|
|
W chwili obecnej nie dysponujemy żadnymi informacjami.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Archiwum |
|
|
|
Janusz Zemke |
|
2012-01-23
|
Co tydzień - w nocy z wtorku na środę -jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką...z niecodziennymi gośćmi... niecodziennymi tematami...W nocy 17 stycznia 2012 rokugościem w studiu Radia PiK był : JANUSZ ZEMKE – poseł do Parlamentu Europejskiego – Sojusz Lewicy Demokratycznej.
Spróbujemy oderwać się od wielkiej polityki. Na początek wypełnimy ankietę osobową - znak zodiaku? - Ryba, urodziłem się 24 lutego 1949 roku.
I taka cichutka, spokojna? - Ryba jest istotą przewidywalną, choć w przeciwieństwie do Ryb nie lubię pływać w politycznej wodzie. Natomiast moje hobby to łowienie ryb, coraz częściej jestem miłosierny i wypuszczam je z powrotem. Natomiast moja żona jest zodiakalną lwica i ten związek Ryby z Lwem sprawdza się od 38 lat.
To wiadomo kto rządzi w domu. - Trzymam się zasady, że przekraczając próg domu wkraczam w rządy mojej żony.
Przyzna się Pan do swoich wad? - Mam ich mnóstwo, zawsze wiele czytałem i uczyłem się, a mniej zwracałem uwagę na rozwój fizyczny. Nie potrafię dobrze pływać, nie jeżdżę na nartach, to jest na pewno mankament. Mam też inne wady charakterologiczne, np. niepotrzebnie się szybko denerwuję i wydaje zbyt szybko sądy o innych – ale pracuję nad tym.
Zalety? - A mam zalety?
Na pewno – skoro jest Pan ulubieńcem dziennikarzy. - Staram się traktować ludzi i sprawy poważnie. Czasami przesadzam z planowaniem, lubię wiedzieć co będzie. Na całe szczęście w Parlamencie Europejskim, w przeciwieństwie do polskiego sejmu, można wiele spraw planować.
A przyzna się Pan do swoich słabości? Nie są to nałogi. - Nie palę, ale kiedyś jako uczeń bardzo krótko paliłem. Z napojów alkoholowych lubię ostatnio piwo, wynika to z miejsca, w którym często przebywam. W Belgi jest bardzo wiele gatunków dobrego piwa. Do tego zrobiłem się ostatnio łakomy, jak widzę dobre jedzenie, nie potrafię się powstrzymać.
Jest Pan bydgoszczaninem. Gdzie znajdował się dom rodzinny? - Osiedle Leśne – ulica Dębowa 7. Wprowadziliśmy się tam gdy miałem sześć lat, mojego tatę przeniesiono z Inowrocławia do Bydgoszczy. Potem mieszkałem w kilku miejscach, ale dom rodzinny kojarzę z Osiedlem Leśnym.
Tata był wojskowym? - A właśnie, że nie – mój tata był prawnikiem i magistrem rolnictwa. Po wojnie był burmistrzem Kowalewa Pomorskiego, należał do PPS, później pracował w oświacie rolniczej. Tam gdzie zamieszkaliśmy byli sami wojskowi, jedynie ja byłem dzieckiem cywila. Dopiero w szkole zafascynowałem się wojskiem, kiedy poznałem córkę pewnego wojskowego.
Tata był prawnikiem i Pan poszedł w jego ślady? - Poszedłem w ślady taty i mamy. Ale droga jest jeszcze dłuższa, bo w linii mamy jestem prawnikiem w ósmym pokoleniu.
Podobno był Pan niezłym studentem UMK? - Podobno, studiowałem na wydziale prawa, startowało nas około ośmiuset osób, przyjęto ponad dwieście. Pracę magisterską napisałem na pięć, a średnią miałem 4,7.
Co było po studiach? - Rozpocząłem pracę w Wyższej Szkole Inżynierskiej, byłem asystentem – a potem poszedłem do Związku Młodzieży Socjalistycznej.
I piął się Pan po szczeblach kariery politycznej? - Aż doszedłem na Wiejską – zostałem wybrany do Sejmu. Byłem posłem w polskim parlamencie 20 lat, przeżyłem właściwie tam wszystko, łącznie ze zmianą ustroju.
Czy przeprowadzka z domu do Warszawy była trudna? - To był dość poważny problem. Jak zostałem posłem to ponad połowę swojego czasu spędzałem poza domem. Miałem wtedy troje małych dzieci i musiałem się na coś zdecydować. Dziś stałe zameldowanie mam w Warszawie, mam swój pokój u siostry w Bydgoszczy, wynająłem mieszkanie w Brukseli, mam stały pokój w Strasburgu i mam domek typu Brda w Borach Tucholskich. Tam odpoczywam, bo wokoło są piękne lasy i blisko jezioro, w którym łowię ryby.
Czy przez te lata zmieniły się życiowe priorytety? - Każdy musi przeżyć jakiś wstrząs. Dla mnie momentem głębokiej refleksji była ciężka choroba, z której na szczęście wyszedłem. W 2002 roku w zupełnie przypadkowej sytuacji dowiedziałem się, że mam duży guz na nerce, usunięto mi nerkę, wtedy schudłem 28 kilogramów, ale wyszedłem z tego również psychicznie. Wtedy nastąpiło totalne przewartościowanie.
Ale nadal jest Pan pracoholikiem. - Tak, ale jestem bardzo metodyczny, co za tym idzie i pewnie nudny.
Jak Pan to robi, że mimo upływu wielu lat cały czas jest Pan osobą, którą lubią koledzy politycy z różnych ugrupowań i dziennikarze? - No nie wszyscy. Staram się odnosić z szacunkiem do wszystkich, wiem że mądrzy i głupi są we wszystkich ugrupowaniach i grupach zawodowych. Miło jest jednak gdy podchodzą do mnie dziennikarze i pytają o opinię w dziedzinie obronności, traktując mnie jako fachowca. Nigdy nie starałem się być specjalistą od wszystkiego. Lubię przewidywalność, odpowiedzialność i planowanie.
Zwierzenia przy muzyce notowała MAGDA JASIŃSKA.Zapraszamy do słuchania wywiadów wraz z muzykąwe wtorki o godz.23.03oraz w soboty o godz. 15.05.
|
wstecz
|
|
|
|
|
|
|
|