|
|
W chwili obecnej nie dysponujemy żadnymi informacjami.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Archiwum |
|
|
|
ALIBABKI |
|
2013-01-21
|
Co tydzień - w środowy wieczórjest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką,z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...16 stycznia 2013 rokugośćmi w studiu Polskiego Radia PiK były
A L I B A B K I
– sekstet wokalny, bardzo znany w latach 60 i 70. Niedawno ALIBABKI wydały dwupłytowy album ze swoimi wybranymi piosenkami zatytułowany "Na bis i na deser".
O swoim powrocie wydawniczym opowiadają : Ewa Belina - Brzozowska, Anna Dębicka - Czaplicka i Krystyna Grochowska.
Dlaczego musieliśmy czekać aż tak długo na ten album? Ewa Belina - Brzozowska – Nie przychodziło nam do głowy, aby Alibabki miały być tym zespołem, którego repertuar miałby być wznowiony. To wydawnictwo wydane przez Polskie Radio, są na nim wybrane przez nas piosenki i dodatkowo dwie piosenki nagrane w tym roku.
Czy te dwie nowe piosenki zwiastują coś więcej? Anna Dębicka - Czaplicka – Pyta Pani czy wracamy do występów? /śmiech/. Jarosław Dobrzyński, który skomponował te piosenki, co rusz nas prowokuje i kusi swoimi nowymi utworami. Wierzy w nas twierdząc, że damy radę. Trochę się bronimy – ale chyba te dwie piosenki nam wyszły.
E. B-B. – To jeden z naszych ulubionych kompozytorów, bardzo się cenimy – my jego i on nas. Zadzwonił do nas i zaprosił do swojego studia. Przy okazji, bo piecze wspaniałe torty, to zjadłyśmy pyszne kaloryczne ciasto. Dałyśmy radę, dziewczyny niektóre nadal śpiewają w chórach. Te nagrania przyniosły nam wiele frajdy. Czy będzie coś jeszcze? Czas pokaże. Nie ma rzeczy niemożliwych.
Same Panie sprowadziły na siebie te pytania, mówiąc kiedyś, że trzeba wiedzieć kiedy zejść ze sceny. Te najnowsze nagrania brzmią znakomicie, więc może nie powinny mieć Panie takich dylematów. E.B-B. – Nie weszłyśmy na scenę, weszłyśmy do studia i chyba na scenę już się nie zdecydujemy.
Krystyna Grochowska – Wprawdzie przed dwoma laty z okazji wydania kolejnego tomu Śpiewnika Agnieszki Osieckiej, Fundacja Okularnicy nas zaprosiła do wykonania piosenki.
E. B-B. – To był wyjątek – zdarzają się takie sytuacje kiedy nie wypada nam odmówić.
K.G. – Każdy wiek ma swoją misję. Dzieciństwo, wiek szkolny, praca artystyczna, potem założenie rodziny i wychowywanie dzieci. Teraz zajmujemy się wnukami.
A D-Cz. – Chcemy zaoszczędzić nasze rodziny. Pamiętam jak w latach 70. miałyśmy koncert nad morzem, przyjechał tam mój syn z babcią i podobno jak występowałyśmy mój synek schował się pod ławkę i powiedział "babciu jak ona się wygłupia".
K.G.– Ale rozbratu z muzyką do końca nie można wziąć. Śpiew harmoniczny trzyma nas przy życiu.
Powiedzmy o niebanalnych kompozycjach i niebanalnych kompozytorach, którzy Wam towarzyszyli. Panie dokonywały dość rozmyślnego wyboru. E. B-B. – Naszym przewodnikiem muzycznym był Juliusz Loranc, który był znakomitym fachowcem od zespołów wokalnych. Napisał nam szereg przebojów jak „Kwiat jednej nocy”. Potem naszym kierownikiem był Henryk Wojciechowski i też pięknie aranżował. Później byłyśmy bez kierownika, ale kompozytorzy bardzo chętnie dla nas pisali. Byli to Jan Ptaszyn Wróblewski, Jacek Mikuła czy Wojciech Karolak. Każdy z nich był inny ale i charakterystyczny.
