|
|
W chwili obecnej nie dysponujemy żadnymi informacjami.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Archiwum |
|
|
|
Małgorzata Ratajczak |
|
2012-08-20
|
Co tydzień - w nocy z wtorku na środę -jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką...z niecodziennymi gośćmi... niecodziennymi tematami...W nocy 14 sierpnia 2012 rokugościem w studiu Radia PiK będzie :
MAŁGORZATA RATAJCZAK
– śpiewaczka - mezzosopran, solistka Opery Nova.
Jak długi jest Pani staż w Operze Nova? - Aż wstyd się przyznać, w przyszłym roku, 2 lutego, minie 25 lat. Pędzimy premiera za premierą – czas strasznie szybko goni. Wypełnimy ankietę osobową. Znak zodiaku? - Baran – prawie Byk. Nie czuje się jednak żadnym z tych znaków. Wady? - Nie mam cech przywódczych Barana, nie jestem przebojowa. Pewnie mam znacznie więcej wad. Potrafię walczyć o innych – o siebie raczej nie. Zalety? - Nie wiem czy mam. Po 25 latach pracy mogę sobie zawsze spojrzeć w lustro. Nigdy nikomu nie podłożyłam świni. To w ogóle moja dewiza – żeby nikt przeze mnie nie płakał. Zawsze staram się robić wszystko jak tylko najlepiej potrafię. Mieszkacie Państwo od lat w Bydgoszczy, ale dom rodzinny znajduje się w Szczecinku? - To rzeczywiście miejsce rodzinne, ale już nie mam tam nikogo z bliskich. Pochowałam rodziców, brata i teścia. Było wiele smutnych sytuacji. Pierwsze szlify wokalne Pani tam odbierała? - Tak, tam się zaczęło wszystko od chórku przy kościele. Potem były lekcje solowe u pani profesor Ireny Maculewicz – Żejmo, ona w nas wpajała muzykę, prowadziła chóry, szukała ludzi utalentowanych i wyławiała nas. Bardzo dbała o dobrą interpretację. Były pierwsze konkursy w Kudowie Zdroju - Moniuszkowski, który najpierw wygrał mój mąż, a po roku ja. Dlaczego wybraliście studia w Bydgoszczy? - Nie potrafię odpowiedzieć na te pytanie. Może dlatego, że nasza pani profesor stąd pochodziła. Byliśmy z niewielkiego miasta, gdyby nie ona byłabym pewnie księgową w biurze, bo ukończyłam liceum ekonomiczne. Byłabym wtedy bardzo nieszczęśliwym człowiekiem. Trenowałam także siatkówkę, chciałam być sportowcem. Trzeba było jednak coś wybrać, bo na dłuższą metę nie można było tego wszystkiego pogodzić. Postawiłam na muzykę. Na początku moim marzeniem była kariera piosenkarki, ale dzięki pani profesor zakochałam się w operze. Zaczynaliśmy od operetki, a teraz opera jest moją największą pasją. W ogóle ważne aby mieć pasje i się w nich zatracać. Męża poznała Pani w Szczecinku. - Oj tak, znamy się tak długo – 21 lat małżeństwa, a znamy się ponad 30 lat. Tam się poznaliśmy, przyjaźniliśmy się. Jesteście na zasadzie przeciwieństw. - Kiedyś myślałam, że jesteśmy bardzo różni. Teraz po tych 20 latach, wiele kompromisów było w naszym małżeństwie, ale to jest fajne. Mój mąż jest wspaniałym człowiekiem. W Akademii Muzycznej u kogo się Pani uczyła? - U Pani Maculewicz – Żejmo. Tu gdzie teraz jestem jest jej wielka zasługa, choć w pewnym momencie trzeba iść własną drogą. Jeden z moich synów poszedł niestety w nasze ślady. Co to znaczny niestety? - Posłaliśmy ich /dwóch synów/ do szkoły muzycznej, która rozwija, ale nie myśleliśmy, że pójdą w nasze ślady. Obydwaj są skażeni muzyką, ale bardzo różni. Łukasz studiuje śpiew w Akademii Muzycznej w Łodzi u swojego ojca, a Dawid studiuje informatykę. Znając Pana Janusza Ratajczaka – to może być ostrym pedagogiem dla syna. - Oj tak, ale chcieliśmy, żeby te jego początki były pod naszym okiem. To mądry chłopak i widzi, że nikomu nie zależy bardziej niż nam. Czy Carmen jest dla śpiewaczki niczym Hamlet dla aktora? - Ona bardzo ewoluowała w moim wykonaniu. Carmen jest wbrew pozorom bardzo trudną rolą, ona jest inna w każdym akcie. Teraz piszę habilitację na jej temat. Moja Carmen na początku była chyba zbyt emocjonalna, dziś inaczej przeżywam i odczuwam. Jak wracacie po spektaklu do domu to nadal rozmawiacie o scenie? - Jak są próby teatralne to życia prawie nie ma. Do tego od lat uczę w szkole i na uczelni śpiewu. Zrobiłam doktorat w ciągu jednego roku, mam nadzieję, że niedługo zrobię habilitację. A w domu po spektaklu się najwięcej rozmawia o scenie, to jest sens życia. Jak macie rozplanowane domowe zajęcia? - Teraz jest już inaczej, chłopcy studiują, jeden w Łodzi drugi w Gdańsku. Dużo jestem sama w domu. Mąż też w rozjazdach między Bydgoszczą a Łodzią. Mamy jednak świetny kontakt ze sobą, jesteśmy szczęśliwi. A macie jakieś inne pozamuzyczne pasje? - Góry, morze. Jak tylko możemy to uciekamy. A ja prócz muzyki operowej lubię soul i mam marzenie żeby zaśpiewać jeszcze kiedyś z big-bandem.
Zwierzenia przy muzyce notowała MAGDA JASIŃSKA.Zapraszamy do słuchania wywiadów wraz z muzykąwe wtorki o godz.23.03oraz w soboty o godz. 15.05.
|
wstecz
|
|
|
|
|
|
|
|