Co tydzień - w nocy z wtorku na środę -
jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką...
z niecodziennymi gośćmi... niecodziennymi tematami...
W nocy 19 października 2010 roku
gościem w studiu Radia PiK była:
BEATA MIKOŁAJCZYK
foto © Jarosław Pabijan
– polska kajakarka, srebrna medalistka igrzysk olimpijskich w Pekinie,
mistrzyni świata, mistrzyni Europy, młodzieżowa mistrzyni Europy,
wicemistrzyni świata juniorek, brązowa medalistka Europy juniorek
i wielokrotna mistrzyni Polski.
Jest zawodniczką UKS Kopernik Bydgoszcz.
Zaczynamy od wypełnienia ankiety osobowej. Znak zodiaku?
- Waga – pedantyczna i niezdecydowana.
Pedantyczność może w życiu być upiorna?
- Zawsze coś poprawię po kimś, wszystko wolę robić sama – taka Zosia Samosia.
A niezdecydowanie w sporcie?
- Może niekoniecznie w sporcie. W życiu nie lubię zmian.
Zalety?
- Ludzie mówią, że jestem pracowita. Najpierw są obowiązki, a później przyjemności.
Walczy Pani z jakimiś słabościami?
- Jak każdy... Uwielbiam spać, ale od pierwszego października rozpoczęłam sezon. Kajakarze mają wakacje we wrześniu, więc wtedy długo leżałam w łóżku. Nie wyjechałam w tym roku na wakacje bo odkładałam pieniądze na mój nowy dom.
W przyszłym roku już dom zostanie oddany?
- To zależy ile będę pływała. Nie ukrywam, że robię to co kocham i mam jeszcze z tego pieniądze. Pływanie to moja pasja, mimo, że jestem 300 dni w roku poza domem.
Stan cywilny?
- Panna
Jest Pani rodowitą bydgoszczanką?
- Tak, tu się urodziłam i chodziłam do szkoły, a jak skończyłam 14 lat wyprowadziliśmy się do Lipnik. W Bydgoszczy trenuję, autobus miejski dojeżdża więc mam stały kontakt z miastem.
Rodzice mieli coś wspólnego ze sportem?
- Mama trenowała piłkę ręczną, była bardzo dobrą atakującą. Kontuzja kolana zakończyła jej karierę. Mój tata to antytalent sportowy, czego nawet nie ukrywa.
Jak Panią zarażono sportami wodnymi?
- Generalnie od początku lubiłam wodę. Pływać nauczył mnie tata, zabrał mnie na głębszą wodę i odpłynął. Ja bez gruntu pod nogami poczułam, że utrzymuję się na wodzie.
Ale to było pływanie wpław.
- W szkole podstawowej nr 11 zarażono mnie szachami, ale nie mogłam usiedzieć w miejscu, ciągnęło mnie do wody. W pewnym momencie pojawił się w szkole mój trener – Wiesław Rakowski i zachwalał pływanie w kajakach, wtedy jednak nie poszłam. Dopiero koleżanka z klasy mnie spakowała i zabrała.
Zmieniła Pani szkołę?
- Tak, po dwóch tygodniach trener zaproponował bym zmieniła szkołę na sportową. To była moja pierwsza życiowa decyzja.
Pierwsze sukcesy przyszły szybko?
- Po dwóch latach mogłam wziąć udział w zawodach. Wyniki były coraz lepsze i trudno już mi było się z tego wyplątać.
Trening jest tylko na wodzie?
- Nie, oprócz pływania na wodzie chodzimy na siłownię, rozciągamy się, gramy w piłkę, biegamy, pływamy w basenie.
Po szkole co się działo?
- Trzeba było wybrać studia, bo sport się kiedyś kończy. Wybrałam Wychowanie Fizyczne na UKW i zaocznie socjologię. Pierwszy rok na UKW miałam kontuzje i nie znalazłam wyrozumiałości na uczelni. Miałam problem z kolanem, blokowało mi się. Przeskakując przez płotek kontuzja się odnowiła i dałam sobie spokój z Wychowaniem Fizycznym. Teraz studiuje na WSG – turystykę i rekreację – idą mi na rękę, mam stypendium i zdaje wtedy kiedy jestem w Bydgoszczy.
Czy stosuje Pani jakieś diety?
- W sezonie muszę się powstrzymywać od potraw kalorycznych. Pilnuję wagi, bo potem to wszystko trzeba przewieźć w kajaku. Po finale igrzysk olimpijskich wpadłyśmy z Anetą Konieczną w nocy do stołówki i zjadłyśmy pizzę i makarony. Wcześniej, przed zawodami zjadłam pół Snickersa i kawałek arbuza. To jest sport. Każdy kilogram to są ułamki sekund, wiosło, które się lepiej trzyma, nieporysowany kajak to też są ułamki sekund. My przegrałyśmy 48 tysięcznych sekundy i to boli, bo będąc czwartym jest się nikim.
W domu coś Pani robi?
- Gotuje mama i robi to świetnie.
To może sprząta Pani?
- Sprzątam, choć rzadko jestem więc nie nabałaganię.
Jak długo będzie Pani pływać?
- Nie wiem, tyle na ile pozwoli mi organizm.
A co potem?
- Będę kurą domową /śmiech/ Mam różne pomysły na życie. Może otworzę hotel dla zwierząt. Nie wiem gdzie mnie życie poniesie, będę musiała się przystosować. Chciałabym zakończyć karierę niepokonana, ale nie wiem czy mi się uda.
Co zagramy na koniec naszej rozmowy?
- Słucham praktycznie każdego gatunku. Przed startem słucham muzyki rytmicznej, na zawody nie wolno nam brać żadnych urządzeń elektronicznych, więc nie można się do tego przyzwyczajać podczas treningów. Jak mogę prosić to może Michaela Jacksona.
foto © Jarosław Pabijan
Zwierzenia przy muzyce notowała MAGDA JASIŃSKA.
Zapraszamy do słuchania wywiadów wraz z muzyką
we wtorki o godz.23.03
oraz w soboty o godz. 15.05.