Środa 2024.11.27 Imieniny: Waleriana, Wirgiliusza Posłuchaj Radia PiK w Internecie
Jesteś w:   Audycje » Zwierzenia przy muzyce » Archiwum Pogoda: duże zachmurzenie temp. 16 °C ciśn. 992 hPa » 
Wyszukiwarka
Menu
Lista przebojów
notowanie: 1174
z dnia: 17-03-2013
1 Niebezpiecznie piękny świt
Plateau
2 Lili
Enej
3 When A Blind Man Cries
Metallica
 więcej

RSS

W chwili obecnej nie dysponujemy żadnymi informacjami.

 
 





 
 

 


Archiwum
Zbigniew Włodarczyk
2012-09-10
Co tydzień - w nocy z wtorku na środę -
jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką,
z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...

04 września 2012 roku
gościem w studiu Polskiego Radia PiK był :

Profesor
ZBIGNIEW WŁODARCZYK
 


- kierownik Katedry i Kliniki Transplantologii Collegium Medicum UMK w Bydgoszczy

Zaczniemy od najprostszego pytania – dlaczego medycyna i transplantologia?
- To było tak dawno, że już prawie nie pamiętam. Najpierw chciałem być chemikiem, to było w szkole średniej, a jeszcze wcześniej strażakiem jak każdy chłopiec. Jednak w drugiej klasie liceum podjąłem decyzję, że zostanę lekarzem. Wydawało mi się być to optymalnym połączeniem nauk biologicznych i pewnego rodzaju służby. W latach kiedy kończyłem liceum transplantologia w Polsce była w powijakach, natomiast moim wyborem od początku była medycyna zabiegowa. Lubię wbijać gwoździe, majsterkować, a to każdy chirurg powinien zrobić. Jak lekarz przy wbijaniu gwoździa uderza się trzy razy młotkiem w palec, to nie powinien być chirurgiem.

Musi Pan bardzo kochać swoją pracę.
- Myślę, że każdą pracę należy kochać, bo inaczej jest przekleństwem i mordęgą. Medycyny się nie da uprawiać, zwłaszcza transplantologii, od 8.00 do 15.00. Zdarzają się sytuacje nieprzewidziane.

Wybrał Pan Akademię Medyczną w Poznaniu?
- Jestem poznaniakiem z urodzenia, wychowania i wykształcenia, tam chodziłem do szkoły podstawowej, średniej, przeżywałem pierwsze miłości, fascynacje, uczyłem się i otrzymałem dyplom Akademii Medycznej i rozpocząłem swoją pierwszą pracę.

I co takiego się stało, że przyjechał Pan do Bydgoszczy?
- W latach 90 przez cztery lata pracowałem w Wielkiej Brytanii, stamtąd przywiozłem transplantologię. Mój Wojewódzki Szpital Zespolony w Poznaniu dawał mi poczucie stagnacji, ze strony poznańskiej uczelni nie było specjalnego zainteresowania moją osobą. Dzięki pomocy i uprzejmości ówczesnego rektora Pana Profesora Domaniewskiego przeniosłem się w sensie zawodowym do Bydgoszczy. Mieszkam cały czas ok. 60 kilometrów stąd.

Te dojazdy też są uciążliwe?
- Do wszystkiego można się przyzwyczaić, na całym świecie ludzie dojeżdżają do pracy. Lubię miejsce, w którym mieszkam, bo jest wyjątkowe – lubię też moją pracę, dlatego dojeżdżam.

Pamięta Pan swoją pierwszą operację?
- Pamiętam, dla mnie nawet dziś każde przeszczepienie jest pierwsze bo jest inne od poprzedniego. Pamiętam swoją pierwszą samodzielną operację wyrostka robaczkowego, pamiętam nazwisko pacjenta, przebieg i wypieki jakie miałem po skończonej operacji.

W tej chwili jest Pan transplantologiem, czy niekiedy nie czuje się Pan jak sam Bóg, daje Pan w pewnym sensie życie.
- Nie, nigdy nie miałem takich pokus. Bałbym się potwornie tej odpowiedzialności. Transplantologia przekracza w pewnym sensie granice śmierci. Pobieramy narząd od zmarłego człowieka i dajemy go innemu pacjentowi. To jest wyjątkowe, ale i uczy pokory. Chcę mieć jak najmniej pychy wobec medycyny, chcę być pokorny. Niestety współczesna cywilizacja kazała nam wierzyć, że potrafimy zrobić wszystko i wszystko nam się należy. Medycyna potrafi tak naprawdę stosunkowo niewiele, to jest gorzkie rozczarowanie, które przychodzi z wiekiem. Lekarz może pomagać, ale nie zawsze wyleczyć. Nie miałem pokusy bycia Panem Bogiem i staram się być coraz bardziej pokorny.

Na ile Pana zawód pochłania Pana życie?
- Im jestem starszy, tym bardziej widzę, że w życiu potrzebna jest harmonia. Boję się pracoholików, boję się też tych, którzy czują niechęć do pracy. To co robimy w pracy i w domu jest bardzo ważne. Dom jest równie istotny, daje poczucie bezpieczeństwa. Trzeba zachować harmonię we wszystkim co robimy, a więc w pracy i poza nią. Rodziny lekarzy muszą być wyrozumiałe, ja mam bardzo wyrozumiałą żonę, za co jej bardzo dziękuję.

Jak Pan zareaguje kiedy córki będą chciały pójść na medycynę?
- Jest w tej chwili za wcześnie, żeby podjęły taką decyzję, ale cieszyłbym się gdyby chciały zostać lekarzami. Ważne żeby robiły to, co da im satysfakcję.

Potrafi Pan wypoczywać?
- Lubię leniuchować. Chyba jestem leniem z natury, co prawda wystarczy mi tego nicnierobienia krótko, potem zawsze coś się znajdzie do zrobienia. Intensywny wysiłek fizyczny i intelektualny powoduje, że człowiek ma częściej ochotę na odpoczynek bierny, niż od razu aktywny, ale lubię wysiłek fizyczny. Od roku biegam, na razie na dystansie 10 kilometrów, ale przygotowuje się do półmaratonu. To wciąga mimo, że na początku nie ma jeszcze poczucia euforii. To nie jest współzawodniczenie z innym biegaczem, tylko ze sobą i swoimi słabościami.

Kim byłby Profesor Włodarczyk gdyby nie wybrał medycyny?
- Nie mam pojęcia, strasznie trudne pytanie. Kiedyś chciałem być pilotem samolotów. To, że jestem lekarzem tak głęboko we mnie utkwiło, że traktuję to jako naturalny stan życia, ale pewnie bym mógł z przyjemnością robić inne rzeczy.


Zwierzenia przy muzyce notowała MAGDA JASIŃSKA.

Zapraszamy do słuchania wywiadów wraz z muzyką
we wtorki o godz.23.03 oraz w soboty o godz. 15.05.



wstecz
realizacja: ideo Polskie Radio PiK|UKF 100,1 MHz|Włocławek 100,3 MHz|Brodnica 106,9 MHz
ul.Gdańska 48, 85-006 Bydgoszcz, tel.+48 (52) 32 74 000, fax+48 (52) 34 56 013, e-mail:
start wstecz do góry