Niedziela 2024.05.05 Imieniny: Ireny, Waldemara Posłuchaj Radia PiK w Internecie
Jesteś w:   Audycje » Zwierzenia przy muzyce » Archiwum Pogoda: duże zachmurzenie temp. 16 °C ciśn. 992 hPa » 
Wyszukiwarka
Menu
Lista przebojów
notowanie: 1174
z dnia: 17-03-2013
1 Niebezpiecznie piękny świt
Plateau
2 Lili
Enej
3 When A Blind Man Cries
Metallica
 więcej

RSS

W chwili obecnej nie dysponujemy żadnymi informacjami.

 
 





 
 

 


Archiwum
Adam Zdunikowski
2010-11-15
Co tydzień - w nocy z wtorku na środę -
jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką...
z niecodziennymi gośćmi... niecodziennymi tematami...

W nocy 9 listopada 2010 roku
gościem w studiu Radia PiK był :

ADAM ZDUNIKOWSKI


– tenor - solista Opery Narodowej i Opery Krakowskiej,
odtwórca głównej roli w operetce "Baron Cygański".

Gdyby miał Pan wymienić opery i filharmonie w kraju, w których Pan nie występował to…
- To tylko pozostała filharmonia w Kaliszu, to jedyne miejsce gdzie nie występowałem.

Na początek wypełnijmy ankietę osobową. Znak zodiaku?
- Bliźnięta, ale nie przywiązuję do znaku zodiaku wagi.

Pana wady?
- Staram się nie zauważać swoich wad, żeby lepiej funkcjonować. Ale jak mam być szczery to lenistwo, wiele rzeczy robię na ostatnią chwilę. Z wiekiem przychodzi nadwrażliwość na własnym punkcie, teraz szybciej się obrażam jak coś ktoś powie.

A zalety?
- Gdyby wiele ludzi stosowało zasady dobrego zachowania, byśmy byli troszeczkę lepsi, nie tylko na pokaz. Staram się wymagać tego co wymagam od innych w pierwszym rzędzie od siebie.

Jest Pan rodowitym warszawiakiem?
- Z dziada, pradziada. Obaj dziadkowie byli warszawiakami. Jak byłem dzieckiem najpierw mieszkałem na Saskiej Kępie, potem na Starym Mieście, a teraz mieszkam na Pradze Południe. Z tą częścią Warszawy nie jestem związany emocjonalnie, ale ostatnio kupiliśmy tu mieszkanie.

Pana talent muzyczny odkryto w chórze?
- W chórze chłopięcym, a później w chórze mieszanym. Dyrektor chóru Lutnia jeździł po szkołach szukając nowych członków. Po takim przesłuchaniu w mojej klasie zakwalifikowano nas trzech, jednak po roku zostałem sam.

Występowanie w chórze to była nobilitacja?
- To był „obciach”. Koledzy grali w piłkę, a ja chodziłem na chór. Rekompensatą były wyjazdy zagraniczne. Mając 12 lat byłem w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych, o czym normalnie nawet nie mógłbym marzyć.

I z chóru trafił Pan do Akademii Muzycznej?
- Tak, nasz chór miał doroczny koncert w Akademii, śpiewałem tam małą solówkę w utworze gospel. Po występie podeszła do mnie pewna pani, która spytała, czy nie chciałbym spróbować swych sił na uczelni. Spróbowałem, ale dostałem się po odwołaniu, bo zabrakło mi kilku punktów za pochodzenie.

To była wielka przygoda studia w Akademii Muzycznej?
- To była wielka zabawa. Usiałem nauczyć się czytać nuty, ale miałem takie przedmioty jak podstawy tańca czy rytmika, taki muzyczny wf.

Po studiach miał Pan imperatyw by zatrudnić się w teatrze muzycznym.
- To były takie czasy, że po studiach automatycznie otrzymywało się angaż do opery. Ja otrzymałem etat w Teatrze Wielkim w Warszawie. No oczywiście był łut szczęścia, ale i inne czasy, nie musiałem być wolnym strzelcem. Bardzo się cieszę, że trafiłem na takie zwyczaje. To jest jedyny sposób, żeby się nauczyć.

Czy wtedy już był deficyt "tenorów"?
- Deficyt tenorów jest zawsze. Teatr operowy poszedł tak daleko, że sam głos nie wystarcza. Reżyserzy czekają na dobry głos, który nie ma problemów technicznych, który wygląda i do tego jest świetnym aktorem. Takich jest niestety cały czas niewystarczająco. To jest ciężki zawód od strony emocjonalnej, trzeba być albo twardy jak skała, albo trzeba być ograniczonym człowiekiem, żeby nie do końca wiedzieć co się do niego mówi. Miło, jak człowiek jest na fali i ma swoje pięć minut.

Ale to się nie kończy z dnia na dzień?
- Byłem świadkiem i wiem, że może się to skończyć z dnia na dzień. Sam miałem kontuzję i myślałem, że nie będę już śpiewać i czułem jakby świat mi się walił. Co można wtedy robić? Można uczyć innych ale to jest dla straszna odpowiedzialność.

Na razie nie ma Pan takich dylematów?
- Na szczęście.

Bydgoski "Baron Cygański" okazał się dużym sukcesem.
- To sukces operowy. Od strony muzycznej nie jedna opera nie ma takich momentów co ta operetka. Sam Strauss nazwał Barona operą komiczną. Bydgoskie przedstawienie udowodniło, że nie trzeba prowokować, szokować by odnieść sukces. Realizatorzy udowodnili, że klasyczna wizja może być równie piękna. Znakomicie rozegrane są sceny zbiorowe, czarująca scenografia, świetny balet. Nasza publiczność operowa jest stęskniona za takimi realizacjami.

Majsterkuje Pan jeszcze w domu?
- Niestety nie mam na to czasu. W ostatnim miesiącu byłem cztery dni w domu. Nie mogę robić sobie wolnego, bo wtedy wypada się z rynku. Kiedyś tego było więcej, natomiast zauważyłem, że wszyscy mają generalnie mniej.

Pracuje Pan nad swoją formą fizyczną?
- Tak, wymogło to na mnie życie. Miałem problemy z kręgosłupem i weszło mi to w krew do dziś.

Gra Pan zwykle amantów w operach – nie tęskni Pan do pełnokrwistych ról?
- Bardzo, przejadły mi się partie amantów i powolutku szykuję się do ról głębszych, gdzie postać jest ciekawa aktorsko.




Zwierzenia przy muzyce notowała MAGDA JASIŃSKA.
Zapraszamy do słuchania wywiadów wraz z muzyką
we wtorki o godz.23.03
oraz w soboty o godz. 15.05.



wstecz
realizacja: ideo Polskie Radio PiK|UKF 100,1 MHz|Włocławek 100,3 MHz|Brodnica 106,9 MHz
ul.Gdańska 48, 85-006 Bydgoszcz, tel.+48 (52) 32 74 000, fax+48 (52) 34 56 013, e-mail:
start wstecz do góry