|
![](images/spacer.gif) |
W chwili obecnej nie dysponujemy żadnymi informacjami.
|
|
![](images/spacer.gif) |
![](images/spacer.gif) |
![](images/spacer.gif) |
|
![](images/spacer.gif) |
|
![](images/spacer.gif) |
Archiwum |
![](images/spacer.gif) |
|
![](images/spacer.gif) |
Bronisław Radliński |
![](images/spacer.gif) |
2012-02-27
|
Co tydzień - w nocy z wtorku na środę -jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką...z niecodziennymi gośćmi... niecodziennymi tematami...W nocy 21 lutego 2012 rokugościem w studiu Radia PiK był : BRONISŁAW RADLIŃSKI
![](../../../gfx/radiopik/images/drozdzia/audycje/zwierzenia/v/bronislaw_radlinski2.jpg) foto: Roksana Żurawska © www.solanus.pl
– Kapitan jachtu SOLANUS, na którego pokładzie wraz z załogą opłynął dwie Ameryki i przylądek Horn w 502 dni. Najpopularniejszy Sportowiec Regionu 2011.
Jak rozumiem żeglowanie jest Pana największą pasją? - Tak, to była bardzo poważna trzecia wyprawa, którą prowadziłem. Te ekstremalne wyprawy – rozpoczęły się w 2001 roku od opłynięcia całego Spitsbergenu.
Wypełnimy ankietę osobową. Znak zodiaku? - Ryba, Krzysztof Kolumb też był spod Ryby, więc coś w tym znaku jest.
Wady? - Mam ich bardzo dużo. Morze chyba jest jednak tym środkiem, który leczy wady. Jeżeli się płynie w grupie, te wady wychodzą. Staramy się panować nad nimi, bo nie ma ucieczki. Nie wolno za dużo rozkazywać, w załodze musi wszystko grać jak w harmonii.
Zalety? - To trudne. Moi koledzy pewnie wymienili jakieś. Nie wiem czy zaletą jest to, że człowieka ciągnie na morze, że ciągle myśli o następnych wyprawach? Każdą wyprawę bardzo dokładnie przygotowuje, tu nie ma miejsca na nonszalancję czy nieuwagę.
Morze uczy pokory. - O tak, do tego morze uczy dokładności, współżycia z ludźmi. Niekiedy na lądzie się kłócimy, jednak na morzu musi wszystko grać jak w zegarku.
Pana przygoda z żeglarstwem liczy już blisko 40 lat? - Aż strach się przyznać. Żeglarstwo morskie uprawiam od blisko 30 lat – to świadczy ile mogę mieć lat. W żeglarstwie nie ma ograniczenia wieku. Niedawno głośno było o młodej Australijce, która jak wyruszała dookoła świata miała 14 lat po zakończeniu 16.
Pan by wypuścił 14-letnią córkę w taki rejs? - Trudno mi powiedzieć, jeśli byłaby na tyle dojrzała pewnie bym nie zabronił.
Pan zaczynał przygodę z żeglarstwem na pierwszym roku studiów Wyższej Szkoły Inżynierskiej w Opolu? - Tam był pierwszy stopień żeglowania, były obozy i pierwsze rejsy.
W domu nie było tradycji żeglowania? - Nie, ale to chyba tak jest. Często zadają mi pytanie czy ktoś z rodziny żegluje. Mam córkę, która ma 28 lat – próbowałem ją ściągnąć na pokład, nigdy nie wyrażała ochoty żeby popływać. Z żoną byliśmy raz, za czasów studenckich na Mazurach i to był jej ostatni rejs.
Jak się Pan znalazł w Bydgoszczy? - Byłem ostatnim rocznikiem, który kończył kurs inżynierski i mój wydział – elektryczny był kontynuowany w Bydgoszczy. Tym sposobem dostałem się tutaj i tu rozpocząłem to duże – morskie żeglarstwo.
