|
|
W chwili obecnej nie dysponujemy żadnymi informacjami.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Archiwum |
|
|
|
Magdalena Fularczyk |
|
2012-08-28
|
Co tydzień - w nocy z wtorku na środę -jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką,z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...21 sierpnia 2012 rokugościem w studiu Polskiego Radia PiK była :
MAGDALENA FULARCZYK
wioślarka, brązowa medalistka Igrzysk Olimpijskich w Londynie, mistrzyni świata z 2009 roku
Co się czuje, kiedy dopływa się na metę w pierwszej trójce? - To są niezapomniane emocje, których nie można wyrazić słowami. Nadal nie wierzę w to, co się stało. Jestem obsypywana dużą ilością dobrych słów, szczególnie dziękuję za tę sympatię okazywaną chociażby na ulicy. To jest coś bardzo cudownego. To były bardzo trudne momenty dla Pani – nie była Pani w pełni sił, ale dała radę. - Faktycznie, cały rok przebiegał pod względem zdrowotnym bardzo dobrze, dopiero na 3 dni przed finałem doznałam kontuzji. Na szczęście wyszłyśmy z tego wraz z Julią. Masażyści i pani doktor postawili mnie na nogi, wszyscy stanęli na wysokości zadania. Natomiast najważniejszy był spokój Julii i trenera, uwierzyłam że możemy zdobyć medal.
Z Julią Michalską dość długo pływacie. - Znamy się 10 lat, pływałyśmy z sobą. Miałyśmy przerwy, ale znamy się dobrze. Wiemy, co która reprezentuje. Nadal będziecie z sobą pływać? Julia Michalska przeprowadza się do Londynu. - Tak, ale myślę, że po jakiejś przerwie wrócimy do siebie, choć nie wiem, co się urodzi w nowym sezonie. Może to będzie „super czwórka”. Podczas olimpijskiego finału to był ból fizyczny? - I to jaki! To, co przeżyłam podczas igrzysk pod względem bólu fizycznego, tego nigdy dotąd nie zaznałam. Nigdy się tak nie zmęczyłam, jak w tym finałowym biegu. Brak siły w nogach, rękach, ten sport jest bardzo wyśrubowany, ale warto było. To jest często odpowiedzialność też za koleżankę? - W sumie tworzymy trio wraz z trenerem. Nie chciałam popsuć tego, co przez 4 lata ćwiczyliśmy. To jest duża ilość wylanego potu i dużo poświęceń, żeby zdobyć ten mały olimpijski krążek. Kto wymyślił wiosła? - Od dziecka lubiłam wszelkie sporty, zawsze było mnie wszędzie pełno. Zwerbowała mnie moja wuefistka Justyna Małkowska - była wioślarka. Zaprowadziła mnie do klubu wioślarskiego. Poszłam, żeby się odczepiła, ale zasmakowałam i trenuję od 12 lat. To jest największa moja pasja w życiu. To są ciężkie ćwiczenia, nie tylko z wiosłem w ręku. - Wioślarstwo jest sportem ogólnorozwojowym. Nie tylko pływamy na łódce, ale zimą chodzimy po górach, na basen, pływamy, biegamy... Wszystko się przyda. Co jest ważne? Bo nie tylko ręce. - Przygotowanie fizyczne odgrywa dużą rolę, ale i głowa. Bez chęci osiągnięcia czegoś nie zrobiłoby się wiele.
Ile Pani ćwiczy? - Dwa razy dziennie. Początkowo trenowałam raz dziennie, a od przejścia na zawodowstwo ćwiczę dwa razy dziennie, mam tylko dwa popołudnia w tygodniu wolne. Jak wygląda Pani dzień? - Pobudka 6.30, ćwiczenia fizyczne, potem śniadanie, trening przedpołudniowy, obiad i drugi trening. W sumie ćwiczę około 8 godzin dziennie. Nie ma Pani w domu ok. 300 dni w roku? - Są lata, gdzie nie ma mnie 300 dni w roku. Zaczynamy 10 miesięcy przed ważną imprezą. Przebywamy w Polsce: w Szklarskiej Porębie i w Wałczu, a za granicą w Hiszpanii i Portugalii. To nic dziwnego, że Pani przyszły mąż jest związany z zawodem. - Mój narzeczony jest byłym wioślarzem, wielokrotnym mistrzem Polski, obecnie jest trenerem w RTW Lotto-Bydgostia-WSG Bydgoszcz. Tworzymy tandem w życiu prywatnym i zawodowym. On to wszystko rozumie, a ja mogę dlatego spokojnie wyjeżdżać i trenować.
Teraz przerwa do stycznia? - Ale nie będę leżeć. Codziennie się ruszam, biegam i jeżdżę. Moje mięśnie muszą dostać paliwo, ale to będzie ruch dla przyjemności.
Czy teraz jest już ten moment na zakładanie rodziny? - Wychodzę za mąż, ale jeszcze o dziecku nie myślę. Jestem w najlepszym momencie mojej kariery, muszę wykorzystać swoje 5 minut.
To był ciężki rok dla Pani. -Prywatnie bardzo ciężki i nadal jest. Pochowałam tatę 3 miesiące przed igrzyskami. Nie ma dnia, bym o nim nie myślała i wspominała, ale muszę żyć dalej. Są momenty, kiedy się rozklejam. Oddałabym wszystko, by móc porozmawiać z tatą.
Będzie Pani nadal trenować w bydgoskim klubie? - Tak, nigdzie się nie wybieram. Do następnych igrzysk chcę w nim trenować, Swoje życie prywatne też wiążę z Bydgoszczą. Klub daje mi swobodę, mogę spokojnie trenować, za co bardzo dziękuję.
Ma Pani mocną osobowość, bywają dni zwątpienia? - Tak. To najlepiej wie mój Michał. Do tego nie jestem taka święta, potrafię tupnąć nogą i postawić na swoim.
Zwierzenia przy muzyce notowała MAGDA JASIŃSKA.Zapraszamy do słuchania wywiadów wraz z muzykąwe wtorki o godz.23.03 oraz w soboty o godz. 15.05.
|
wstecz
|
|
|
|
|
|
|
|