Niedziela 2024.05.05 Imieniny: Ireny, Waldemara Posłuchaj Radia PiK w Internecie
Jesteś w:   Audycje » Zwierzenia przy muzyce » Archiwum Pogoda: duże zachmurzenie temp. 16 °C ciśn. 992 hPa » 
Wyszukiwarka
Menu
Lista przebojów
notowanie: 1174
z dnia: 17-03-2013
1 Niebezpiecznie piękny świt
Plateau
2 Lili
Enej
3 When A Blind Man Cries
Metallica
 więcej

RSS

W chwili obecnej nie dysponujemy żadnymi informacjami.

 
 





 
 

 


Archiwum
Katarzyna Popowa-Zydroń
2011-01-04
Co tydzień - w nocy z wtorku na środę -
jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką...
z niecodziennymi gośćmi... niecodziennymi tematami...

W nocy 28  grudnia  2010 roku
gościem w studiu Radia PiK była:

Profesor
KATARZYNA POPOWA-ZYDROŃ

– pianistka, prowadzi klasę fortepianu w bydgoskiej Akademii Muzycznej.
Jej wychowankami są m.in. Rafał Blechacz, Paweł Wakarecy i Michał Szymanowski.
Ostatnio zasiadała w jury m.in. Konkursu Chopinowskiego.

Ten rok był dla Pani wyczerpujący?
- Rzeczywiście, szczególnie końcówka obfitowała w wydarzenia. Cały rok czekałam na październik, myślałam, że nigdy nie nadejdzie, a jak już nadszedł to poszło jak burza.

Jest Pani już osobą – instytucją, żeby nie powiedzieć "fabryką" świetnych pianistów.
- Nie przesadzajmy. Ludzie kojarzą mnie z sukcesami, a to raz wychodzi, innym razem nie. To jest skojarzenie okoliczności – umiejętności i łutu szczęścia. Wszystko musi się zgrać.

Czy Pani wybiera sobie studentów – konkursowiczów? Bo w Pani klasie są i pianiści uczestniczący w konkursach ale i nie lubiący ścigania się.
- To oni sobie wybierają profesora. Człowiek, który chce się uczyć dalej, rozgląda się po akademiach. Jeśli dany profesor ma wolne miejsca, a student zda do uczelni to jest duża szansa, że go przyjmie. Mnóstwo utalentowanych ludzi chce zdawać do bydgoskiej Akademii, oczywiście nie tylko do mojej klasy. Ta szkoła nabrała rumieńców, związana jest z wieloma nazwiskami, szerzej znanymi. Akademia nie jest duża, wszyscy się znamy, panuje tu świetna atmosfera.

Dlaczego przed laty wybrała Pani Polskę. Pochodzi Pani z Bułgarii.
- Bo Polska była najweselszym "barakiem w obozie". Poznałam Polaka, który został moim mężem, jednak zanim go poznałam chodziłam namiętnie do instytutu kultury polskiej w Sofii, oglądałam ciekawe wystawy, filmy, było to bardzo modne miejsce.

Decyzja zapadła jeszcze przed pamiętnym Konkursem Chopinowskim?
- O tak.

To był pamiętny konkurs, w którym Pani wystąpiła.
- Było to wielkie zwycięstwo Krystiana Zimermana. Sama zgłosiłam się na przesłuchania selekcyjne, przeszłam jedne, drugie i zagrałam w konkursie. Wyszło mi mniej więcej to, co w tym roku wyszło Pawłowi, byłam w gronie wyróżnionych.

Po trzydziestu latach Pani student /Rafał Blechacz/ wygrał wszystko co było do wygrania.
- Wygrał w sposób niesamowity. Zakładałam, że może być taki wynik, ale nie przewidziałam, że może nie być drugiej nagrody. Wtedy byłam przerażona, że to było aż takie zwycięstwo.

