|
|
W chwili obecnej nie dysponujemy żadnymi informacjami.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Archiwum |
|
|
|
Marian Kardas |
|
2013-02-12
|
Co tydzień - w środowy wieczórjest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką,z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...6 lutego 2013 roku o godz.18.05 MARIAN KARDAS
– siatkarz, drugi trener bydgoskiego klubu Delecta, wieloletni reprezentant Polski.
Zaczniemy od ankiety, którą znalazłam na stronie Delecty, sprawdzimy czy dane, które tam Pan podał są aktualne. Najpierw data urodzenia. - 27 stycznia 1962 – niedawno miał być prezent zespołu – Delecta miała wygrać Puchar Polski – nie udało się – prezentu nie było, może się uda kiedy indziej.
Pana miejsce na ziemi? - W tej chwili jest Bydgoszcz, dla której pracuję już cztery lata i bardzo dobrze się tu czuję. Oczywiście moim pierwszym miejscem jest Sosnowiec, tam mieszka moja żona i syn.
A jak często się widujecie? - Dwa, trzy razy w miesiącu, to zależy, ale na urodziny byłem w domu.
Podobno takie oddalenie umacnia związek. - Pewnie tak, już jesteśmy sporo po ślubie, w tym roku będzie 28 lat. Związek trwa i oby trwał jak najdłużej.
Pamięta Pan co odpowiedział na pytanie – Wymarzone miejsce na wakacje? - Nie pamiętam, ale kiedy jest taka pogoda jak teraz, to uwielbiam spędzać czas w górach na nartach, a kiedy jest ciepło to pojechalibyśmy tam gdzie jest przynajmniej 25 stopni. Chciałem zabrać żonę na Kubę, ale ostatnio czasowo się nie wyrabiamy.
To jeszcze jedno pytanie z ankiety – Co Pan by zabrał na bezludną wyspę? - Pewnie piwo. Muszę szczerze powiedzieć, że do 28 roku życia byłem wielkim przeciwnikiem tego trunku, kiedy wyjechałem grać w niemieckim klubie nauczyłem się je pić i dziś zwykle do kolacji pijam piwo.
Kto wymyślił w Pana życiu siatkówkę? - Siatkówka była ostatnią dyscypliną, którą lubiłem, bardziej interesowałem się piłką nożną. Mieszkałem w dzielnicy Sosnowca gdzie grały dwie drużyny siatkówkę: męska i żeńska i tak się zaczęło. Potem miałem dłuższą przerwę, ale powróciłem, dzięki pewnej osobie, której mogę dziś podziękować.
Nie pochodzi Pan z Sosnowca? - Urodziłem się we Włoszczowie, tam mieszkałem do czwartego roku życia.
Dziś czuje się Pan Zagłębianinem? - Nigdy nie miałem z tym problemów. Ja jestem z Zagłębia, a żona Ślązaczką. Kiedyś podobno twierdziłem, że nigdy nie będę miał żony ze Śląska i proszę.
Rozpoczynał Pan swoją grę w Płomieniu? - Grałem w Płomieniu od 1978 roku do 1990. W 1990 wyjechałem do Niemiec. Takie było zapotrzebowanie na moją osobę, nie żałuję tego czasu, zjeździłem całe Niemcy, grałem w pięciu klubach, zdobyłem Puchar Niemiec, wicemistrzostwo Niemiec, więc ta siatkarska kariera całkiem nieźle się poukładała.
Równolegle grał Pan w kadrze? - Skończyłem grę w reprezentacji w 1989 roku po mistrzostwach europy, potem była długa przerwa, aż do 2000 roku kiedy miałem epizod w turnieju kwalifikacyjnym, zagrałem jako 38 letni mężczyzna na pozycji libero.
Kiedy jest ten moment rozstania siatkarza z grą? - To zależy jak pozwala zdrowie. Ja skończyłem grę w wieku 39 lat, znam zawodniczkę, która gra nadal i ma prawie 50 lat. Każdy powinien wiedzieć kiedy skończyć czynną grę. Można przejść na drugą stronę barykady, zostać trenerem, albo w ogóle zerwać ze sportem i robić coś innego.
Pan widziałby siebie poza sportem? - Raczej nie. Zrobiłem kursy trenerskie właśnie po to, żeby zostać przy siatkówce.
Jak się Pan odnalazł w innej roli? - Na początku wszystko widziałem przez pryzmat mojego grania, musiałem spojrzeć zawodników inaczej. Ćwiczę amatorsko siatkówkę nadal, gramy Mistrzostwa Polski Old Boyów, spotykamy się i wspominamy.
Podobno daje Pan niezły wycisk na treningach zawodnikom Delecty? - Wykonuję to co zadaje mi pierwszy trener - Piotr Makowski.
Jak się Pan odnalazł w Bydgoszczy? - Dobrze. Fajni ludzie, zawsze staram się być uśmiechnięty od początku dnia do końca, chcemy żeby w Bydgoszczy siatkówka stała jak najlepiej.
Macie wyjątkowy rok, jesteście dumą kibiców. - Cieszymy się, że jesteśmy rozpoznawalni i że ludzie chcą nas oglądać. Na mecze przychodzi coraz więcej kibiców.
Marzy Pan o jakim zakończeniu sezonu? - Trudno się wspina na górę, ale jeszcze trudniej na tej górze pozostać. To jest nasze zadanie. Musimy zrobić wszystko żeby po rundzie zasadniczej zająć w najgorszym razie drugie miejsce. Mamy fajny zgrany zespół, znakomitą atmosferę.
Na koniec wracamy do ankiety ze strony Delecty – czy prawdą jest, że Pana rytuałem przed meczem jest kawa i ciastko? - Tak, do tego dochodziła jak byłem zawodnikiem, jeszcze godzinna drzemka.
foto © Ireneusz Sanger (PR PiK)
Magda Jasińska zaprasza do wysłuchania "Zwierzeń przy muzyce" także w sobotę - 9 lutego o godzinie 15:05.
|
wstecz
|
|
|
|
|
|
|
|