Co tydzień
- w nocy z poniedziałku na wtorek -
między północą a godziną 3.00,
jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką...
z niecodziennymi gośćmi...
niecodziennymi tematami...
Po północy nadchodzi najlepsza pora na
zwierzenia przy muzyce...
W nocy z 01/02 listopada
gościem w studio Radia PiK, był:
JANUSZ "LALA" KOZŁOWSKI
- znakomity kontrabasista,
pionier polskiego
jazzu.
znak zodiaku:
Mój znak jest trochę nieprzewidywalny,
leniwy,... rak.
stan cywilny:
Oczywiście żonaty. Żona Marysia.
Mamy dwie córy i syna:
Zuzię, Milę i Kubę.
Po domu biega piesek
pinczerek miniaturka - Boss,
obdarzony dużym
temperamentem.
hobby:
W wieku dziecięcym zaraziłem się lotnictwem,
byłem na kursie szybowcowym, zacząłem zajmować się
modelarstwem lotniczym i doszło do takiej sytuacji,
że musiałem wybrać: albo lotnictwo, albo muzyka.
Wybrałem muzykę. Po wielu latach odbiło mi
i oprócz muzyki zajmowałem się modelarstwem,
z zupełnie dobrymi wynikami.
Po kilku latach startowałem w kadrze narodowej
w kategorii F1a – szybowców swobodnie latających.
Fascynuje mnie także fotografia i ostatnio komputery.
Wciągnęło mnie tak mocno, że kolegom muzykom
składam komputery i dbam o usuwanie wirusów,
jestem dla nich pogotowiem
komputerowym.
wady:
O! A kto nie ma.
Na pewno lenistwo.
zalety:
Chyba nie mam wielu wrogów,
jestem lubiany w moim
środowisku.
W domu
Urodziłem się w Krakowie.
Mieliśmy wspaniałe mieszkania,
ale mój ojciec adwokat z fantazją
wymyślił, żeby zasiedlać ziemie zachodnie
i wylądowaliśmy w Brzegu,
przeuroczym miasteczku.
Wtedy miałem sześć lat.
W tajemnicy przed rodzicami,
będąc dwunastoletnim chłopcem,
poszedłem do dyrektora szkoły muzycznej
z prośbą, żeby mnie przyjął do klasy fortepianu.
Dyrektor - Niemiec, kalecząc po polsku, stwierdził
że na fortepian jestem trochę za stary
i kiedy zaproponowałem kontrabas
spowodowałem dość dużą
konsternację.
Nie było profesora od tego instrumentu,
więc mnie uczył muzyk z Filharmonii Wrocławskiej.
Jednak największym moim marzeniem z dzieciństwa
było latanie na szybowcu.
Niedaleko Brzegu było poniemieckie kąpielisko,
gdzie z płyt rozbrzmiewały big bandy
COUNTA BASIEGO, DUKEa ELLINGTONA
i inne zespoły swingowe.
W średniej szkole
To było Liceum Muzyczne we Wrocławiu,
gdzie w tej samej klasie uczyłem się ze znakomitym
perkusistą jazzowym CZESŁAWEM "Małym" BARTKOWSKIM.
Szkoła muzyczna była bardzo zaprzyjaźniona
z liceum plastycznym a to dlatego,
że było tam wiele interesujących
dziewcząt.
Spotykaliśmy się z nimi na "jazzowych" prywatkach.
W niedługim czasie z "Małym" graliśmy w kwartecie
JURKA PAKULSKIEGO, dokonując wielu nagrań
we wrocławskiej rozgłośni.
Nie mieliśmy własnych instrumentów,
więc żeby je wynieść ze szkoły w konspiracji
przed pedagogami, spuszczaliśmy bębny
i kontrabas z czwartego piętra
na sznurku.
Początki jazzowej kariery
Po ukończeniu średniej szkoły
zacząłem grać w bardzo popularnej wtedy
orkiestrze ZYGMUNTA WICHAREGO.
To był świetny zespół, ale po pewnym czasie
zrezygnowałem z miodów finansowych
i skorzystałem z zaproszenia
HENIA MAJEWSKIEGO do grupy
NEW ORLEANS STOMPERS.
W 1962 roku
przeprowadziłem się
do Warszawy.
Na chandrę
Miewam chandry, ale się im nie poddaję,
nie jestem typem człowieka zgorzkniałego.
Mam taką półkę na której są moje ulubione płyty
i w razie gorszego samopoczucia po nie sięgam.
Jest tam OSCAR PETERSON, ERROLL GARNER,
BILL EVANS a ostatnio DIANA KRALL.
Lubię wokalistów, którzy nie ryczą,
a śpiewając swingują.
Dedykacja
W tej sytuacji nic innego mi nie pozostaje,
jak zadedykować własnej małżonce ślubnej
wspaniały utwór HENIA MIŚKIEWICZA - "Bear’s Tune"
z ostatniej mojej płyty
"FRIENDS - Janusz Kozłowski".
Zwierzenia przy muzyce notował
RYSZARD JASIŃSKI
zapraszając jednocześnie do słuchania
wywiadów wraz z muzyką
w programach nocnych
(z poniedziałku na wtorek)
Po północy - o godz.0.10
na antenie
POLSKIEGO RADIA PiK.
|