K. G. – Bardzo zwracałyśmy uwagę na aranżacje instrumentalne. Chciałyśmy współpracować z dużymi orkiestrami.
Nie śpiewały Panie coverów? K. G. – To fakt, raczej nie śpiewałyśmy innych piosenek.
A.D-Cz. – Różni soliści zapraszali nas do wykonań utworów. To było dla nas wielkim darem, bo miałyśmy kontakt z całym światem muzycznym.
E. B-B. – Lubiłyśmy w piosenkach puls. Odpowiadały nam swingowe utwory z łamanym rytmem.
Brzmiałyście znakomicie i charakterystycznie. Długo musiałyście się zgrywać? A. D-Cz – Zaczęłyśmy śpiewać od 12 roku życia w chórze dziecięcym Filharmonii Narodowej. Po paru latach przejął ten chór Pan Henryk Wojnarowski i przeniosłyśmy się do harcerskiego chóru Skoraczewskiego. Na przesłuchaniach zaśpiewałyśmy w swoim gronie i padł pomysł żeby powstał zespół żeński. E. B-B. – Nam z Anią było łatwiej – bo jesteśmy siostrami – mamy podobne barwy.
A. D-Cz. – Julek Loranc ulepił nasze brzmienie. Musiałyśmy się z Ewą nagiąć i przytłumić nasze barwy.
K. G. – Ale udało się stworzyć bardzo indywidualne, oryginalne brzmienie. Byłyśmy rozpoznawalne.
Przez pierwsze lata śpiewałyście piosenki harcerskie. K.G. – Tak, ale były to nowe piosenki harcerskie – nawet prowadziłyśmy program telewizyjny ucząc na żywo piosenek.
A.D-Cz – To były początki big-beatu.
A skąd nazwa A. D-Cz. – Była w zespole Ala i chyba od niej powstała nazwa.
E. B-B. – Ale może być geneza od Alibaby i 40 rozbójników.
K.G. – Zawsze mamy kłopot z tym pytaniem. Dziś dostrzegamy, że była to nazwa trochę infantylna.
Ale Alibabki to marka, a marki się nie zmienia. E. B-B. – otóż to.
W latach osiemdziesiątych przerwały Panie występy. E. B-B. – To był czas stanu wojennego, a my mogłyśmy wychować dzieci.
K. G. – To był okres misji rodzinnej.
W 1987 roku jednak Panie powróciły na estrady. K. G. – Choć ja wtedy wychowywałam synka. Nawet miałyśmy zastępstwa, stąd śpiewała w Alibabkach Basia Trzetrzelewska.
E. B-B. – My nigdy potwornie dużo nie koncertowałyśmy – około 10 dni w miesiącu.
Właściwie mogłybyście stworzyć małe przedszkole – bo urodziłyście 12 dzieci? E. B-B. – Najpierw było czterech chłopaków, potem ja nadrobiłam z dwiema dziewczynkami, moja siostra urodziła chłopca i dziewczynkę i Agata ma dwoje dzieci.
Dzieci Pań chowały się za kulisami? K.G. – Nie! – nigdy nie brałyśmy dzieci w trasy koncertowe.
Czy możemy mieć nadzieję, że wrócicie do wspólnego śpiewania? E. B-B. – Mam kilka pomysłów, np. podobnie jak Rod Stewart powinnyśmy nagrać standardy jazzowe śpiewane z orkiestrą symfoniczną i big-bandem.
Trzymam Panie za słowo!!!
Zwierzenia przy muzyce notowała MAGDA JASIŃSKA.Zapraszamy do słuchania wywiadów wraz z muzykąw środy o godz.18:05 oraz w soboty o godz. 15:05.
|
wstecz
|
|
|
|
|
|
|
|