słuchamy
jej ulubionych płyt MARII CALLAS. Wieczorem nieraz sięgam
do nagrań CZESŁAWA NIEMENA. Jestem muzycznym tradycjonalistą
i nie przekonuje mnie obecna muzyka rozrywkowa.

Na chandrę
Oczywiście miewam chandry wtedy, kiedy mam za dużo zleceń
i jeszcze większe, kiedy nie mam propozycji pracy.
Moim muzycznym lekarstwem był i jest zawsze
cudowny NAT KING COLE.

W samochodzie
Wożę różne nagrania muzyki swingowej.
W drodze do Bydgoszczy słuchałem płyt big bandu
COUNTA BASIEgo i wczesnych nagrań
FRANKA SINATRY.

Konkursy chopinowskie
Fotografowanie konkursów chopinowskich było bardzo utrudnione
ze względu na konieczność zachowania absolutnej ciszy
w sali filharmonii. Przy uruchomieniu migawki aparatu
zawsze słychać charakterystyczny "pstryk". Żeby to wygłuszyć
owijałem go kilkoma warstwami irchy. Miałem taki przypadek,
kiedy artysta pogroził mi palcem z estrady. Na jednym
z konkursów telewizyjny kamerzysta usytuowany na estradzie,
kadrujący wykonawców z tyłu, zasnął i zaczął głośno chrapać.
Przez pewien czas nie można było go dobudzić. Wybuchła poważna afera.
Bardzo byłem dumny z medalu, przyznawanego mi w Amsterdamie
na światowym konkursie World Press Foto,
za zdjęcia z Konkursu Chopinowskiego.

Miss natura
Od początku szło coś nie tak. Przede wszystkim nudyści
nie bardzo tolerują fotoreporterów i tekstylnych.
Żeby się dostać na tę część plaży musiałem się rozebrać
do rosołu. Po godzinie przebywania na słońcu moja pupa
wyglądała jak Krwawa Mary. Fotografowałem dla kolegi
pracującego w zachodnim wydawnictwie. Po jakimś czasie
hiszpańska gazeta opublikowała te zdjęcia z podpisem:
"W Polsce najbardziej się udają imprezy nudystów,
bo w stanie wojennym Polaków nie stać na ubranie"
.
Ta gazeta dostała się w ręce centralnych władz
i one szukały winowajcy. Na szczęście na plaży
nudystów było kilku fotoreporterów i nikt się
nie przyznał. Kiedy przyjechałem do redakcji
już krążyło moje zdjęcie, jako nudysty
z aparatem, zrobione przez
dowcipnego kolegę.

Porwanie samolotu
Każdy dziennikarz marzył, żeby być świadkiem porwania samolotu,
bo to jest znakomity temat medialny. Byłem w Katowicach.
Śpieszyłem się do Warszawy, żeby oddać zdjęcia i szybko przemieścić się
do Sopotu na festiwal. Siedziałem w przedzie samolotu.
Tuż po starcie wstał mężczyzna, oparł się tyłem o drzwi
kabiny pilotów, pokazał pakunek twierdząc, że w jednej
ręce trzyma kostkę trotylu a w drugiej zawleczkę i chce
lecieć do Wiednia. Pilot bezmyślnie przypikował i porywacz
uderzył w drzwi kabiny pilota rozkładając ręce. Ładunek
wybuchł, całe szczęście, nie rozszczelniając samolotu.
Wyleciały drzwi kabiny pilotów uderzając w głowę nawigatora.
Porywaczowi urwało rękę, stracił ucho i oko. Nasze ubrania
zaczęły się palić. Ja w tym momencie straciłem słuch.
Odruchowo sięgnąłem po aparat dokumentując wydarzenie.
Największy szok i strach przeżyłem po wylądowaniu,
kiedy w moim kierunku leciał milicjant z wycelowanym
we mnie pistoletem, biorąc mnie za porywacza,
tym bardziej, że nic nie słyszałem
co on do mnie krzyczy.

Ludzkie dramaty
Trzeba mieć ogromną odporność psychiczną, żeby fotografować
nieszczęścia ludzi. Jednym z najbardziej dramatycznych zdarzeń
jakie fotografowałem to był obóz głodu w Etiopii.
To był niewielki szpital radziecki, gdzie lekarze byli zmuszeni
selekcjonować chorych. Tylko niewielka część i to w najlepszym stanie
była leczona, a reszta automatyczne skazana była na śmierć.
Fotografowałem tragedię trzęsienia ziemi w Azerbejdżanie
i Bukareszcie. Udało mi się sfotografować dziewczynę,
którą żywą odkopano po 56 godzinach.
Za ten reportaż zostałem nagrodzony
wyróżnieniem w konkursie
INTERPRESS FOTO.

Dedykacja
Mojej ukochanej małżonce ELŻBIECIE,
dedykuję jedną z piękniejszych arii operowych
w wykonaniu MARII CALLAS.

Zwierzenia przy muzyce notował
RYSZARD JASIŃSKI
zapraszając jednocześnie do słuchania
wywiadu wraz z muzyką
w prograch nocnych
(z poniedziałku na wtorek)
Po północy - o godz.0.10
na antenie
POLSKIEGO RADIA PiK.



wstecz
realizacja: ideo Polskie Radio PiK|UKF 100,1 MHz|Włocławek 100,3 MHz|Brodnica 106,9 MHz
ul.Gdańska 48, 85-006 Bydgoszcz, tel.+48 (52) 32 74 000, fax+48 (52) 34 56 013, e-mail:
start wstecz do góry