Niedziela 2024.05.05 Imieniny: Ireny, Waldemara Posłuchaj Radia PiK w Internecie
Jesteś w:   Audycje » Zwierzenia przy muzyce » Archiwum Pogoda: duże zachmurzenie temp. 16 °C ciśn. 992 hPa » 
Wyszukiwarka
Menu
Lista przebojów
notowanie: 1174
z dnia: 17-03-2013
1 Niebezpiecznie piękny świt
Plateau
2 Lili
Enej
3 When A Blind Man Cries
Metallica
 więcej

RSS

W chwili obecnej nie dysponujemy żadnymi informacjami.

 
 





 
 

 


Archiwum
Jarosław Kozera
2011-02-07
Co tydzień - w nocy z wtorku na środę -
jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką...
z niecodziennymi gośćmi... niecodziennymi tematami...

W nocy 01 lutego 2011 roku
gościem w studiu Radia PiK był:

JAROSŁAW  KOZERA

– dyrektor I Szpitala Uniwersyteckiego im. dr. Jurasza w Bydgoszczy.

Panie Dyrektorze, Pan nie jest lekarzem?
- Nie, nie jestem, kończyłem zarządzanie, a przed czterema laty kończyłem MBA dla finansistów.

W służbie medycznej jak długo Pan pracuje?
- Od 1992 roku.

Czy można w dzisiejszych czasach szpital wyprowadzić z długów?
- Jestem osobą ambitną, ale nie desperatem, skoro się podjąłem tego zadania to dlatego, że mam pewność, że to się uda.

Widzi Pan w ogóle przyjemność pracy w służbie zdrowia?
- Jak ktoś mi gratulował z tego tytułu, że jestem dyrektorem odpowiadałem, że na razie można mi współczuć, a na gratulację przyjdzie czas jak uda mi się wyprowadzić ten szpital na prostą.

To czas na ankietę osobową. Rok urodzenia?
- 1965

Znak zodiaku?
- Lew i to atomowy – urodziłem się w dniu spuszczenia bomby na Hiroszimę.

Wady?
- Niekiedy uważam, że jestem mało konsekwentny, ale nie w pracy lecz w życiu osobistym.

Zalety ?
- Staram się to co robię, robić najlepiej i wkładam w to gro energii.

A słabości, z którymi Pan walczy?
- Moją słabością są słodycze, przez nie nie mogę utrzymać wagi. Ale łatwiej mi mówić o swoich pasjach. Moją pasją jest górska wspinaczka rowerowa. Zdobyłem wszystkie szczyty Sudetów na rowerze. To jest walka w samotności ze sobą. Zaraziłem tą pasją swoich synów i wspinamy się razem.

Od kiedy Pan się wspina?
- Od sześciu lat. Proszę mi wierzyć, jak już się wjedzie na ten szczyt człowiek jest bardzo szczęśliwy.

Ale patrząc okiem laika wydaje się to trochę szalony sport?
- To tak samo jak to co robię na co dzień. Trzeba mieć odrobinę szaleństwa, żeby podejmować się pewnych rzeczy. Miałem różne reakcje ludzi widzących, jak człowiek nie kruchej budowy – tak ok. 100 kg wtacza się na sam szczyt.

Dom rodzinny gdzie się znajduje?
- W Wąbrzeźnie. Dla wielu jestem człowiekiem z Torunia, a tak naprawdę losy mojej rodziny są bardziej związane z Bydgoszczą. Mój dziadek był powstańcem wielkopolskim, dowódcą oddziału pod Łabiszynem, kończył tu szkołę kupiecką, miał z babcią sklep na placu Wolności. Także trochę jest to dla mnie zabawne, jak mnie się jednoznacznie przypisuje do Torunia, w którym mieszkałem kilka lat. A od kilku miesięcy mieszkam w Bydgoszczy.

W Wąbrzeźnie była szkoła podstawowa.
- Szkoła podstawowa i liceum, profil matematyczno – fizyczny.

Po liceum?
- Wybrałem zarządzanie na Politechnice Poznańskiej. Wtedy mówiono na nas szkoła dyrektorów, a większość i tak później uczyła w technikach. Nasz profesor Pacholski był ekspertem ONZ i szefem Międzynarodowego Stowarzyszenia Ergonomistów i on nam organizował tzw. tajne komplety. Na nich m.in. pojawiał się szef IBM.

Pamięta Pan temat pracy magisterskiej?
- Specjalizowałem się w sztuce motywacji ludzi. Uważam, że jedną z podstawowych rzeczy jest to by odpowiednio ludzi motywować co nie jest związane ze złotówkami.

Co było po studiach?
- Przemysł ciężki, miałem fundowane stypendium w firmie "Towimor," tam wystartowałem od kierownika sekcji planowania. Potem był "Copyfax", a następnie już szpital – Wojewódzki Ośrodek Lecznictwa Psychiatrycznego w Toruniu.

Co Pana przyciągnęło do zdrowia?
- Jako młody człowiek nie byłem zdecydowany. Chciałem spróbować swych sił w sferze budżetowej i zostałem do dziś. To trudna praca, często niewdzięczna, ale proszę mi wierzyć pasjonująca, bo się kształtuje nową rzeczywistość.

Ma Pan czas wolny?
- Uważam, że dyrektor powinien być długodystansowcem to nie jest sprint. Musi być czas na pracę i relaks.

To jak już jest ten czas wolny, to co Pan robi?
- W tej chwili każdą wolną chwilę przebywam z moją dwumiesięczną córeczką – Hanią . Mogę stwierdzić po sobie, że do tej roli trzeba dojrzeć.

Ma Pan jeszcze dwóch synów?
- Tak 22 i 19 letni. Starszy studiuje kulturoznawstwo środkowoeuropejskie na Uniwersytecie Warszawskim, a młodszy przygotowuje się do studiów medycznych. Zawsze chciałem by byli samodzielni, obaj byli na rocznej wymianie w Brazylii i wrócili ze znajomością języków.

Jak już kończy Pan śpiewać kołysanki Hani to jest Pan przydatny w domu?
- Tak, myję naczynia, sprzątam. Z gotowaniem to jest różnie – muszę mieć natchnienie – ostatnio zrobiłem pierogi. Miałem też taki moment, że wyrabianie ciasta drożdżowego było najlepszym dla mnie sposobem wyładowania się i pozbycia złych emocji, takie ciasto było znakomicie wyrobione.



Zwierzenia przy muzyce notowała MAGDA JASIŃSKA.
Zapraszamy do słuchania wywiadów wraz z muzyką
we wtorki o godz.23.03
oraz w soboty o godz. 15.05.


wstecz
realizacja: ideo Polskie Radio PiK|UKF 100,1 MHz|Włocławek 100,3 MHz|Brodnica 106,9 MHz
ul.Gdańska 48, 85-006 Bydgoszcz, tel.+48 (52) 32 74 000, fax+48 (52) 34 56 013, e-mail:
start wstecz do góry