|
|
W chwili obecnej nie dysponujemy żadnymi informacjami.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Archiwum |
|
|
|
Elżbieta Zapendowska |
|
2011-11-07
|
Co tydzień - w nocy z wtorku na środę -jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką...z niecodziennymi gośćmi... niecodziennymi tematami...W nocy 24 października 2011 rokugościem w studiu Radia PiK była : ELŻBIETA ZAPENDOWSKA
nauczyciel śpiewu, specjalistka od emisji głosu, krytyk muzyczny
Czy zawód, który Pani uprawia fachowo nazywa się trenerem wokalnym? - Nie, to jest taka moda na nazywanie nauczycieli śpiewu trenerami. Trochę mnie to szokuje. W którym momencie wiedziała Pani, że będzie uczyć śpiewu? - To był przypadek. Skończyłam szkołę muzyczną i zaczęłam uczyć gry na fortepianie. Było to potwornie nudne, więc po latach postanowiłam zmienić coś w swoim życiu. Zaczęłam pracować w Wojewódzkim Domu Kultury, dałam ogłoszenie w prasie, że poszukuję wokalistów. I tak się zaczęło … zgłosiło się tak wielu znakomitych ludzi, że sama zgłupiałam. Zawsze się interesowałam piosenką i poczułam się jak ryba w wodzie, choć jeszcze niczego nie potrafiłam, więc podpatrywałam najlepszych i sama się uczyłam. To cały czas sprawia Pani frajdę? - Różnie, wiem, że człowiek się uczy najwięcej na najmniej zdolnych, ale praca z niezdolnymi to jest „orka na ugorze”.
Są przypadki beznadziejne, z których się nie da już niczego wykrzesać? - To jest indywidualna sprawa. Niektórzy są bardzo zdolni i zachwyceni sobą i wtedy praca się posuwa jak obciążony wół.
Pierwszy spektakularny sukces to Edyta Górniak? - Były już wcześniej, moi studenci zaczęli zdobywać nagrody na festiwalach, dostawali się do szkół artystycznych m.in. do Katowic. To mi dało do zrozumienia, że jestem świetna, co było złudne bo byłam po prostu głupia. Skąd ten samokrytycyzm? - Pokora jest podstawą wszystkiego. Kiedyś byłam przekonana, że śpiewać dobrze to już jest sukces, a to nie prawda. Dobry głos to jeden ze stu procent, które składają się na sukces. Kiedyś ktoś pokątnie powiedział, że u Zapendowskiej wszyscy dobrze śpiewają, ale wszyscy tak samo. Wtedy mi się zapaliło czerwone światło. Całe szczęście, że wreszcie do mnie dotarło, że tylko to co nas odróżnia jest interesujące. Dziś młodzi ludzie mogą się sprawdzić w programach telewizyjnych, ale też jest i wiele szkół. - Tak, dziś jest zupełnie inna sytuacja niż kiedyś. Jest dostęp do każdego wokalisty świata za pomocą kliknięcia. Każdy wybiera co chce, choć nie dla każdego jest program telewizyjny, gdzie trzeba się przepchać trochę łokciami, nie dla każdego jest szkoła muzyczna, bo to co w nas najlepsze zabija. Trzeba słuchać siebie i innych, i mądrze wybierać. Wszystko zaczęło się od „Idola”. To była trudna decyzja? - To była bardzo śmieszna sytuacja. Byłam finansowo uboga, świeżo mieszkałam w Warszawie i egzystowałam od miesiąca do miesiąca. Pracowałam akurat w teatrze Roma, ale to była praca na chwilę. Zastanawiałam się z czego będę żyć i zadzwonił telefon. Producent z Polsatu zaproponował mi występ w „Idolu”. Ponieważ sam Polsat to nie była moja bajka, to postanowiłam zobaczyć oryginalny program z Wielkiej Brytanii – spodobał mi się, i z obawami jak on wypadnie w tej telewizji zgodziłam się. Takie Pani miejsce na ziemi to Opole? - I tak i nie. Wychowałam się w Opolu, a urodziłam w Starachowicach. W Opolu mieszkałam najdłużej, było różnie. Pod koniec już myślałam o zmianie miejsca, bo wszyscy ze mną walczyli. Dostałam propozycję pracy w Warszawie przy produkcji „Metra”, to było zrządzenie losu do momentu kiedy się z niej nie wyprowadziłam.
Na wieś? - Lubię duże miasta, bo lubię być anonimowa, ale trudno być anonimową jak się pracuje w telewizji. Do pewnego momentu Warszawa mi bardzo pasowała, ale cieszę się, że uciekłam z miasta. A tam dwa dzikie koty... - Mieszkam tam od roku, odróżniam już rośliny szlachetne od chwastów. Wracam z radością do domu.
Czas na ankietę osobową. Znak zodiaku? - Byk.
Przyzna się Pani do swoich wad? - Przede wszystkim jestem mało systematyczna, szybko się nudzę, jestem bałaganiarą i często zapominam. Jestem fizycznie tchórzliwa, boję się agresji. Psychicznie jestem straszny chojrak. A zalety? - Uważam, że jestem dobrym człowiekiem. Nigdy nie wypominam, że komuś pomogłam i nigdy nie jestem matką czyjegoś sukcesu. Słabości, z którymi Pani walczy? - Walczę z niesystematycznością. Nie lubię sztampy – lubię włożyć kij w mrowisko.
W domu jest Pani "normalną babą"? -Gotuję, ale nie codziennie.
Pani praca nie pozwala wpaść w rutynę. - Ale ja się bardzo tego boję, bo rutyna zabija. Trzeba podpatrywać młodych ludzi, niekiedy trochę trwa zanim przyznam im rację, ale się uczę.
Zwierzenia przy muzyce notowała MAGDA JASIŃSKA. Zapraszamy do słuchania wywiadów wraz z muzyką we wtorki o godz.23.03 oraz w soboty o godz. 15.05.
|
wstecz
|
|
|
|
|
|
|
|