|
|
W chwili obecnej nie dysponujemy żadnymi informacjami.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Archiwum |
|
|
|
Janusz Stanecki |
|
2010-08-30
|
Co tydzień - w nocy z wtorku na środę - jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką... z niecodziennymi gośćmi... niecodziennymi tematami...
W nocy 24 sierpnia 2010 roku gościem w studiu Radia PiK był:
prof. JANUSZ STANECKI
Dziekan Wydziału Dyrygentury, Jazzu i Edukacji Muzycznej Akademii Muzycznej w Bydgoszczy, dyrygent dwóch bydgoskich chórów.
- Ostatnio gratulowaliśmy Pana chórowi Collegium Medicum sukcesów na Międzynarodowym Konkursie w Sankt Petersburgu, ale to nie jedyny chór, który Pan prowadzi.
Prowadzę jeszcze chór kameralny w Akademii Muzycznej. Jest to o tyle ewenement, że uczestnictwo w chórze nie jest obowiązkowe. W polskich akademiach muzycznych działają jeszcze dwa podobne zespoły. Mimo to, nie mam problemu z frekwencją. W przyszłym roku w styczniu oba chóry będę obchodziły jubileusze 25 - lecia istnienia. - A jaki był impuls, dzięki któremu zaczął Pan prowadzić chór?
Na drugim roku studiów zapisałem się do chóru, który prowadził profesor Wojciech Szaliński, mój wykładowca dyrygentury. Po roku, kiedy profesor Szaliński odszedł z uczelni, chór chylił się ku upadkowi, więc postanowiłem spróbować go wskrzesić. Potem już poszło lawinowo. Władze uczelni zauważyły, że mnie to interesuje, a także dostałem propozycję drugiego dyrygenta w chórze Arion przy Filharmonii Pomorskiej, a nawet prowadziłem chór ówczesnego ATR-u.
- Jest Pan bydgoszczaninem?
Pochodzę z Chełmna. Od 15. roku życia mieszkałem już w Bydgoszczy w internacie. Tak więc już teraz czuję się bydgoszczaninem, choć pamiętam o swoich korzeniach. Z wykształcenia jestem akordeonistą. Pierwsze dwa lata w Bydgoszczy – ponieważ nie było klasy akordeonu w liceum muzycznym grałem na waltorni, ale potem skończyłem wydział dyrygentury chóralnej /wcześniej nazywał się on – Wychowania Muzycznego/ i instrumentalny w klasie akordeonu profesora Jerzego Kaszuby.
- Akordeon jest w domu?
Był malutki, ale się popsuł. Jednak taki, na którym ćwiczyłem jest wyjątkowo drogi i był wypożyczony z uczelni. W tej chwili studenci uczą się na akordeonie guzikowym, ja jeszcze miałem okazję studiować na klawiszowym.
- Spod jakiego jest Pan znaku?
Barana. Pierwszy dzień znaku i pierwszy dzień wiosny. Śmieję się, że mam takie szczęście urodzić się w dniu, w którym urodził się Jan Sebastian Bach.
- Dostrzega Pan jakieś wady u siebie?
Może upartość, co może być wadą, ale i zaletą.
- Kto wybrał dla Pana akordeon?
Wybór instrumentu był przypadkowy. Mój tata, który nie za bardzo miał słuch muzyczny, lubił akordeon. Wówczas był to bardzo popularny instrument. Jest on bardzo piękny i ma bardzo wiele nazw czasem prześmiewczych np. szelkowe organy Hammonda. Cieszę się, że akordeon wraca do łask.
- Nigdy nie miał Pan dylematu czy akordeon czy dyrygentura?
Nie, na początku nie myślałem o dyrygenturze. Pierwsza moja praca to organista w kościele garnizonowym w Chełmnie. Dyrygentura chóralna coraz bardziej mnie interesowała podczas studiów. Miałem okazje prowadzić jako młody pracownik akademicki chór i tak to się zaczęło.
- Przedstawmy rodzinę.
Moja żona nie jest muzykiem z wykształcenia – uczy w klasach 1-3 w szkole muzycznej, syn skończył studia na naszej Akademii Muzycznej, w klasie waltorni i gra w Operze Nova, współpracując z Toruńską Orkiestrą Symfoniczną. Córka – skończyła studia licencjackie w Akademii Muzycznej w Warszawie, w klasie wiolonczeli profesora Tomasza Strahla. Moja synowa też jest muzykiem – gra na flecie w operze. Muszę zdradzić, że w październiku powiększy nam się rodzina – zostaniemy wraz z żoną dziadkami.
- Ma Pan czas na bycie w domu już nie profesorem, a mężem?
Staram się. Mamy dom z ogródkiem w Starym Fordonie i lubię dbać o naturę przed domem. Wspólnym wysiłkiem, przez lata przerabialiśmy nasz dom i z tego jestem dumny. Jak dzieci wyszły z domu to jest on cały dom dla nas, choć dzieci chętnie wracają.
- Na wakacje też nie ma czasu. Dwa Pana chóry wyjeżdżają w tym czasie na konkursy.
Do tego trzeba dodać zgrupowania i pracę na uczelni, która się nie kończy wraz z egzaminami wstępnymi.
- Czy chór jest Pana pasją?
Tak. Zdecydowanie, gdyby nie był pasją to ludzie by chętnie nie przychodzili do chóru. Bardzo się z tego cieszę, że od tylu lat udaje mi się utrzymać te zespoły.
Zwierzenia przy muzyce notowała MAGDA JASIŃSKA.Zapraszamy do słuchania wywiadów wraz z muzykąwe wtorki o godz.23.03oraz w soboty o godz. 15.05.
|
wstecz
|
|
|
|
|
|
|
|