|
|
W chwili obecnej nie dysponujemy żadnymi informacjami.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Archiwum |
|
|
|
Wiesław Zajączkowski |
|
2010-10-05
|
Co tydzień - w nocy z wtorku na środę - jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką... z niecodziennymi gośćmi... niecodziennymi tematami...
W nocy 28 września 2010 roku gościem w studiu Radia PiK był :
WIESŁAW ZAJĄCZKOWSKI
- dyrektor Muzeum Archeologicznego w Biskupinie.
Jakie wiatry przywiały Pana do Biskupina? - To pradzieje Polski! To był rok 1972. Przyjazd do Biskupina pamiętam dobrze, bo były to moje urodziny i bardzo bolała mnie głowa. Profesor Rajewski – twórca Biskupina wybrał mnie na asystenta, byłem ostatnim jego asystentem, bo zmarł bardzo wcześnie, w wieku 67 lat. Po śmierci profesora szybko awansowałem do kierownictwa oddziału, bo Biskupin podlegał Muzeum Etnograficznemu w Warszawie. Od 10 lat jesteśmy już niezależni, tzn podlegamy Urzędowi Marszałkowskiemu.
Czas na ankietę osobową. Znak zodiaku? - Bliźnięta. Nie miewam hobby, moją pasją jest Biskupin.
Cechy charakterystyczne Bliźniąt znajduje Pan u siebie? - Podobno małżeństwa Bliźniąt są nieudane, co częściowo mi się sprawdziło, bo pierwsza żona była Bliźniakiem, ale druga też jest spod Bliźniąt i tworzymy udaną parę.
A bałaganiarstwo? - Duże!, zapisuje sobie różne rzeczy, które potem zapominam przeczytać, ale zdążę zrobić wszystko.
Gdzie znajdował się Pana dom rodzinny? - To skomplikowane. Moja mama była z Wileńszczyzny, ojciec z Włodzimierza Wołyńskiego. Poznali się w Gdańsku. Mój ojciec miał obywatelstwo amerykańskie i w roku 1950 UB zmusiło go do wyjazdu. Po studiach mama dostała nakaz pracy do Chełma Lubelskiego, tam skończyłem przedszkole u sióstr, potem szkoła i studia. Studiowałem archeologię i etnografię na Uniwersytecie Warszawskim, jednak jestem magistrem archeologi. Biskupin stał się moim życiem. Jak ktoś mnie pyta skąd jestem, odpowiadam z Pałuk.
Nigdy Pan nie żałował, że nie jest Pan w Warszawie? - Nie, to była moja decyzja. Po raz pierwszy z polityką spotkałem się na Uniwersytecie w 1968 roku, na słynnym wiecu 8 marca. Moją miłość do ustroju wyssałem z mlekiem matki. Nie byłem specjalnie aktywnym opozycjonistą. Należeliśmy z kolegą do komitetu strajkowego, na wydziale historycznym w 1968 roku, ale pociąg się spóźnił. Naszych kolegów wygarnęli, a nas przepędzono spod drzwi. Po śmierci profesora Rajewskiego chciałem z Biskupina uciekać, ale polubiłem Walentego Schweitzera, jego dom, w którym było gwarno niczym na dworcu kolejowym, był otwarty dla wszystkich. Trafiłem tam na wspaniałych ludzi i wspaniałą atmosferę i mogę powiedzieć, że mnie się udało.
Czy Pana dom też jest otwarty? - Oj, tak. Moja córka, która dziś ma 9 lat od najmłodszych lat przyzwyczajona jest do wielu gości, którzy nawet niekoniecznie mówią po polsku. Mieszkam w tym samym domu, w którym pracuję, co jest i dobre i złe. Walenty Schweitzer obdarował mnie swoimi meblami, które pamiętają dawne czasy.
A wyobraża sobie Pan życie bez Biskupina? - Już teraz chyba nie. Zbudowałem od początku do końca wszystkie obiekty w muzeum, prócz domu, w którym jest główna siedziba. To ponad stuletni dom z przepięknym dębem w ogrodzie, który nazywa się Klaus. Posadziłem cztery drzewa, bo mam czworo dzieci – Janka, Alicję, Michała i najmłodszą Asię.
To emerytura Panu raczej nie grozi? - Na emeryturę będę musiał się wybrać, bo jest jeszcze tyle krajów do zwiedzenia – to moja pasja. Staram się jeździć do krajów dalekich. Teraz chcemy wyjechać do Chin i Tybetu. Zafundowaliśmy sobie podróż z Pekinu do Lhasy pociągiem, dwa dni w jedną stronę. Pewnie drugi raz w życiu do Chin nie pojadę. Podróżą życia był wyjazd na Wyspy Wielkanocne. Wybraliśmy się tam z Michałem Woźniakiem, wówczas redaktorem, dziś kolegą po fachu szefem Muzeum Ziemi Pałuckiej w Żninie.
Wracając do Biskupina, kto wymyśla tematy przewodnie poszczególnych festynów Archeologicznych? - To różnie. Na pierwszym festynie mieliśmy 38 tysięcy, potem blisko 50 tysięcy i staliśmy się bardzo popularni w mediach. Na trzeci festyn przyjechało ponad 60 tysięcy zwiedzających, ale wówczas nie było podobnych imprez w kraju. Dziś już jest trochę inaczej, choć nikt nas jeszcze nie przebił. Impreza trwa 9 dni – dwa weekendy. W tym roku obserwujemy zapaść, choć nie tylko w Biskupinie. Mamy teraz czas na analizę co się stało.
Jakiej muzyki słucha Wiesław Zajączkowski? - Mam dziwne upodobania. Nie bardzo przepadam za muzyką współczesną. Moim idolem był i jest Czesław Niemen, poza tym soul i Arethę Franklin. Nie lubię muzyki klasycznej, nie przepadam za operą.
A co zagramy na koniec naszego spotkania? - Gdybym mógł prosić o Czesława Niemena?
Zwierzenia przy muzyce notowała MAGDA JASIŃSKA. Zapraszamy do słuchania wywiadów wraz z muzyką we wtorki o godz.23.03 oraz w soboty o godz. 15.05.
|
wstecz
|
|
|
|
|
|
|
|