Niedziela 2024.05.05 Imieniny: Ireny, Waldemara Posłuchaj Radia PiK w Internecie
Jesteś w:   Audycje » Zwierzenia przy muzyce » Archiwum Pogoda: duże zachmurzenie temp. 16 °C ciśn. 992 hPa » 
Wyszukiwarka
Menu
Lista przebojów
notowanie: 1174
z dnia: 17-03-2013
1 Niebezpiecznie piękny świt
Plateau
2 Lili
Enej
3 When A Blind Man Cries
Metallica
 więcej

RSS

W chwili obecnej nie dysponujemy żadnymi informacjami.

 
 





 
 

 


Archiwum
Anna Grabka
2011-03-07
Co tydzień - w nocy z wtorku na środę -
jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką...
z niecodziennymi gośćmi... niecodziennymi tematami...

W nocy 01 marca 2011 roku
gościem w studiu Radia PiK była :

ANNA GRABKA

polska tancerka i choreograf.

Wieloletnia pierwsza solistka zespołu Johna Neumeiera, od kilku lat - Balletmeister współpracująca z wieloma europejskimi zespołami m.in. Dance Company Thoss czy English National Ballet. W ostatnim tygodniu na zaproszenie Opery Nova pracowała z bydgoskim baletem nad spektaklem "Pan Twardowski".

Na Pani przyjazd bydgoski balet czekał dość długo. Czy ta praca była ciężka?
- To była praca ciężka, ale z przyjemnością. Jako balletmeister wydaje mi się, że to jest innego rodzaju praca od roli tancerza klasycznego. Moje spojrzenie na balet jest kogoś, kto bacznie obserwuje i wnikliwie wypatruje niedociągnięć technicznych i linii dramatycznej przedstawienia.

Kariera tancerza często kończy się po 10 – 15 latach pracy na scenie.
- Na pewno zawód artysty baletu zalicza się do krótkotrwałych zawodów, jest ograniczony różnymi aspektami, w głównej mierze wiekiem. Jednak o tym zawodzie decyduje się bardzo wcześnie. Czasami jest to wyczucie intuicyjne dziecka, a czasami niespełnione ambicje rodziców.

A jak to było w Pani przypadku?
- Zawsze chciałam tańczyć. Byłam bardzo żywiołowym dzieckiem, dużo czasu spędzałam z siostrą na podwórku, więc rodzice postanowili posłać nas na różne zajęcia: moją siostrę do kółka gimnastyki artystycznej, a mnie do ogniska baletowego. Po dwóch latach moja Pani dyrektor zaproponowała rodzicom by posłali mnie do profesjonalnej szkoły baletowej.

I rodzice zdecydowali?
- Tak, to była trudna decyzja. Zaczęłam uczyć się w warszawskiej szkole baletowej w wieku 10 lat. Pierwszy miesiąc przeleżałam w szpitalu – z dala od rodziców, bo ktoś niósł wazę z gorącą zupą i nie zauważając mnie wylał ją na mnie.

To była szkoła życia?
- To była prawdziwa szkoła przetrwania. Dzieci od najmłodszych lat w tej szkole konfrontują się z rywalizacją. Zaczynało nas około 40 w dwóch klasach, a po trzech latach było już nas około 20.

Po szkole postanowiła Pani kontynuować naukę w Akademii Muzycznej w Warszawie – łącząc pracę w Teatrze Wielkim.
- To jest bardzo ważne by rozwijać swoje talenty artystyczne i pedagogiczne.

Jak Pani wspomina cztery – pięć lat na scenie Teatru Wielkiego w Warszawie?
- Znakomicie, to były cztery fantastyczne lata. Wydawało mi się, że zawsze pozostanę w Warszawie. Każdy młody tancerz marzy by zatańczyć na scenie narodowej, która jest po drugiej stronie ulicy co szkoła, a jakże daleko!

I co się stało, że po kilku latach wyjechała Pani do Hamburga do zespołu Johna Neumeiera?
- W rocznicę 200 lecie baletu polskiego Neumeier przyjechał do Warszawy i praca z nim mnie zafascynowała. Sam pomysł wyjazdu na zachód był moje męża, również tancerza, on był motorem tej decyzji. Nie wiem czy sama bym się na to zdobyła.

18 lat tam Pani tańczyła i to w roli pierwszej solistki.
- 16 lat bardzo intensywnie, a ostatnie dwa lata to lekkie, zwiewne zejście ze sceny /śmiech/. John, po mojej decyzji zakończenia kariery tancerki zaproponował mi gościnne występy i asystenturę.

W zespole Neumeiera szybko została Pani solistką.
- Zaczęłam sezon solistki w sierpniu, a w grudniu zostałam już pierwszą solistką.

Było wielu Polaków w zespole?
- Nie, wówczas byliśmy we dwójkę, dopiero później przyjechali następni Polacy.

Ze sceny postanowiła Pani zejść w 2000 roku?
- To był sezon 2000/01 i we wrześniu po wakacjach nic nie przemawiało za tym że podejmę taką decyzję. Nie było żadnego logicznego powodu, ale to pewnie intuicja, że należy już zakończyć pewien etap. Po tej decyzji posypały się zaraz propozycje dla mnie jako pedagoga, od zespołów: Stephana Thoss'a czy English National Ballet i tak się zaczął kolejny etap mojej pracy. Chociaż same lekcje zaczęłam już prowadzić po urodzeniu drugiego dziecka.

Pani urodziła dwójkę dzieci w najlepszych latach swojej kariery.
- To prawda, ale to wpłynęło na mnie bardzo pozytywnie. Daniel urodził się na początku lat 90. Alinka w 1997 roku. Do zajścia w ciążę byłam pracoholikiem, czas do tej pory przeznaczony na pracę musiałam teraz dzielić z czymś innym. Musiałam się skoncentrować na sobie, dzieciach i domu.

A dlaczego zamieszkała Pani w Szwajcarii?
- Były to względy rodzinne, ogromną rolę odegrał wówczas mój mąż – Andrzej Szpilman. Pewnie zaważył też język, dzieci urodziły się w Hamburgu, więc zdecydowaliśmy się osiąść w kraju niemieckojęzycznym. Nie wiem czy będę tam długo i jak potoczą się moje losy. Miałam różne ciekawe propozycje pracy, nie tylko z Polski, ale i z poza kraju objęcia stanowiska, na razie dopóki moje dzieci nie są dorosłe moje ambicje muszą poczekać.

Dzieci też tańczą?
- Nie, żałuję. Jak byli mali, a ja ćwiczyłam w domu to mi towarzyszyli. Danielek świetnie gra na fortepianie i interesuje się historią, natomiast Alinka od najmłodszych lat mówiła, że chce być artystką. Ma bardzo szerokie zainteresowania, potrafiła w wieku 6 lat napisać książeczkę, świetnie rysuje karykatury. Oboje są bardzo muzykalni i mówią wieloma językami.




Zwierzenia przy muzyce notowała MAGDA JASIŃSKA.
Zapraszamy do słuchania wywiadów wraz z muzyką
we wtorki o godz.23.03
oraz w soboty o godz. 15.05.



wstecz
realizacja: ideo Polskie Radio PiK|UKF 100,1 MHz|Włocławek 100,3 MHz|Brodnica 106,9 MHz
ul.Gdańska 48, 85-006 Bydgoszcz, tel.+48 (52) 32 74 000, fax+48 (52) 34 56 013, e-mail:
start wstecz do góry