|
 |
W chwili obecnej nie dysponujemy żadnymi informacjami.
|
|
 |
 |
 |
|
 |
|
 |
Archiwum |
 |
|
 |
Wojciech Jazdon |
 |
2012-02-20
|
Co tydzień - w nocy z wtorku na środę -jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką...z niecodziennymi gośćmi... niecodziennymi tematami...W nocy 14 lutego 2012 rokugościem w studiu Radia PiK był : WOJCIECH JAZDON
 – podróżnik, dyrektor wydziału organizacyjno-administracyjnego Urzędu Miasta w Bydgoszczy.
Jesteś bardziej podróżnikiem czy urzędnikiem? - Zawsze starałem się funkcjonować w takim trójkącie. Praca jest bardzo ważna, z drugiej strony hobby jako uzupełnienie tej pracym a z trzeciej coś co jest najważniejsze czyli rodzina.
Pasja jest w życiu bardzo ważna. - Też tak uważam, nie wolno lekceważyć pasji cokolwiek by to było, bo można zbierać znaczki, pocztówki, podróżować po Polsce – świecie. U mnie jest to przede wszystkim podróżowanie. Także zbieram książki i czytam je. To pasja trochę wyniszczająca, bo człowiek w dzisiejszym czasie biega za wszystkim, praktycznie na czytanie czasu nie ma. Mam też inne hobby jak kino, teatr, ale podróżowanie jest na pierwszym miejscu.
Wypełnimy ankietę osobową – znak zodiaku? - Rak.
To rzeczywiście rodzina jest bardzo ważna. - Fantastycznie się realizuje w rodzinie, choć nie wszystko jest proste. Mam trzy kobiety wokół siebie, żonę i dwie córki. Wszystkie Panie stawiają mi bardzo duże wymagania. To jest moja autentyczna i absolutna pasja. Dla mnie nie jest problemem pojechanie z dziećmi na basen czy zajęcia, to dla mnie przyjemność.
Wady? - Używam za dużo słów.
Zalety? - Mam ich trochę…
Wszyscy stwierdziliśmy w redakcji, że jesteś dobrym człowiekiem. - Oj bardzo dziękuję. Staram się nikomu nie zrobić w sposób świadomy przykrości, jestem trochę pracowity, jestem dosyć konsekwentny.
A drobne słabości, z którymi walczysz? - Walczę, żeby mniej jeść. Nie stosuję jakiejś diety, po prostu staram się sobie odmawiać. Na jednej z wypraw razem z kolegami doświadczyliśmy głodu. Usłyszałem takie stwierdzenie, że jak raz człowiek doświadczy głodu nigdy już o tym nie zapomni. Mogę to potwierdzić, od tej wyprawy minęło już kilkanaście lat, a ja mam z tym problem. Ale staram się okłamywać swój organizm, na przykład pijąc wodę.
Jesteś bydgoszczaninem? - Tak, tutaj uczyłem się w szóstym liceum, to była szkoła charakteru. Potem studia prawnicze na Uniwersytecie Adama Mickiewicza.
Prawo wybrałeś świadomie? - Jako jedyny w rodzinie, bo u nas są sami lekarze, tylko mój tato jest naukowcem. Wybrałem prawo bo podobno ładnie mówiłem /śmiech/, a niektórzy mówili, że na prawie jest luz, co szybko zweryfikowałem. Studiowałem siedem lat, już wtedy zaczęło mnie ciągnąć w świat. Bardzo chciałem zarobić i zwiedzić. Udało mi się zjechać wówczas duży kawał świata.
Kiedy ta dusza podróżnika się odezwała? - Chyba bardzo wcześnie. Zawsze mnie gnało w świat. Jako dzieci jeździliśmy z rodzicami w góry. A będąc w Szwecji przy zbiorach ziemniaków usłyszałem w radiu Koszalin audycję o wyprawach i zacząłem szukać środowiska, tak dotarłem do Wojtka Moskala. Tak się zaczęło – 1994 rok pierwsza polarna wyprawa, przejście zamarzniętej zatoki Botnickiej, to było pierwsze polskie przejście.
Jakie cechy charakteru musi mieć podróżnik, żeby się nie złamać. - Tyle razy ile byłem słaby, tyle razy byłem bohaterem. Trzeba się poukładać wewnętrznie. Człowiek musi ten wyjazd w sobie nosić. Na pewno jakiś hart ducha trzeba mieć. Choć nie ma odwagi bez lęku. Wiem co to znaczy bać się.
Czy za każdym razem cel podróży to jest podnoszenie sobie poprzeczki? - Był taki moment, że tak i w jakimś sensie to trwa. Było przejście Botnickie, przejście Islandii, potem Spitsbergen – to było pierwsze światowe przejście, ekstremalna wyprawa, szliśmy 55 dni, była to fantastyczna przygoda. Był taki moment, że interesowały mnie przejścia polarne, potem chciałem, żeby to były pierwsze polskie, potem pierwsze światowe, następnie były kajaki – interesowało mnie pływanie po morzu. Staram się to tak wszystko ustawiać wiedząc, że nic nie muszę. Między jedną a drugą wyprawą robię przerwę. I tak na przykład po Islandii pojechaliśmy na Ukrainę na pontony, żeby niczego nie gonić. To musi być zawsze radość przeżywania tej przyrody.
Musisz być znakomicie zorganizowany? - No muszę być dobrze zorganizowany, mój kalendarz mam wypełniony na cztery lata do przodu, to ułatwia i pomaga nosić w sobie kolejną wyprawę.
Jaka będzie następna wyprawa? - Za wszystkie wyczyny się płaci, już kolana nie te, kręgosłup boli. Bardzo chciałbym wrócić po wielu latach przerwy, na jakąś wyprawę polarną. Ten świat jest nieprawdopodobny. Ta prostota daje ogromne wyciszenie i człowiek wchodzi na inny pułap myślenia. Chciałbym też wrócić do kajaków, obiecałem jednak żonie, że się nie wyprawię przez dwa lata.
Jak przekraczasz próg domu wkraczasz w rządy swojej żony? - U nas jest naprawdę demokracja i się świetnie dogadujemy. Wspieramy się, mając świadomość swoich słabości. W pewnych sprawach zdanie żony jest dominujące, ale raczej wszystko rozwiązujemy kompromisowo. W domu jestem dobry w sprzątaniu i myciu naczyń.

Zwierzenia przy muzyce notowała MAGDA JASIŃSKA.Zapraszamy do słuchania wywiadów wraz z muzykąwe wtorki o godz.23.03oraz w soboty o godz. 15.05.
|
wstecz
|
|
|
 |
|
|
 |
|