Poniedziałek 2024.05.06 Imieniny: Filipa, Jakuba Posłuchaj Radia PiK w Internecie
Jesteś w:   Audycje » Zwierzenia przy muzyce » Archiwum Pogoda: duże zachmurzenie temp. 16 °C ciśn. 992 hPa » 
Wyszukiwarka
Menu
Lista przebojów
notowanie: 1174
z dnia: 17-03-2013
1 Niebezpiecznie piękny świt
Plateau
2 Lili
Enej
3 When A Blind Man Cries
Metallica
 więcej

RSS

W chwili obecnej nie dysponujemy żadnymi informacjami.

 
 





 
 

 


Archiwum
Therese Waldner
2011-04-04

Co tydzień - w nocy z wtorku na środę -
jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką...
z niecodziennymi gośćmi... niecodziennymi tematami...

W nocy  29 marca 2011  roku
gościem w studiu Radia PiK była :

THERESE WALDNER

– Therese Waldner to pseudonim artystyczny Teresy Borowczyk – Pekowskiej,
śpiewaczki operowej – solistki wielu europejskich teatrów muzycznych,
sopranu dramatycznego.

Występowała Pani niemal na wszystkich scenach operowych świata, łącznie z mediolańską La Scalą. "Tosca" Panią przywiodła do Bydgoszczy?
- Tak, to moja ukochana opera i ukochany kompozytor. Być może trzeba do "Tosci" dojrzeć, ale w moim przypadku było wiadomo już na początku kariery, że mój głos jest stworzony do dużych, mocnych partii. Są jednak role, które są zbyt dramatyczne dla mnie, jak "Turandot"” - odmawiałam i odmawiam do dziś.

Kto odkrył u Pani talent muzyczny?
- To były bardzo sympatyczne czasy, gdzie nauczyciele szkół podstawowych wyłapywali talenty muzyczne. Nauczyciele wytypowali mnie do konkursu piosenki radzieckiej. I tak pojechałam na eliminacje rejonowe do Jarocina i później na wojewódzkie do Kalisza. Wygrałam je, a w jury zasiadała pani profesor Lidia Małachowicz, która prowadziła klasę śpiewu w szkole muzycznej. Po konkursie przysłano kuratora do mojej szkoły by przekonać rodziców by posłali mnie do szkoły muzycznej. Sama cały czas marzyłam by uczyć się gry na akordeonie, jednak postawiono na śpiew.

I tak ukończyła Pani szkołę muzyczną?
- Tak – średnia muzyczną w Kaliszu. Godziłam w sumie dwie szkoły, do południa było liceum ogólnokształcące, a po południu szkoła muzyczna. Uczyłam się do północy i nastawiałam sobie budzik na 4.00 rano by odrobić lekcje.

To Pani jest skowronkiem?
- Owszem, do dziś lubię wstawać wcześnie, co jest ewenementem w moim środowisku, bo śpiewacy lubią sobie pospać. Wstaję bardzo wcześnie, czytam popijając kawę i siedząc w mojej kuchni obserwuję ptaszki, a nawet przechodzące nieopodal lisy.

To Pani mieszka w raju?
- Oj tak – tam gdzie nie ma ludzi, ale są zwierzęta.

Po szkole muzycznej trzeba było dokonać wyborów życiowych?
- Moja Pani profesor namówiła mnie do studiowania w Warszawie.

Zdała Pani za pierwszym razem?
- Oczywiście, egzamin nawet nie był trudny. Ja naprawdę kochałam już wtedy śpiew – to była moja pasja. W Warszawie spotkałam ludzi, którzy chcieli mi pomóc i poprowadzić mój talent, pokazując moją drogę życiową. Ukończyłam Akademię Muzyczną dwa lata wcześniej. Czułam potrzebę przeskakiwania tych lat nauki, by iść jak najszybciej do teatru operowego by się uczyć samego rzemiosła i artyzmu od starszych śpiewaków. Po drugie w tym czasie umierał mój ojciec i chciałam pomóc mamie.