To było takie same przeżycie jak przed 30 laty kiedy Pani grała?
- Nie, jak sama grałam i przechodziłam do kolejnego etapu, byłam już zmęczona i wstąpiła we mnie wielka niechęć przed trzecim etapem. Wtedy mój profesor niejako przekupił mnie, żebym jednak wystąpiła. Powiedział, że jeżeli wystąpię w trzecim etapie, to już jest co najmniej wyróżnienie i mogę liczyć, że szybko otrzymam mieszkanie, a to było dobro nieosiągalne. Z Rafałem to była znacznie większa euforia, gdyby on przegrał to cała moja koncepcja Chopina by przegrała.

Kiedy przyjechała Pani do Polski zderzenie z rzeczywistością było pozytywne?
- Nie do końca. Z bliska wszystko wygląda inaczej, niż na zewnątrz. Jednak sama zmiana kraju i środowiska była ekscytująca. Pochodzę z konserwatywno-burżuazyjnej rodziny, natomiast mój mąż był artystą plastykiem i to środowisko poznańskiej bohemy było dla mnie bardzo ciekawe.

Z Poznania przenieśli się Państwo do Gdańska?
- Z powodu poziomu poznańskiej akademii. To był bardzo dobry wybór, bo trafiłam do profesora Zbigniewa Śliwińskiego. On mnie nauczył, że ciągle trzeba podwyższać poprzeczkę.

W którym momencie wiedziała Pani, że nie będzie jedynie koncertować ale również zacznie nauczać?
- Szybko zrozumiałam, że koncertowanie nie jest tym do czego dążę. Kontakt z publicznością nie jest tak osobisty, jak w klasie, kiedy możemy rozkoszować się detalami. Lubię koncertować dla muzyków – w gronie kameralnym. Praca pedagoga jest bardziej intymna, schowana i bardziej mi to odpowiada. Poza tym stwierdziłam, że chcąc żyć pełnią życia kobiety, nie uciągnę tego. Muszę dostawać pensję pierwszego, bo nie mam rodziców na miejscu.

Nigdy rodzice nie ciągnęli Pani do Bułgarii?
- Nie, nawet po latach mama, która była przeciwniczką mojego wyjazdu stwierdziła, że jednak dobrze zrobiłam, że pojechałam do Polski.

Długo się Pani uczyła języka polskiego?
- Stale się uczę /śmiech/. Na pewno jest kwestia swobodnego mówienia bez akcentu. Przez pierwszy rok kaleczyłam swobodnie mówiąc, ale dużo czytałam i czytam bo lubię – to bardzo pomaga.

Myśli jeszcze Pani po bułgarsku?
- Oj nie, od dawna myślę po polsku.

Córka jest muzykiem?
- Nie lingwistką, syn też nie poszedł w ślady rodziców. Moje dzieci chodziły do podstawowej szkoły muzycznej, ale nie przejawiały dużej chęci do ćwiczenia i wybrały inne profesje.

Co Pani robi w czasie wolnym.
- Czytam książki, idę do kina, chodzę na spacery, chociaż jeszcze nie mam psa.

Pani oczkiem w głowie jest wnuczka
- Ale jest w Poznaniu, ma półtora roku. Jestem pod wrażeniem jej zdolności muzycznych, próbuje śpiewać celując dobrze kierunki melodii i ma świetne poczucie rytmu.

To babcia podejmie się uczenia?
- Nie wiem, musiałabym jeszcze trochę zdziecinnieć.




Zwierzenia przy muzyce notowała MAGDA JASIŃSKA.
Zapraszamy do słuchania wywiadów wraz z muzyką
we wtorki o godz.23.03
oraz w soboty o godz. 15.05.

wstecz
realizacja: ideo Polskie Radio PiK|UKF 100,1 MHz|Włocławek 100,3 MHz|Brodnica 106,9 MHz
ul.Gdańska 48, 85-006 Bydgoszcz, tel.+48 (52) 32 74 000, fax+48 (52) 34 56 013, e-mail:
start wstecz do góry