|
|
W chwili obecnej nie dysponujemy żadnymi informacjami.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Archiwum |
|
|
|
Sebastian Chmara |
|
2012-09-25
|
Co tydzień - w nocy z wtorku na środę -jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką,z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...18 września 2012 rokugościem w studiu Polskiego Radia PiK był :
SEBASTIAN CHMARA
- zastępca prezydenta Bydgoszczy, lekkoatleta, wiceprezes Zarządu Polskiego Związku Lekkiej Atletyki.
Po trochu jesteś też dziennikarzem? - Rozumiem, że będzie to rozmowa branżowa - dziennikarki z dziennikarzem (śmiech). Dziennikarzem jestem z pasji – debiutowałem w 1999 roku, kiedy to Przemysław Babiarz i Włodzimierz Szaranowicz zaprosili mnie do stanowiska komentatorskiego podczas Halowych Mistrzostw Świata w Lekkiej Atletyce w Maebashi.
Wracamy do sportu, bo tą dziedziną interesujesz się cały czas. - Żyję sportem, ta dziedzina zawsze była w moim życiu. Cała moja rodzina jest sportowa: tato, jego brat, mój kuzyn (Mirosław Chmara) – do niedawna rekordzista Polski w skoku o tyczce, zawsze żyliśmy na sportowo. Kiedy byłem małym chłopakiem wytyczałem sobie sam sportowe ścieżki. Na złość ojcu zostałem na początku swojej drogi kajakarzem. Mój tato mi odradzał mówiąc, że sobie nie poradzę. Poza tym sam był zawsze z zamiłowania lekkoatletą. Poszedłem do szkoły sportowej nr 47 i tam ćwiczyłem jako kajakarz i kanadyjkarz. Potem poszedłem do Technikum Mechanicznego nr 1 i mój wychowawca - Pan Kazimierz Koszewski, wręcz nakazał mi zakończenie kariery kajakowej i przejście do lekkiej atletyki, ale ponieważ byłem przekorny, to w szkole łatwo nie miałem. W końcu spodobała mi się lekka atletyka.
To rodzice byli szczęśliwi? - Tato zwłaszcza, mama bardzo mi kibicowała, ale się nie angażowała. Tata przychodził na moje treningi, a ja się denerwowałem, bo wstydziłem się, że jeszcze czegoś nie potrafię.
Odkładałeś moment zakończenia kariery sportowej? Moja kariera zakończyła się nagle – kiedy zerwałem ścięgno Achillesa, a byłem wtedy w najwyższej formie. Wcześniej wygrałem mistrzostwa świata, Europy, szykowałem się do igrzysk w Sydney. To miały być moje igrzyska. Zerwanie ścięgna spowodowało tak naprawdę zakończenie mojej kariery, choć cały czas liczyłem, że mi się uda wyleczyć kontuzję. Życie napisało zupełnie inny scenariusz, po kilku tygodniach pojechałem na obóz do Spały, ale była taka dysproporcja między jedną a drugą nogą, do tego podczas zawodów zerwałem mięsień pachwiny i to był koniec marzeń. Potem jeszcze delikatnie trenowałem i jeździłem na zawody, ale chyba bardziej z sympatii do sportu. W 2003 r. zakończyłem karierę, choć przy sporcie pozostałem.
Działasz w związkach sportowych, a teraz doradzasz minister sportu. - Dzisiaj zmiany są potrzebne bezwzględnie i najłatwiej powiedzieć, że brakuje pieniędzy. Jest to prawda, ale trzeba je umieć odpowiednio zainwestować. Dziś mamy problem, kogo szkolić. Każdy rodzic ma problem, gdzie posłać swoje dziecko. Wiem coś o tym, bo sam jestem ojcem. Mój syn został przyjęty do Gimnazjum nr 6, a jednocześnie chodzi od 1,5 roku na treningi do Pana Romana Dakiniewicza, ćwicząc skok o tyczce. Kiedyś dzięki sportowi młodzi ludzie mogli jechać za granicę, dziś to już nie jest żadna ciekawa oferta.
Córkę też zaciągnąłeś do sportu? - Tak, konsekwentnie wysłałem ją na zgrupowanie kiedy miała 14 lat, z tego zgrupowania przyjechała zakochana i zakończyła karierę sportową. Ona doświadczyła na sobie tych minusów, jakie sport niewątpliwie ma, kiedy była mała więcej czasu w roku mnie nie było w domu i pewnie nie ma wielkich wspomnień związanych ze sportem. Inaczej było z moim synem.
Żona była szczęśliwa, kiedy na dobre wróciłeś do domu? - Byłem przez długi czas gościem w domu, więc jak przyjechałem na zawsze układaliśmy sobie życie od nowa, a ponieważ zawsze się dogadywaliśmy było ok.
Jak się czujesz w telewizji w roli komentatora – bo dobrze się Ciebie ogląda. - Powiem szczerze, że dawno dostałem propozycję pracy w telewizji – pierwszą w 1999 roku, ale odmówiłem mówiąc, że jeszcze chcę powalczyć o medale. Potem był drugi taki moment, chyba w 2007 roku. Robert Korzeniowski był wtedy dyrektorem sportu w TVP, ale też odmówiłem, chciałem być jedynie ekspertem, komentatorem imprez. Lubię tę pracę, znam środowisko, do niedawna byli to moi koledzy. Oglądam zawody zawsze i mam swoje przemyślenia.
Co robisz w czasie wolnym, umiesz wypoczywać? - Mam z tym problem, zawsze mam coś do zrobienia. Niedawno się przeprowadziłem i mieszkam w lesie. Jak jest mi ciężko to biorę moje dwa psy i idę na spacer, siadam w lesie i zapominam o codzienności.
Zwierzenia przy muzyce notowała MAGDA JASIŃSKA.Zapraszamy do słuchania wywiadów wraz z muzykąwe wtorki o godz.23.03 oraz w soboty o godz. 15.05.
|
wstecz
|
|
|
|
|
|
|
|