|
|
W chwili obecnej nie dysponujemy żadnymi informacjami.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Archiwum |
|
|
|
Ewa Mes |
|
2011-08-01
|
Co tydzień - w nocy z wtorku na środę -jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką...z niecodziennymi gośćmi... niecodziennymi tematami...W nocy 26 lipca 2011 rokugościem w studiu Radia PiK była : EWA MES
– Wojewoda Kujawsko-Pomorska.
posłuchaj
Na początek wypełnimy ankietę osobową – znak zodiaku? - Byk
Przyzna się Pani do swoich wad? - Dużo ich mam, jestem może trochę czepialska i zbyt dociekliwa. Zwracam uwagę na dokładność, choć nie zawsze jestem zadowolona z własnej.
To elastycznie przeszłyśmy z wad do zalet. Może jeszcze znajdziemy kolejne? - Trudno o sobie mówić. A czy Byki są dobre? Chyba jestem normalnym człowiekiem.
Z jakimi słabościami Pani walczy? - Lubię słodycze, choć mogę sobie na nie pozwolić. Dzień bez słodkiego jest dla mnie smutny. Poza tym nałogów innych nie mam.
Dom rodzinny gdzie się znajduje? - We Włókach. To jest dłuższa historia. Za młodzieńczych lat mieszkałam w innym domu – swoich rodziców, a potem wyszłam za mąż za mieszkańca swojej miejscowości, choć przyjezdnego, i teraz mieszkam w jego gospodarstwie. Kocham swoją wieś, dobrze się tu czuję.
Do szkoły Pani chodziła najpierw we Włókach? - Tak, po szkole podstawowej, ponieważ chciałam iść na farmację szukałyśmy z mamą liceum z łaciną, wybrałam III Liceum Ogólnokształcące w Bydgoszczy. Wielkim sentymentem wspominam tę szkołę – chodziłam do klasy żeńskiej, byliśmy "świętą" klasą, nie chodziliśmy na wagary.
Po maturze poszła Pani na farmację? - Tak – ale ponieważ mam pewną wadę, w dzieciństwie uszkodzono mi błonę bębenkową i nie słyszę na jedno ucho, miałam kłopot ze słyszeniem poleceń. Przerwałam więc studia, zajęłam się chorą wówczas mamą i młodszym rodzeństwem, a następnie wyszłam za mąż i urodziłam dzieci. Dopiero kiedy dzieci były odchowane czułam się cały czas niedowartościowaną bez studiów i rozpoczęłam naukę w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Bydgoszczy.
W dojrzalszym wieku się inaczej studiuje? - Tak, wówczas człowiek to docenia.
Po studiach drzwi do kariery otworzyły się szeroko? - Nigdy nie marzyłam o karierze zawodowej, na pierwszym miejscu stawiałam rodzinę. Wiedziałam, że praca zawodowa odbywa się zawsze kosztem rodziny. Przez szereg lat pracowałam w Urzędzie Gminy w Świekatowie i tam otrzymałam propozycję przejścia do pracy w Urzędzie Marszałkowskim, w Departamencie Rolnictwa i Obszarów Wiejskich, i tak się zaczęło. Potem przeszłam z Torunia do Bydgoszczy i kierowałam delegaturą urzędu.
Praca urzędniczki może dawać satysfakcję? - Oj tak, swoją pracą można służyć człowiekowi, zresztą wyznaję taką zasadę: - Aby urząd służył obywatelowi, a nie obywatel urzędowi.
Czy w momencie, kiedy zaproponowano Pani stanowisko wojewody miała Pani moment zawahania? - Tak, początkowo zaproponowano mi stanowisko wicewojewody i już się z tą myślą oswoiłam. Kiedy się później okazało, że to ja mam objąć urząd samego wojewody chwilę się zastanawiałam, ale przyjęłam.
Zmieniło się Pani życie? - Na pewno, rodzina na tym trochę cierpi. Naszym zwyczajem były wspólne podwieczorki i kolacje. Dziś podwieczorki przygotowuje moja córka, a ja jak jestem gotuję lekką kolację. Za to staram się wynagradzać mojej rodzinie te niedogodności w soboty i niedziele – o ile wówczas nie pracuję.
Wstaje Pani wcześnie? - Nie tak wcześnie – o 5.20. Lubię wcześnie wstawać.
Dla niektórych to noc. Jednak jakoś pogodziła Pani organizacyjnie swoją pracę z życiem prywatnym? - Wszystko można pogodzić. Na początku brałam ze sobą z domu kanapkę do urzędu, ale najczęściej z nią wracałam, więc teraz jem rano w domu i drugiego śniadania już nie biorę.
Jak Pani wypoczywa, bo chyba nie pracując w gospodarstwie? - To daje mi też pewną przyjemność. Niekiedy jeżdżę na rowerze po okolicach, rozmawiam z ludźmi, a w domu lubię gotować. Najbardziej wypoczywam będąc z rodziną.
Czy jak została Pani wojewodą sąsiedzi się trochę zdystansowali? - Tak, ale jedynie przez pewną chwilę. Chyba swoim zachowaniem nie dałam powodów do utrzymania takiego dystansu. Mam wrażenie że moi sąsiedzi są dumni, że osoba z ich otoczenia jest wojewodą.
Specjalności w kuchni? - Na świętego Marcina robiłam gęsinę, lubię kuchnię prostą i zdrową. Wielką wagę przywiązuję do prawdziwego – nieprzetworzonego jedzenia. Piekę różne ciasta, choć gorzej wychodzi mi drożdżówka.
Nigdy nie brała Pani pod uwagę możliwości przeniesienia do Bydgoszczy? - Nie, nigdy nie fascynowało mnie mieszkanie w mieście. Lubię tu przyjeżdżać, korzystać z dobrodziejstw miejskich, ale mieszkam na wsi.
Codziennie Pani musi dojeżdżać. - Tak – dawniej do Osiedla Leśnego dojeżdżałam w kwadrans, dziś zajmuje mi to więcej czasu.
Czego Pani nie lubi w pracy? - Niedoskonałości.
Ale prawdziwej doskonałości nie ma. - I trzeba się z tym oswoić.
Zwierzenia przy muzyce notowała MAGDA JASIŃSKA. Zapraszamy do słuchania wywiadów wraz z muzyką we wtorki o godz.23.03 oraz w soboty o godz. 15.05.
|
wstecz
|
|
|
|
|
|
|
|