Marzyła Pani od lat o wydaniu tej płyty?
- Tak, nie ukrywam, że siedem lat ten projekt czekał, aż udało mi się go zrealizować z Polskim Radiem. To artystka, której piosenki brzmiały w mojej głowie od lat z taką siłą, że postanowiłam sięgnąć po jej repertuar. Kalina Jędrusik to wielka tajemnica, wielka aktorka i piosenkarka, która budziła zawsze kontrowersje. Jej droga artystyczna mogłaby się odbić większym echem, gdyby żyła w dzisiejszym świecie. Miała szczęście do wielkich mistrzów: Przybora, Wasowski, Osiecka, Komeda, Matuszkiewicz, którzy pisali dla niej piosenki. Sama nie nagrała płyty, a po jej śmierci żadna z artystek nie wydała płyty z "kalinowymi" utworami. A ponieważ dość długo zbierałam się do tego projektu, to udało się piosenki nagrać w bogatych aranżacjach. Sama Kalina Jędrusik śpiewała przy skromnym instrumentarium, z fortepianem, kontrabasem i perkusją. Pomyślałam, że te opracowania powinny być na orkiestrę symfoniczną i Polskie Radio przyklasnęło temu pomysłowi. Nagrałam te piosenki z Polską Orkiestrą Radiową. Zależało mi żeby piosenki były zaśpiewane moim głosem i moim sercem i chce wierzyć, że się mi to udało.
Te aranżacje dodały szlachetniejszego brzmienia piosenkom. Sama Pani mówiła, że żadna artystka do tej pory nie odważyła się na ten repertuar bo sama Kalina Jędrusik była wyjątkowo silną osobowością.
- Tak i te porównywanie do Kaliny jest najtrudniejsze. Z jednej strony lęk, żeby nie przegrać tego porównania, a z drugiej - piosenki dla niej pisane są bardzo trudne, w sensie wokalnym i interpretacyjnym. One mają takie ciążenie swingujące i nie każda aktorka ma predyspozycje do takiego śpiewania.
Z wielkim szacunkiem podeszła Pani do tego materiału.
- Zawsze mam ogromny sentyment do tych, którzy są moimi mistrzami. Mam wielki szacunek, czego słuchałam jako dziecko, co kształtowało mój gust. Kiedy zdecydowałam się wziąć za te piosenki od razu wiedziałam, że będzie to niejako złożenie hołdu tej mojej ulubionej artystce.
Pamiętam jak śpiewała Pani w zespole Spirituals Singers Band, czy ta dziewięcioletnia przygoda pomogła Pani w tworzeniu tej płyty?
- Oczywiście, zawsze będę wdzięczna ludziom, których spotkałam na swojej drodze, a od których mogłam się wiele nauczyć. Ledwo zdałam maturę dostałam się do siedmioosobowego zespołu i uczyłam się tego czego nikt by mnie nie nauczył. Śpiewanie w wielogłosie to jest rzecz nie do przecenienia. To, że jestem wykształconym muzykiem klasycznym sprawia, że kiedy stoję na scenie z największym zespołem instrumentalnym czuję się znakomicie, to mi dodaje skrzydeł i jestem szczęśliwa. Wszystko co zdarzyło się w moim życiu: szkoła muzyczna, jedna i druga, akademia muzyczna, przygoda w "spiritualsach" jest sumą doświadczeń, które pozwalają mi być tym kim jestem.
Jest Pani wykształconym muzykiem, czy wybór studiów muzycznych a nie aktorskich był przemyślany?
- Tak, chciałam się rozwijać muzycznie. Bardzo mi zależało na połączeniu pewnych elementów muzycznych i aktorskich. Znam wielu moich kolegów, którzy ukończyli wydział aktorski, a nie wykonują tego zawodu. Tak naprawdę my sami jesteśmy kowalem własnego losu. Trzeba wybierać szkoły, które mogą pomóc rozwijać skrzydła. Są aktorzy, którzy nie skończyli żadnych szkół, a świetnie sobie radzą. Artysta wart jest tyle ilu ma widzów przed sobą.
Pani świetnie łączy pracę muzyczną i dramatyczną chociażby w teatrze.
- Tak rozpoczęła się moja kariera, udawało mi się to łączyć w spektaklach muzycznych. Niedawno jednak postanowiłam postawić taką cezurę i sprawdzić się w sztuce, w której nie śpiewam ani jednego dźwięku. Jestem bardzo dumna z tego, może do tej roli po prostu dorosłam.
Muzyka jest w Pani i wyczuwam tam trochę jazzu.
- Po prostu w tej muzyce wyrosłam. Zresztą Kalinowe piosenki też są nasączone swingiem. Rozpoczęłam już trasę koncertową, korzystam z orkiestr filharmonicznych. Byliśmy już w Kielcach, Częstochowie, Warszawie. Do Bydgoszczy też złożyłam propozycję i mam nadzieję, że uda nam się zaśpiewać ten program w tej znakomitej pod względem akustycznym sali.
Może teraz trzeba pójść za ciosem i nagrać kolejną płytę z Kalinowymi piosenkami, tym razem z big-bandem.
- Bardzo o tym marzę. Już mamy program na drugi volumen. Może wówczas napisał by kilka aranży Krzysztof Herdzin, bo do części piosenek już stworzył opracowania Jacek Piskorz. Myślę, że jak sobie coś wymarzę to prędzej czy później to się spełni.