Po studiach czuła się Pani przygotowanym artystą?
- Nie chcę by to zabrzmiało źle, ale czułam w sobie potencjał, pracowałam bardzo dużo, chodziłam do teatrów dramatycznych aby podejrzeć grę aktorską.

Jak wyglądał angaż do Teatru Wielkiego?
- Stanęłam do przesłuchań najpierw do Bytomia, potem do Warszawy. Przyjęto mnie i tu i tu, jednak wybrałam Warszawę. Pracowałam tam do 1995 roku, czyli siedem lat. Mój dyrektor Robert Satanowski wytypował mnie wówczas na konkurs wokalny do Miami gdzie otrzymałam trzecią nagrodę i zaraz pojechałam na kolejny konkurs "Belvedere" w Wiedniu, na którym dostałam nagrodę specjalną. Po powrocie do Polski z mojej skrzynki pocztowej wysypało się wiele propozycji. Wsiedliśmy więc z mężem do samochodu i przejechaliśmy całe Niemcy by wybrać teatr. Wybrałam w końcu dwa teatry, ale zdecydowałam się na Bremen, bo tam dyrygował Marcello Viotti.

Ma Pani bardzo wiele partii w swoim repertuarze.
- Rzeczywiście. Miałam to szczęście, że mogła brać udział w wielu realizacjach.

Tych znanych scen teatralnych też było dużo. W 2003 roku dostała się Pani do mediolańskiej La Scalli.
- Tam współpracowałam z Richardo Mutti. W ogóle dziękuję Bogu, że mogłam współpracować z najlepszymi dyrygentami jak Lorin Maazel czy Gianluigi Gelmetti. Najbardziej wymagający jednak jest Richardo Mutti. Każda wartość nuty musi być idealna, ale kiedy spotykamy się na scenie rozumie, że każdy artysta ma wiele zadań i stara się pomagać im na scenie.

Teraz będziemy częściej Panią widywać w Bydgoszczy, w związku z rozpoczętymi studiami doktoranckimi?
- Mam nadzieję, moją promotorką jest pani profesor Katarzyna Rymarczyk. Tego typu artystka będzie wspaniale rozumiała to co chcę muzycznie powiedzieć, za co jej już dziś dziękuję.

Pani mąż Bronisław Pekowski – bas baryton – niegdyś solista bydgoskiej opery, potem solista Teatru Wielkiego w Warszawie. Tam się Państwo poznali?
- Tak, poproszono mnie do realizacji opery Beethovena "Fidelio" Miałam tam zaśpiewać partię Leonory jak amerykańska śpiewaczka nie dojechała do Warszawy. Wszyscy bardzo sceptycznie patrzyli, bo byłam bardzo młoda. Zdałam jednak ten egzamin i przy okazji wpadłam w oko przyszłemu mojemu mężowi, z którym śpiewałam w tej realizacji. Wzięliśmy ślub w Bydgoszczy, zresztą w takim momencie kiedy mój mąż śpiewał tu gościnnie i przygotowywał się do tournée do Włoch. Trzy dni po ślubie mój mąż wyjechał na tournée, a ja biedna czekałam.

Pseudonim artystyczny kiedy powstał?
- Jeszcze na studiach. Mój profesor Lech Komarnicki stwierdził, że nazwisko, jeśli chcę pojechać na zachód powinno być proste i krótkie. Z nowym nazwiskiem pojechałam do Niemiec i tak już zostało.



Zwierzenia przy muzyce notowała MAGDA JASIŃSKA.
Zapraszamy do słuchania wywiadów wraz z muzyką
we wtorki o godz.23.03
oraz w soboty o godz. 15.05.



wstecz
realizacja: ideo Polskie Radio PiK|UKF 100,1 MHz|Włocławek 100,3 MHz|Brodnica 106,9 MHz
ul.Gdańska 48, 85-006 Bydgoszcz, tel.+48 (52) 32 74 000, fax+48 (52) 34 56 013, e-mail:
start wstecz do góry