|
 |
W chwili obecnej nie dysponujemy żadnymi informacjami.
|
|
 |
 |
 |
|
 |
|
 |
Archiwum |
 |
|
 |
Włodzimierz Michalski |
 |
2011-10-17
|
Co tydzień - w nocy z wtorku na środę -jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką...z niecodziennymi gośćmi... niecodziennymi tematami...W nocy 11 października 2011 rokugościem w studiu Radia PiK będzie: WŁODZIMIERZ MICHALSKI – trener polskich tyczkarzy – mistrza świata z Deagu: Pawła Wojciechowskiego oraz Łukasza Michalskiego, który zajął czwarte miejsce na mistrzostwach świata w Korei.
Tyczka stała się bydgoskim sportem? - Tyczka i historia tej dyscypliny związana jest z osobą Romana Dakiniewicza. Uważam, że on jest profesorem jeżeli chodzi o przygotowanie, nabór, selekcję i konstruowanie tej bazy – fundamentu do treningu wyczynowego. Od 50 lat tworzy historię bydgoskiej tyczki.
A Pan jest kontynuatorem pana Dakiniewicza? - To był przypadek. Łukasz – mój syn – kiedy kończył liceum rozważał pójście na medycynę, a żeby kontynuować sport musiałby przejść do trenera, który wzniósłby go na mistrzostwo. Wziąłem go wówczas, licząc na to że lepiej będzie jak podejmie studia w Bydgoszczy. Od tego się zaczęło, później Roman przekazał mi Pawła Wojciechowskiego i tak pracuje z tą dwójką.
Wypełnimy ankietę osobową – znak zodiaku? - Rak.
Domator? - Tak, staram się też nie wchodzić w konflikty, wycofuje się gdy niepotrzebne słowo mogłoby spowodować konflikt.
Wady? - Trudne pytanie…
Jest Pan wybuchowy? - Też – podobno Raki nie stawiają na swoim, ale w niektórych momentach staram się udowadniać, że mam rację.
Zalety? - Zalet mam mniej. Na pewno upór, cokolwiek sobie postanowię staram się dążyć do celu. Moje treningi są oparte o naukę bardziej niż o doświadczenie.
A słabości, z którymi Pan walczy …? - Papierosy… Wstyd się przyzna,ć ale palę o 49 lat i nigdy nie rzucałem. Oczywiście nikomu nie polecam tego stylu życia. Proszę nie brać ze mnie przykładu.
Dzieci jednak nie palą? - Nie, Adrian próbował, synowa również, ale teraz nie palą.
To przedstawmy dzieci. - Eliza, która jest matką sześciorga dzieci, Adrian pracuje w Operze Nova, Asia od tego roku rozpoczyna studia w Warszawie i Łukasz jest na piątym roku medycyny. To bardzo trudne łączenie medycyny z treningiem, a jego średnia to 4.42.
Czyli nie ma dla niego taryfy ulgowej na studiach? - Absolutnie. Bardzo poważnie podchodzi do studiów. Rozpoczyna zajęcia o 7.30 potem wykłady i popołudniem lub wieczorem trening.
Nie tylko Łukasz jest tyczkarzem w Pana rodzinie? - Jeśli chodzi o Łukasza to był przypadek, byliśmy na obozie w Spale, ja prowadziłem reprezentację regionu skoczkiń wzwyż i Łukaszowi bardzo spodobała się tyczka, miał wówczas 12 lat i obserwował treningi prowadzone przez Romana Dakiniewicza. A Asia grała w piłkę siatkową i to z powodzeniem, ale w momencie kiedy raz spróbowała tyczki już nie wróciła do piłki. Dziś nie skacze, trening tyczkarski to trening ogólnorozwojowy i pewnie jej się to przyda w życiu. Teraz studiuje na AWF w Warszawie.
Jest Pan bydgoszczaninem? - Nie, pochodzę z Łęczycy. Tam się uczyłem i uprawiałem sport. Potem studiowałem w Poznaniu na AWFie. Sport był całym moim życiem. W małym miasteczku nie ma wielkiego wyboru, ja miałem świetnych nauczycieli.
Co było po Poznaniu? - Wróciłem do Łęczycy, ale w międzyczasie spotkałem żonę, która pochodzi z Bydgoszczy i tu przyjechałem. Na początku było liceum ogólnokształcące nr 6 w Bydgoszczy, tam uczyłem WF i szybko zaproponowano mi przejście do liceum nr 7 gdzie były klasy sportowe i tak miałem pierwszą styczność z Zawiszą.
Najpierw był skok wzwyż? - Tak, kiedy urodziły się kolejne dzieci Łukasz i Asia, rozpocząłem pracę na Akademii Medycznej. Dopiero w 2000 roku kiedy Jarek Kotlewicz, który był moim wychowankiem, chciał powrócić do skakania, ja wróciłem do Zawiszy.
Jaka jest najważniejsza rola trenera już na zawodach? - Proste uwagi, pomoc psychologiczna. Jeżeli ktoś krzyczy na zawodnika podczas zawodów, to znaczy, że nie zrobił tego co powinien wcześniej.
Chciał Pan wycofać Pawła Wojciechowskiego z samych zawodów w Korei? - Miał kłopoty aklimatyzacyjne. Różnica czasowa i start na trzech kontynentach w ostatnich tygodniach – to powodowało, że nie wiedzieliśmy jak zachowa się ich organizm. Udało się uporać z aklimatyzacją dopiero przed finałem.
To duży stres dla trenera? - Wiedziałem, że Paweł jest wyjątkowo utalentowany, od strony specjalistycznej był przygotowany przez Romana bardzo dobrze, musieliśmy popracować na ogólnym rozwojem. Zdecydowałem się na dość drastyczny trening, w różnych płaszczyznach. Paweł jest fajterem absolutnym, jak jest w formie nie ma dla niego granic. W tym roku poprawił się aż o 31 cm.
Liczył Pan na medal dla Łukasza? - Tak, ale widziałem w jakiej formie jest Lazaro Borges i ten medal się oddalał. Łukasz jednak nie może być niezadowolony. Łączył studia, miał kontuzję po przyjeździe z obozu kondycyjnego, kilka tygodni nie oddał żadnego skoku. Potem były kłopoty na wojskowy igrzyskach w Rio de Janeiro. On musi być zadowolony z wyników jakie osiągnął w tym roku, ja jestem z niego dumny.
Jest Pan w domu przydatny? - Na pewno moja żona chciałaby żebym robił więcej. Obiecuję Danusiu, że w tym roku będę więcej Ci pomagał.

Zwierzenia przy muzyce notowała MAGDA JASIŃSKA. Zapraszamy do słuchania wywiadów wraz z muzyką we wtorki o godz.23.03 oraz w soboty o godz. 15.05.
|
wstecz
|
|
|
 |
|
|
 |
|