|
|
W chwili obecnej nie dysponujemy żadnymi informacjami.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Archiwum |
|
|
|
Agnieszka Szot-Hemej |
|
2012-12-17
|
Co tydzień - w nocy z wtorku na środę -jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką,z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...11 grudnia 2012 rokugościem w studiu Polskiego Radia PiK była :
AGNIESZKA SZOTT-HEJMEJ
– koszykarka, grająca na pozycji skrzydłowej. Wielokrotna reprezentantka Polski w różnych kategoriach wiekowych. Od 2010 roku związana z bydgoskim klubem Artego.
Zdobyła Pani tytuł The Hottest Woman of EuroBasket dla najpiękniejszej zawodniczki turnieju – to miłe... - Miłe, chociaż zawsze wolałabym zdobyć wtedy medal. Wolę być dostrzeżona jako koszykarka, a nie jakaś piękność. Skąd się wzięła koszykówka w Pani życiu? - Mój tato, kiedy miałam 4-5 lat zabrał mnie na jeden z meczów Mistrzostw Europy Juniorek. To na tyle mi utkwiło, że powiedziałam, że będę grać w koszykówkę w przyszłości. W szkole chodziłam na SKS i tak przez trzy lata w szkole podstawowej trenowałam lekkoatletykę, później przyszedł trener koszykówki, a ponieważ byłam zawsze najwyższa w klasie to zaproponował mi grę w kosza. Każdy sport jest bardzo wymagający, czy koszykówka jest dla Pani pasją? - Jest, myślę, że kiedy przestanie być pasją to zrezygnuję z niej. Ludzie, którzy poczują ten smak – emocje nie chcą z tego rezygnować. Czy po maturze miała Pani dylemat co dalej? - Nie – tak się ułożyło, że jak miałam 16 lat kiedy przeprowadziłam się do Wrocławia, żeby tam dalej trenować. Pojechałam tam sama, mieszkałam razem z koleżanką. Tam zdawałam maturę i wiedziałam, że pójdę dalej, choć mniej ważne były studia, najważniejsze bym mogła grać w kosza. Pani mąż jest też sportowcem – choć nie koszykarzem a wioślarzem Poznaliście się w Zakopanem. - Tak na obozie kadry. Wiem, że połączenie koszykówki z wodą jest niecodzienne. Za Rafałem Hejmejem przyjechała Pani do Bydgoszczy? - Tak, byliśmy już jakiś czas razem, byłam w ciąży i zastanawiałam się co dalej. Mimo, że wtedy jeszcze poziom bydgoskiej koszykówki nie był aż tak wysoki, to wybrałam to miasto i ten klub. To była jedyna drużyna, która wówczas była mną zainteresowana. Pomyślałam, że powinnam tu zostać i grać, takich warunków nigdzie nie będę miała. Zadomowiła się Pani w Bydgoszczy? - Oj bardzo, bardzo mi się podoba Bydgoszcz. Tu jest mój mąż i jego klub. Staram się go wspierać i życzę, że na najbliższych igrzyskach zdobędzie medal.
To może przedstawmy męża – Rafał Hejmej wioślarz, olimpijczyk z Pekinu i Londynu. - Marzył o medalu na igrzyskach w Londynie, wszystko było podporządkowane tym przygotowaniom, ale nie wyszło. Dlatego mamy nadzieję, że za cztery lata, jeżeli tylko zdrowie dopisze się uda. A jak się żyje w rodzinie dwóch sportowców? - Ciężko, wiadomo, że jesteśmy osobami ambitnymi. Oboje mamy codzienne treningi, mąż często wyjeżdża na obozy. Staramy się wykorzystywać każdą chwilę, jak tylko mogę wyjeżdżam z małą do Wałcza, gdzie Rafał ma zgrupowania - możemy być tam razem. Na pewno nie jest łatwo, ale staramy się jakoś to zorganizować. Rafał jest osobą spokojną, a ja to prawdziwy żywioł i gaduła. W większości on ustępuje. Jest bardzo uporządkowany i poukładany, czego staram się uczyć od niego. Jak długo zamierza Pani grać w Artego? - Co roku przedłużam kontrakt. Nasza drużyna nieźle gra, zajmujemy dobre miejsce w lidze. Mam tu świetne warunki. Pani czas jest ograniczony, bo gra Pani również w kadrze. - Cieszę się, że wróciłam do kadry, chociaż brakuje mi czasu. Na obozy biorę córeczkę ze sobą, podobnie jak i inne koleżanki. Dajemy sobie jakoś radę, występy w kadrze są nobilitacją dla sportowca. W sporcie smutne jest to, że nie można wiecznie uprawiać tego zawodu. - Wiadomo, że w kosza nie będę grała całe życie, dlatego szukam czegoś w czym mogłabym się odnaleźć. Nie wyobrażam sobie, że mając 40 lat będę biegała po boisku. Koszykówka jest sportem kontaktowym i kontuzjogennym. - Ostatnio koleżanka niechcący skaleczyła mi łuk brwiowy. Często mam kontuzję kolana, kostki, nosa trzeba umieć z tym żyć. Chociaż chyba nie jest tak źle jak w piłce ręcznej. Nie ma Pani problemów z dietami? - Całe życie jestem na diecie. Mam skłonności do tycia, jak tylko nie trenuję to przybieram 4-5 kilo. Trzeba kontrolować wagę, większa waga przekłada się na siłę, szybkość na samopoczucie. Co robi Pani jak ma trochę czasu wolnego? - Lubię poczytać gazety, na książki nie mam aż tyle czasu. Jak przekroczy Pani tę magiczną 40-tkę już wie Pani co będzie robiła? - Chcę pracować z ludźmi, może będę pracować w coachingu. Teraz kończę studia i pracuję nad pracą magisterską. Wiem, że najlepsi trenerzy to psychologowie, ale mam nadzieję, że mi się uda. Trzeba się rozwijać cały czas.
Zwierzenia przy muzyce notowała MAGDA JASIŃSKA.Zapraszamy do słuchania wywiadów wraz z muzykąwe wtorki o godz.23.03 oraz w soboty o godz. 15.05.
|
wstecz
|
|
|
|
|
|
|
|