|
|
W chwili obecnej nie dysponujemy żadnymi informacjami.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Archiwum |
|
|
|
Piotr Salaber |
|
2011-07-26
|
Co tydzień - w nocy z wtorku na środę -jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką...z niecodziennymi gośćmi... niecodziennymi tematami...W nocy 19 lipca 2011 rokugościem w studiu Radia PiK był : PIOTR SALABER
– pianista, dyrygent, kompozytor muzyki teatralnej, filmowej i do słuchowisk..
Ostatnio współpracujesz z teatrem Bolshoj w Petersburgu. - To jest BDT Bolshoi Drama Theater. Piszę muzykę do spektaklu Sławomira Mrożka "Pieszo", to będzie rosyjska Prapremiera. Współpracuję ze świetnym zestawem realizatorów: reżyseruje Andrzej Bubień, scenografię robi Eduard Kochergin, ruch sceniczny przygotowuje Jurij Vasilkov, który przed laty tańczył z Barysznikowem. Miejsce wyjątkowe i wyjątkowy skład – nie ukrywam, że mam tremę.
Mam wrażenie, że od jakiegoś czasu z Andrzejem Bubieniem tworzycie nierozerwalny duet? - Każdy z nas współpracuje z innymi realizatorami i to jest dobry i zdrowy układ. Bardzo lubię pracować z Andrzejem, jest bardzo wymagający, a prywatnie się przyjaźnimy. Ostatnio zaczęliśmy wspólne próby też w Debreczynie.
Jaka tym razem sztuka? - "Koń ma cztery nogi a i tak się potknie" Ostrowskiego, bardziej znany podtytuł to "Pamiętnik szubrawca". Sztuka z połowy XIX wieku, która obnaża relacje międzyludzkie i sposób dochodzenia do kariery po trupach.
Bardzo jestem ciekawa jak wygląda Twój kalendarz skoro tak wiele projektów prowadzisz naraz. - Przede wszystkim nie mam kalendarza, wyrzuciłem go. Wszystkie moje terminy pamiętam, umawiam się już na 2013 rok. Mój terminarz jest rzeczywiście zapełniony i najczęściej pracuję w Rosji i na Węgrzech, ale w teatrach krajowych również.
Czas na ankietę osobową – znak zodiaku? - Lew.
Nie wyglądasz – wiecznie uśmiechnięty, jesteś waleczny? - Tak /śmiech/
Przyznasz się do swoich wad? - Jestem strasznie leniwy, ale chcąc, żeby tego nikt tego nie zauważył pracuję. Niekiedy tracę kontakt z rzeczywistością pracując nad kilkoma projektami naraz i to może być uciążliwe dla otoczenia.
Zalety? - Trzeba by było spytać mojego otoczenia. Wydaje mi się, że udaje mi się dobrze rozplanować czas. Dzisiaj nie można sobie niczego odpuścić. Świat się tak skurczył, że gdybyśmy zawalili jakiś termin to na drugi raz telefon z propozycją już nie zadzwoni .
Masz czas na swoje przyjemności? - O tak, zważywszy jak utykam po wypadku na nartach w Kanadzie, to mam czas na przyjemności. Wówczas, na tydzień przed premierą spektaklu poszliśmy z kumplami na narty, zawiodły mnie narty z wypożyczalni i tak się skończyło, że spektakl przygotowywałem na morfinie. Cały czas przez tę kontuzję, nie mogę nurkować, co uwielbiam robić, ale już jest znacznie lepiej.
Masz jakieś słabości, z którymi walczysz? - No oczywiście /śmiech/ Moją słabością są słodycze.
Czy na narty jeszcze wrócisz? - Na to liczę, podobno drugi raz w tym samym miejscu nic złego nie może się zdarzyć.
Urodziłeś się poza Bydgoszczą? - Urodziłem się we Wrocławiu, jednak większość życia spędziłem w Bydgoszczy, tu skończyłem wszystkie szkoły włącznie z Akademią Muzyczną. Od ponad dziesięciu lat mieszkam w Warszawie, choć tu mam fortepian i jak coś komponuję to się zamykam w Bydgoszczy i tworzę.
W którym momencie stwierdziłeś, że będziesz nie tylko grał, ale i pisał muzykę? - Chyba od początku, gdzieś się te pomysły pojawiały.
Jak oceniasz swoje pierwsze próby? Z sentymentem? - Bardzo długo jest tak, że umiejętności i środki techniczne jakie są dostępne nie przystają do wyobraźni.
Piszesz tradycyjnie ręcznie czy w komputerze? - To zależy, ostatnio nuty wpisuje prosto do komputera. Bardzo trudno przestawić się na myślenie koncepcyjne przed ekranem. Najczęściej muszę mieć wszystko gotowe w głowie i potem przelewam to do komputera. Dużo pracuję w samochodzie, pociągu, samolocie. Większość moich biletów do Krakowa jest opisana moimi pomysłami.
Czy nie boisz się rutyny w swojej pracy? - Niekiedy zastanawiam się nad tym, ale mam patent jak tego uniknąć. Pracuję z wieloma realizatorami i staram się nie powielać pomysłów i instrumentarium.
Również piszesz muzykę do filmów. - Tak, nawet jest taki projekt, nad którym pracuję od kilku lat. Zostałem poproszony o napisanie muzyki do najnowszej wersji "Dzwonnika z Notre Dame" - niestety produkcja została wstrzymana, po dwóch miesiącach, bo dwóch producentów pokłóciło się i film wisi w powietrzu. Jesteśmy w kontakcie i cały czas liczę, że to wypali. Jest jeszcze parę polskich projektów, o których nie mogę powiedzieć, ale są blisko realizacji. Natomiast to co mogą już Państwo zobaczyć i usłyszeć to serial „Ludzie Chudego”, jest już gotowa druga część, tym razem w reżyserii Macieja Wojtyszki.
Masz dużo pracy, nie masz kalendarza, czy zdarzyło Ci się nie dopełnić jakiegoś terminu? - Nie, natomiast miewam takie sny, że przyjechałem nie do tego miasta na próbę, albo że nie mam partytury do nowego dzieła, a na widowni siedzi ponad tysiąc osób. Na szczęście to tylko sny.
Twoje dzieci poszły w Twoje ślady? - I tak i nie, najmłodszy Pawełek - ma 9 lat i jeszcze nie wiadomo kim będzie, ma mnóstwo uzdolnień. Moje starsze dzieci rozpoczynały edukację od muzyki, Mateusz grał bardzo krótko i nie chciał pójść tą drogą, natomiast moja córka Taja skończyła skrzypce, rok była na Akademii Medycznej, a teraz zdała na studia magisterskie na scenografię do gdańskiej ASP, do profesora Markowicza. Mam wrażenie, że ona zatoczyła taki krąg i jest najbliżej mojej profesji. Moje bliźniaki wychowały się w teatrze, grywały w spektaklach, siedziały ze mną na próbach.
Czy potrafisz wypoczywać? Czy cały czas pracujesz? - Chyba jestem pracoholikiem. Mając kilka projektów otwartych to mam nad czym pracować. Na wakacje zawsze biorę ze sobą komputer inaczej nie potrafię.
Zwierzenia przy muzyce notowała MAGDA JASIŃSKA. Zapraszamy do słuchania wywiadów wraz z muzyką we wtorki o godz.23.03 oraz w soboty o godz. 15.05.
|
wstecz
|
|
|
|
|
|
|
|