Nigdy nie myślał Pan o przeprowadzce nad morze? - Nie, kocham morze, lubię tam przebywać, choć urodziłem się na południu pod Częstochową. W Bydgoszczy mieliśmy dwa morskie jachty, związałem się klubem i chyba już stąd bym się nigdzie nie ruszył.
Przypomnijmy te jachty. - Euros, który zatonął w Górkach Zachodnich przy wyjściu, potem był Zentek na cześć zakładów ZNTK i narodził się pomysł by wybudować jacht taki jak Euros tylko nowoczesny.
Jaka jest żywotność jachtu – Solanus ma już 20 lat. - Długa, on jest stalowy, stal szybciej się zużywa, rdzewieje, ale dobrze zakonserwowany służy długo. Mam nadzieję że Solanus mnie przeżyje.
Jak długo Pan przygotowuje rejs? - Ostatni przygotowywaliśmy trzy lata. Trzeba wziąć wszystko pod uwagę, żeby niczego nie zabrakło. Bierzemy dużo żywności, bo w Arktyce się nic nie zepsuje. Wiadomo, że najpierw je się owoce, mieliśmy głównie konserwy, jedzenie liofilizowane, zabraliśmy też słoiki, które przygotowała nam Pani w Pesie. Ostatni słoik zjedliśmy w Vancouver. Chleb braliśmy z bydgoskiej piekarni - to był chleb wojskowy, ale mieliśmy swoją mąkę, drożdże i piekliśmy sami na jachcie. Rozkoszowaliśmy się samym zapachem chleba.
Odsolarkę mieliście? - Nie, mieliśmy tylko taką na tratwę ratunkową. Dostaliśmy ją od kolegów żeglarzy w Stanach Zjednoczonych. Nie wypróbowaliśmy jej, bo wystarczała nam woda, którą tankowaliśmy w portach. Oczywiście wodę trzeba dozować – dla każdego było na tydzień, do utrzymania higieny osobistej było 3 litry słodkiej, ciepłej wody.
Co Panu przeszkadza podczas rejsu? - Czasami ludzie są nieznośni – mam na myśli załogi czarterowe. Trzeba się wtopić w jacht i zaaklimatyzować.
Ile było portów podczas tych 502 dni? - 60 portów i 20 państw.
To była podróż życia? - Najdłuższa i najdalsza. To było półtora roku, poza jachtem spędziliśmy trzy doby, kiedy jacht był czyszczony w stoczni. Nie przewidywaliśmy, że w pewnych portach zatrzymamy się troszeczkę dłużej, głównie w Vancouver. Święta spędziliśmy w Meksyku w zatoce – mieliźnie Bożego Narodzenia. To były wspaniałe przeżycia.
Co rodzina mówi o Pana pasjach? - Pogodziła się chyba. Przygotowywałem rodzinę, że nie będzie mnie ponad półtora roku. Praktycznie cały urlop spędzam na Bałtyku albo Morzu Północnym. Rzadko wyjeżdżam z rodziną na wakacje. Żona z córką podróżują w inny sposób.
Myśli już Pan o kolejnej wyprawie? - Tak, to jeszcze nie jest sprecyzowane. Nie możemy dogadać się z Rosjanami w sprawie przejścia przez ich wody. Liczę, że za dwa lata wypłynę, ale to wszystko będzie zależało od kondycji psychicznej i fizycznej. Ja już mam swoje lata.
To teraz musi się Pan – Panie Bronisławie przyznać ile lat ma? - 2 marca kończę 61 lat.
To świetny wiek dla żeglarza. - W żeglarstwie ekstremalnym liczy się na doświadczenie, choć nie ma reguły.
![](../../../gfx/radiopik/images/drozdzia/audycje/zwierzenia/v/bronislaw_radlinski1.jpg) foto: Agnieszka Stabińska © www.solanus.pl
Zwierzenia przy muzyce notowała MAGDA JASIŃSKA.Zapraszamy do słuchania wywiadów wraz z muzykąwe wtorki o godz.23.03oraz w soboty o godz. 15.05.
|
wstecz
|
|
|
![](images/spacer.gif) |
|
|
![](images/spacer.gif) |
|