Co tydzień
- w nocy z poniedziałku na wtorek -
między północą a godziną 3.00,
jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką...
z niecodziennymi gośćmi...
niecodziennymi tematami...
Po północy nadchodzi najlepsza pora na
zwierzenia przy muzyce...
W nocy z 18/19 kwietnia
gościem w studio Radia PiK
był:
MAREK PIJAROWSKI
- znany, ceniony dyrygent
i dydaktyk.
znak zodiaku:
O mało co byłbym baranem,
ale mama się powstrzymała
i jestem późniokwietniowym
bykiem.
Urodziłem się 25 kwietnia, w moje imieniny
i szczególnie w młodości martwiłem się,
że otrzymuję prezenty w jednym dniu
z okazji urodzin i imienin.
stan cywilny:
To widać, że żonaty.
Małżonka Emilia, absolwentka Wyższej Szkoły Muzycznej.
Mamy dwudziestopięcioletnią córkę Aleksandrę,
pracownika naukowego Akademii Muzycznej we Wrocławiu.
Po domu biega czarna kotka Boni.
Znalazła się w naszym domu
w przedziwny sposób.
Schowała się w zakamarkach zawieszenia samochodu
i wybiegła przed domem.
Kiedy córka zobaczyła to czarne maleństwo
natychmiast przyniosła do domu.
hobby:
Nie mam czasu na typowe hobby,
jak zbieranie znaczków czy malowanie,
robienie zdjęć i majsterkowanie.
Największą przyjemność sprawiają mi
powroty do domu i przebywanie
z rodziną.
wady:
Mogę podać telefon do domu
i małżonka wymieni wszystkie,
moje wady.
Jedną z moich wad jest troszkę lenistwa w momentach,
kiedy mam wykonywać jakieś obowiązki domowe,
ale kiedy "zaskoczę" potrafię zmywać naczynia,
wyręczając automatyczną zmywarkę.
zalety:
Ogólne. Bardzo opiekuńcze myślenie o rodzinie,
dbanie o jej bezpieczeństwo.
W domu
Urodziłem się we Wrocławiu bardzo blisko
Regionalnej Rozgłośni Radiowej.
Tam mój ojciec, przez pewien czas, był kierownikiem
redakcji muzycznej a mama aktorka, często nagrywała
słuchowiska radiowe.
Jako mały chłopiec buszowałem po rozgłośni
i nieraz trzeba było przerywać nagrania.
W moim domu zawsze rozbrzmiewała żywa muzyka.
Brat Adam, uczył się gry na wiolonczeli
a później kończył dwa fakultety:
muzyki i astronomii.
Ja chodziłem do podstawowej szkoły muzycznej w klasie fortepianu.
Moim profesorem był wybitny pianista
WŁODZIMIERZ OBIDOWICZ,
przyjaciel domu.
To oznaczało, że w niedzielę, kiedy koledzy grali w piłkę,
ja musiałem poćwiczyć na fortepianie, potem przychodził profesor
na wspólny obiad i jeszcze była lekcja.
Nie słuchano u nas muzyki rozrywkowej,
ale sąsiadka często ze swojego adapteru Bambino
odtwarzała bardzo głośno płyty
CZERWONO i NIEBIESKO CZARNYCH.
Średnia szkoła
Kontynuowałem naukę gry na fortepianie w Liceum Muzycznym,
a jednocześnie poznawałem trzy dodatkowe instrumenty:
dwa lata na skrzypcach, dwa lata na oboju
i dwa na organach.
Wtedy ojciec był wicedyrektorem liceum muzycznego
ds. dydaktyki, doskonale zdając sobie sprawę, że
poznanie tych instrumentów bardzo przyda się
później w dyrygenturze.
Spotykaliśmy się na prywatkach,
ale dokładnie nie pamiętam utworów,
które grano gdyż bardziej byłem zajęty
adorowaniem koleżanek.
Jednak od tego czasu datuje się
fascynacja muzyką BEATLESÓW.
Na przerwach w szkole
grywaliśmy przeboje muzyki rozrywkowej,
a także odbywały się turnieje
"cymbergaja".
Na studniówce bawiliśmy się
w Domu Wczasowym w Karpaczu
przez trzy dni.
Pamiętam także bal maturalny, odbywający się w Piwnicy Świdnickiej
dlatego, gdyż wtedy można było oficjalnie zapalić papierosa
i z niekłamaną satysfakcją spojrzeć głęboko w oczy
dyrektorowi szkoły.
Studia
Powstał dylemat,
czy wybrać ulubiony kierunek biologiczny,
czy też ukończyć studia muzyczne.
Zdałem na Uniwersytet Wrocławski
na Wydział Bilogii - Biochemii
a także na Wydział Dyrygentury
Wyższej Szkoły Muzycznej
we Wrocławiu.
Jednak w tym czasie
nie można było równolegle studiować
na dwóch uczelniach.
Wybór padł na dyrygenturę.
Od pierwszego kontaktu z moim wspaniałym profesorem
i człowiekiem - TADEUSZEM STRUGAŁĄ, wiedziałem,
że na pewno pójdę tą drogą.
Oprócz wielkiej fascynacji muzyką klasyczną,
także przez około dwóch lat grałem na fortepianie
we wrocławskim zespole, stworzonym przez
WOJCIECHA POPKIEWICZA - ADLIBITUM.
Już na drugim roku profesor Strugała
zlecił mi przygotowanie sekcji dętej,
filharmoników wrocławskich, do koncertu
w Berlinie Zachodnim.
Było to rzucenie mnie na głęboką wodę.
Chyba się obroniłem, bo rok później
już mogłem dyrygować koncertem abonawentowym.
Krótko po tym, profesor stwierdził:
"Wiesz co, nie musisz studiować pięć lat,
zrobimy cały materiał w cztery lata".
Po udanym koncercie dyplomowym
otrzymałem angaż asystenta u swojego mistrza
w Filharmonii Wrocławskiej.
Jestem dumny
Szczerze mówiąc, największą radość
sprawia mi radość innych.
Koncert jest dla dyrygenta czymś najważniejszym
i jeżeli osiąga się z orkiestrą pewien stopień
porozumienia, zaufania to dzieją się na estradzie
fascynujące momenty.
Jestem szczęśliwy
widząc uradowanych muzyków po koncercie
i publiczność, która okazuje,
że tego wieczoru
coś przeżyła.
Rockn roll
Rockn roll mi nie przeszkadza,
pod warunkiem że cicho grają.
Może się narażę fanom ELVISA PRESLEYA,
ale autentycznie go nie trawię.
Dedykacja
Fragment "Romea i Julii"
PIOTRA CZAJKOWSKIEGO,
dedykuję małżonce
Emilii.
Zwierzenia przy muzyce notował
RYSZARD JASIŃSKI
zapraszając jednocześnie do słuchania
wywiadów wraz z muzyką
w programach nocnych
(z poniedziałku na wtorek)
po północy - o godz.0.10
na antenie
POLSKIEGO RADIA PiK.
|