Niedziela 2024.04.28 Imieniny: Ludwika, Pawła, Piotra Posłuchaj Radia PiK w Internecie
Jesteś w:   Audycje » Zwierzenia przy muzyce » Archiwum Pogoda: duże zachmurzenie temp. 16 °C ciśn. 992 hPa » 
Wyszukiwarka
Menu
Lista przebojów
notowanie: 1174
z dnia: 17-03-2013
1 Niebezpiecznie piękny świt
Plateau
2 Lili
Enej
3 When A Blind Man Cries
Metallica
 więcej

RSS

W chwili obecnej nie dysponujemy żadnymi informacjami.

 
 





 
 

 


Archiwum
Jacek Kotlarski
2012-05-28
Co tydzień - w nocy z wtorku na środę -
jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką...
z niecodziennymi gośćmi... niecodziennymi tematami...

W nocy 22 maja 2012 roku
gościem w studiu Radia PiK był :

JACEK KOTLARSKI



– piosenkarz, wokalista, niedawno ukazała się jego pierwsza
autorska płyta zatytułowana "Nigdy nie jest za późno".


Pana płyta jest zatytułowana wymownie "Nigdy nie jest za późno"
- Może nie przewrotnie, ale nie bez powodu. To pierwszy mój – debiutancki album, chociaż wcale nie jestem debiutantem. Motto moje to „Nigdy nie jest za późno na robienie nowych, fajnych, wymarzonych rzeczy.”

Od lat widujemy Pana na estradach, albo w pierwszym szeregu, albo w drugim śpiewającego w chórkach. Dlaczego tak późno wydał Pan swój pierwszy album?
- Prozaicznie myśląc, to wybrałem sobie producenta i muzyków, którzy są bardzo zabiegani. Krzysiu Herdzin jest bardzo zapracowany i ma mało czasu, dlatego to się przeciągało w czasie. Sam rzuciłem się na głęboką wodę i zabrałem się za pisanie tekstów do dwóch piosenek. Dlatego m.in. tak to długo powstawało. Zastanawiam się, czy w przypadku tej płyty jednak dobrze się stało, że czekała tak długo. Wcześniej nie byłbym w stanie dobrze zaśpiewać tych utworów.

Krzysztof Herdzin napisał na płycie, że "to debiut prawdziwie autobiograficzny".
- Jest to po części płyta, na której zawarłem materiał życia, w którym znajdują się moje przemyślenia. Spotykam się z ocenami, że ta płyta jest po prostu smutna. No cóż trudno, tak wtedy to czułem. Nie muszę się naginać i robić wszystko, żeby piosenki te grane były w rozgłośniach komercyjnych. Zrobiliśmy co nam w duszy grało, wszystko zgodnie z naszymi wzorcami i ulubionymi stylami muzycznymi.

Dziś ta płyta byłaby bardziej dynamiczna?
- Pewnie tak, byłoby więcej piosenek żwawych, ale przenigdy nie będę się odcinał od ballad.

Wracamy do początków. Najpierw był fortepian, potem trąbka, aż doszedł Pan do śpiewania.
- Na początku był fortepian w ognisku muzycznym w Wolsztynie, choć już wtedy śpiewałem w zespole „Urwisy”. Śpiewałem więc od dzieciństwa, podobnie jak i moje liczne rodzeństwo. Tak poważnie pomyślałem o tym pod koniec liceum muzycznego – łączyłem trąbkę w szkole ze śpiewaniem, moim guru był Chuck Mangione. Na początku było to trochę nieudolne, bo nikt nie powiedział mi jak to zrobić. Dlatego poszedłem najpierw do studium piosenkarskiego w Poznaniu, a potem do Akademii Muzycznej w Katowicach na Wydziale Rozrywki i Jazzu.

Co Panu dały te studia?
- Z lekcji śpiewu wychodziłem wprost mokry, tak dostawałem w kość. Natomiast w akademiku mieszkała śmietanka jazzmanów jak Bernard Maselli czy Piotr Wojtasik i notorycznie muzykowaliśmy.

Pierwsze kroki wokalne?
- Próbowałem różnych rzeczy. Chciałem wydać piosenki Jerzego Konrada, nagraliśmy nawet demo, ale umarło to śmiercią naturalną, zostało to w szufladzie. Dwa utwory z tamtych nagrań odkurzyłem przygotowując materiał na tą płytę.

Oglądałam Pana program poświęcony twórczości Andrzeja Zauchy.
- To jest jeden z moich największych mentorów. Miałem szczęście z nim się poznać, a nawet śpiewać. To było w Poznaniu, wtedy śpiewałem z Basią Melzer jeden z duetów. Kiedy nagrywaliśmy partie wokalne, podziwiałem jak Zaucha pracował. Posłuchał podkładu, zaśpiewał i wychodził ze studia.

Jakie cechy charakteru sprawiają, że tak jest Pan niedoceniany?
- Upatruję tu pewną cechę, której mi brak, to jest umiejętność rozpychania się łokciami. Ta przebojowość często jest ważniejsza niż umiejętności w naszym kraju, ale się tego uczę.

Współpraca Pana z Krzysztofem Herdzinem trwa od lat.
- Tak, poznaliśmy się jak byłem na drugim roku studiów. Krzysztof studiował w Bydgoszczy i głodny jazzu przyjeżdżał do Katowic aby współpracować z muzykami z katowickiej akademii.

Pana ciągnie do jazzu – co słychać na płycie.
- Nie do końca, ja jestem po soulowo – popowej stronie mocy. Nigdy nie pokuszę się o improwizowanie – wolę oprzeć się na ramach melodyki.

Jak będzie Pan promował swój debiutancki album?
- Mam nadzieję, że będzie tura koncertów, ale jak na razie robię to sam, nie mam managera i jest to trudne. Krążek nie jest komercyjny co nie jest łatwe do wypromowania.

Co dało Panu śpiewanie w chórkach?
- Bardzo wiele, praca studyjnego wokalisty jest osobną sztuką. Bardzo mało wokalistów czyta nuty, a tu trzeba wejść do studia i zaśpiewać. Chórki rozwijają horyzonty muzyczne. Nagrywałem wiele płyt w różnej stylistyce i to daje dużo do myślenia. Na swojej płycie sam zaśpiewałem chórki, choć wiem, że na koncertach tego nie zrobię, ale pracujemy nad tym.
 
Zwierzenia przy muzyce notowała MAGDA JASIŃSKA.
Zapraszamy do słuchania wywiadów wraz z muzyką
we wtorki o godz.23.03
oraz w soboty o godz. 15.05.


wstecz
realizacja: ideo Polskie Radio PiK|UKF 100,1 MHz|Włocławek 100,3 MHz|Brodnica 106,9 MHz
ul.Gdańska 48, 85-006 Bydgoszcz, tel.+48 (52) 32 74 000, fax+48 (52) 34 56 013, e-mail:
start wstecz do góry