Niedziela 2024.04.28 Imieniny: Ludwika, Pawła, Piotra Posłuchaj Radia PiK w Internecie
Jesteś w:   Audycje » Zwierzenia przy muzyce » Archiwum Pogoda: duże zachmurzenie temp. 16 °C ciśn. 992 hPa » 
Wyszukiwarka
Menu
Lista przebojów
notowanie: 1174
z dnia: 17-03-2013
1 Niebezpiecznie piękny świt
Plateau
2 Lili
Enej
3 When A Blind Man Cries
Metallica
 więcej

RSS

W chwili obecnej nie dysponujemy żadnymi informacjami.

 
 





 
 

 


Archiwum
Włodzimierz Michalski
2011-10-17

Co tydzień - w nocy z wtorku na środę -
jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką...
z niecodziennymi gośćmi... niecodziennymi tematami...

W nocy 11 października 2011 roku
gościem w studiu Radia PiK będzie:

WŁODZIMIERZ  MICHALSKI

– trener polskich tyczkarzy – mistrza świata z Deagu: Pawła Wojciechowskiego
oraz Łukasza Michalskiego, który zajął czwarte miejsce
na mistrzostwach świata w Korei.


Tyczka stała się bydgoskim sportem?
- Tyczka i historia tej dyscypliny związana jest z osobą Romana Dakiniewicza. Uważam, że on jest profesorem jeżeli chodzi o przygotowanie, nabór, selekcję i konstruowanie tej bazy – fundamentu do treningu wyczynowego. Od 50 lat tworzy historię bydgoskiej tyczki.

A Pan jest kontynuatorem pana Dakiniewicza?
- To był przypadek. Łukasz – mój syn – kiedy kończył liceum rozważał pójście na medycynę, a żeby kontynuować sport musiałby przejść do trenera, który wzniósłby go na mistrzostwo. Wziąłem go wówczas, licząc na to że lepiej będzie jak podejmie studia w Bydgoszczy. Od tego się zaczęło, później Roman przekazał mi Pawła Wojciechowskiego i tak pracuje z tą dwójką.

Wypełnimy ankietę osobową – znak zodiaku?
- Rak.

Domator?
- Tak, staram się też nie wchodzić w konflikty, wycofuje się gdy niepotrzebne słowo mogłoby spowodować konflikt.

Wady?
- Trudne pytanie…

Jest Pan wybuchowy?
- Też – podobno Raki nie stawiają na swoim, ale w niektórych momentach staram się udowadniać, że mam rację.

Zalety?
- Zalet mam mniej. Na pewno upór, cokolwiek sobie postanowię staram się dążyć do celu. Moje treningi są oparte o naukę bardziej niż o doświadczenie.

A słabości, z którymi Pan walczy …?
- Papierosy… Wstyd się przyzna,ć ale palę o 49 lat i nigdy nie rzucałem. Oczywiście nikomu nie polecam tego stylu życia. Proszę nie brać ze mnie przykładu.

Dzieci jednak nie palą?
- Nie, Adrian próbował, synowa również, ale teraz nie palą.

To przedstawmy dzieci.
- Eliza, która jest matką sześciorga dzieci, Adrian pracuje w Operze Nova, Asia od tego roku rozpoczyna studia w Warszawie i Łukasz jest na piątym roku medycyny. To bardzo trudne łączenie medycyny z treningiem, a jego średnia to 4.42.

Czyli nie ma dla niego taryfy ulgowej na studiach?
- Absolutnie. Bardzo poważnie podchodzi do studiów. Rozpoczyna zajęcia o 7.30 potem wykłady i popołudniem lub wieczorem trening.

Nie tylko Łukasz jest tyczkarzem w Pana rodzinie?
- Jeśli chodzi o Łukasza to był przypadek, byliśmy na obozie w Spale, ja prowadziłem reprezentację regionu skoczkiń wzwyż i Łukaszowi bardzo spodobała się tyczka, miał wówczas 12 lat i obserwował treningi prowadzone przez Romana Dakiniewicza. A Asia grała w piłkę siatkową i to z powodzeniem, ale w momencie kiedy raz spróbowała tyczki już nie wróciła do piłki. Dziś nie skacze, trening tyczkarski to trening ogólnorozwojowy i pewnie jej się to przyda w życiu. Teraz studiuje na AWF w Warszawie.

Jest Pan bydgoszczaninem?
- Nie, pochodzę z Łęczycy. Tam się uczyłem i uprawiałem sport. Potem studiowałem w Poznaniu na AWFie. Sport był całym moim życiem. W małym miasteczku nie ma wielkiego wyboru, ja miałem świetnych nauczycieli.

Co było po Poznaniu?
- Wróciłem do Łęczycy, ale w międzyczasie spotkałem żonę, która pochodzi z Bydgoszczy i tu przyjechałem. Na początku było liceum ogólnokształcące nr 6 w Bydgoszczy, tam uczyłem WF i szybko zaproponowano mi przejście do liceum nr 7 gdzie były klasy sportowe i tak miałem pierwszą styczność z Zawiszą.

Najpierw był skok wzwyż?
- Tak, kiedy urodziły się kolejne dzieci Łukasz i Asia, rozpocząłem pracę na Akademii Medycznej. Dopiero w 2000 roku kiedy Jarek Kotlewicz, który był moim wychowankiem, chciał powrócić do skakania, ja wróciłem do Zawiszy.

Jaka jest najważniejsza rola trenera już na zawodach?
- Proste uwagi, pomoc psychologiczna. Jeżeli ktoś krzyczy na zawodnika podczas zawodów, to znaczy, że nie zrobił tego co powinien wcześniej.

Chciał Pan wycofać Pawła Wojciechowskiego z samych zawodów w Korei?
- Miał kłopoty aklimatyzacyjne. Różnica czasowa i start na trzech kontynentach w ostatnich tygodniach – to powodowało, że nie wiedzieliśmy jak zachowa się ich organizm. Udało się uporać z aklimatyzacją dopiero przed finałem.

To duży stres dla trenera?
- Wiedziałem, że Paweł jest wyjątkowo utalentowany, od strony specjalistycznej był przygotowany przez Romana bardzo dobrze, musieliśmy popracować na ogólnym rozwojem. Zdecydowałem się na dość drastyczny trening, w różnych płaszczyznach. Paweł jest fajterem absolutnym, jak jest w formie nie ma dla niego granic. W tym roku poprawił się aż o 31 cm.

Liczył Pan na medal dla Łukasza?
- Tak, ale widziałem w jakiej formie jest Lazaro Borges i ten medal się oddalał. Łukasz jednak nie może być niezadowolony. Łączył studia, miał kontuzję po przyjeździe z obozu kondycyjnego, kilka tygodni nie oddał żadnego skoku. Potem były kłopoty na wojskowy igrzyskach w Rio de Janeiro. On musi być zadowolony z wyników jakie osiągnął w tym roku, ja jestem z niego dumny.

Jest Pan w domu przydatny?
- Na pewno moja żona chciałaby żebym robił więcej. Obiecuję Danusiu, że w tym roku będę więcej Ci pomagał.





Zwierzenia przy muzyce notowała MAGDA JASIŃSKA.
Zapraszamy do słuchania wywiadów wraz z muzyką
we wtorki o godz.23.03
oraz w soboty o godz. 15.05.


wstecz
realizacja: ideo Polskie Radio PiK|UKF 100,1 MHz|Włocławek 100,3 MHz|Brodnica 106,9 MHz
ul.Gdańska 48, 85-006 Bydgoszcz, tel.+48 (52) 32 74 000, fax+48 (52) 34 56 013, e-mail:
start wstecz do góry