|
![](images/spacer.gif) |
W chwili obecnej nie dysponujemy żadnymi informacjami.
|
|
![](images/spacer.gif) |
![](images/spacer.gif) |
![](images/spacer.gif) |
|
![](images/spacer.gif) |
|
![](images/spacer.gif) |
Archiwum |
![](images/spacer.gif) |
|
![](images/spacer.gif) |
Michał Jagodziński |
![](images/spacer.gif) |
2011-06-06
|
Co tydzień - w nocy z wtorku na środę -jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką...z niecodziennymi gośćmi... niecodziennymi tematami...W nocy 31 maja 2011 rokugościem w studiu Radia PiK był : MICHAŁ JAGODZIŃSKI
– dziennikarz, prezes Polskiego Radia PiK, niedawno ponownie wybrany przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji na kolejną kadencję.
posłuchaj
Rozpoczniemy ankietą osobową, znak zodiaku? - Lew.Waleczny? - Nie ma innych. Aczkolwiek jestem takim zraczałym Lwem – urodziłem się 23 lipca, czyli jak tylko słońce wzeszło w znak Lwa.Wady? - Pierwsza myśl jaka przychodzi mi do głowy to to, że nie mam wad /śmiech/. Ale tak naprawdę chyba największą wadą jest to, że nie za bardzo umiem dążyć do celu. Z tego powodu nie zostałem reżyserem filmowym, może miałem w sobie za małą dozę pragnienia by to osiągać.Zalety? - Też wynikają z mojego znaku zodiaku. Z całym przekonaniem myślę o sobie, że jestem dobrym i sprawiedliwym człowiekiem, w każdym razie staram się takim być.A słabości, z którymi Pan walczy? - Jedną słabość słychać w głosie – palenie papierosów. Nie mam żadnego argumentu na rzecz palenia i chyba rozpocznę kampanię antynikotynową - "Przestańcie palić". Wracając do innych słabości to od czasu do czasu walczę z nadwagą. Co prawda nie mam jej wielkiej, ale jak mam parę kilogramów mniej, to lepiej mi się gra w tenisa.Dom rodzinny jest w...? - Jest w Toruniu, ze strony ojca od pokoleń. Teraz większość przyjaciół mam w Bydgoszczy, a groby w Toruniu.Radio nie było na początku Pana miłością, kim Pan chciał zostać? - Całe moje paroletnie przygotowania szły w kierunku by iść na reżyserię filmową. Jednak radio mnie na tyle pochłonęło, że tu zostałem.Jak trafił Pan do radia? - Jak zwykle przypadkiem. Było wolne miejsce i kolega, który już tu pracował /Krzysztof Rogoziński/ zadzwonił do mnie. Na próbę napisałem felieton i traf chciał, że akurat tego dnia nie przyjęto felietonu Krzysztofa, a wzięto mój. I tak się zaczęło.I po tym przypadku Panowie się przyjaźnili? - Tak /śmiech/Przygoda z radiem okazała się przygodą życia? - Zakochanie przyszło wraz z pierwszymi nagrodami, choć największe natężenie nastąpiło w 2006 roku, kiedy stwierdziłem, że tylko tu mogę się spełnić.Mimo, że już nie biegając z mikrofonem! - To jest nawet pewien rodzaj bólu. Dopóki człowiek jest autorem to tak naprawdę wszystko zawdzięcza sobie, i sukcesy i klęski. W momencie kiedy człowiek przestaje tworzyć indywidualnie i podejmuje pracę zespołową, to może nie ma osobistej radości, ale jest coś ważniejszego, bo sukcesy zespołu cieszą mnie bardziej. Nie chodzi tylko o pracę czystko twórczą, ale i bytową jak nowe tynki, remonty, inwestycje, itd.Inwestycje jak utworzenie archiwum radiowego w internecie? - To było wielką moją potrzebą i rzeczą zgodną z misją, czyli nagrywaniem, emitowaniem, utrwalaniem i udostępnianiem. Pojawiła się możliwość zatrzymania radia w czasie. Audycje, reportaże nie są już sztuką ulotną. Nagle to wszystko co robimy jest zachowane w sposób trwały i dostępny dla potomnych na każdej szerokości geograficznej.Niektórzy mówią o reportażach czy słuchowiskach, że to jest biżuteria radiowa - Ja nawet użyłem kiedyś określenia na reportażystów - "arystokracja" radiowa. Można spróbować stworzyć warunki aby utalentowani dziennikarze mogli tworzyć, natomiast czy można nauczyć sztuki reportażu tu mam pewne wątpliwości.Pracował Pan jako dziennikarz – reportażysta do roku 1982 i przyszła komisja weryfikacyjna – czy to bardzo bolało? - No pewnie, aczkolwiek było to spodziewane. Miałem pewne doświadczenia weryfikacyjne, bo niewiele osób wie, że pierwsza weryfikacja odbyła się w radiu w 1975 roku. Wówczas bardzo się nie podobali dwaj dziennikarze: Adaś Wojciechowski i Michał Jagodziński . Odpytywano nas głównie wtedy o wiarę w Pana Boga i wiarę w socjalizm. Kolejną weryfikację przeprowadzono w 1982 roku. To było bardzo żenujące doświadczenie.Ile osób nie przeszło tej weryfikacji: - Trzy: Jola Kuligowska – Roszak, Zdzisław Pająk i ja.I ta rozłąka z radiem trwała do … - Do 1989 roku. Po Okrągłym Stole i przed wyborami: Solidarność i komitety wyborcze otrzymały możliwość stworzenia specjalnych audycji w radiu. Przygotowywałem je jeszcze nie jako pracownik etatowy z Jolą Kuligowską – Roszak i obecnym wicewojewodą Zbyszkiem Ostrowskim. Potem nastąpiło słynne rozporządzenie Drawicza, zobowiązujące szefów anten do przyjmowania dziennikarzy wydalonych w stanie wojennym do pracy.Był jakiś moment zastanowienia? - Nie, odwrotnie, ponieważ przez lata prowadziłem swoją własną firmę. /Miałem jedną z pierwszych w Bydgoszczy spółek z o.o./ i o ile finansowo dobrze mi się powodziło, to jednak traciłem zainteresowanie tym biznesem i czekałem kiedy będę mógł powrócić do swojego radia. I tak się stało. Radio może nie było miłością od pierwszego wejrzenia, ale na pewno z czasem stało się miłością życia.
Zwierzenia przy muzyce notowała MAGDA JASIŃSKA. Zapraszamy do słuchania wywiadów wraz z muzyką we wtorki o godz.23.03 oraz w soboty o godz. 15.05.
|
wstecz
|
|
|
![](images/spacer.gif) |
|
|
![](images/spacer.gif) |
|