|
|
W chwili obecnej nie dysponujemy żadnymi informacjami.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Archiwum |
|
|
|
Ryszard Smęda |
|
2010-08-03
|
Co tydzień - w nocy z wtorku na środę - jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką... z niecodziennymi gośćmi... niecodziennymi tematami... Po północy nadchodzi najlepsza pora na zwierzenia przy muzyce...
W nocy 27 lipca 2010 roku gościem w studiu Radia PiK był:
RYSZARD SMĘDA
– bas, solista Opery Nova i gospodarz koncertów muzyki operowo - operetkowej "Lato, Pieczyska i Śpiew".
Przed nami 16 koncert w ramach letniego cyklu w Pieczyskach. Jak porywa się tak wielką publiczność latem? - Zaczęło się bardzo niewinnie. Pod koniec zimy 2002 roku spotkałem się z Waldemarem Matuszakiem, który jest właścicielem barki w Pieczyskach. Zaproponował mi recital. Tak odbyły się dwa pierwsze koncerty. Ponieważ publiczność żywiołowo to odebrała, postanowiliśmy, że będziemy zapraszać także innych solistów i stworzymy większe widowisko. Do tej pory przez te letnie koncerty w Pieczyskach przewinęło się kilkudziesięciu solistów – niemal wszystkich scen w kraju. Na najbliższym koncercie – 6 sierpnia zaśpiewają Małgorzata Długosz solistka Teatru Muzycznego w Gliwicach i Tomasz Jedz tenor z Teatru Muzycznego Roma w Warszawie. Wieczór, jak zwykle poprowadzi ze mną Marta Matuszak – reporterka bydgoskiej telewizji a solistom akompaniować będzie Bogdan Ciesielski, który potrafi zagrać nawet wtedy, kiedy wiatr zdmuchnie mu nuty z pianina.
Czas na ankietę osobową. Znak zodiaku? - Podwójny. Podobno bardzo niedobry, ale spod tego znaku urodził się Fryderyk Chopin - Ryby. W moim charakterze jest ogień i woda. Znajomi nie podejrzewają mnie, że jestem cholerykiem. Mam momenty wybuchowe, ale jestem i romantyczny.
Inne wady? - Nie jestem pedantycznie uporządkowany. Zdarza mi się rzucić ubranie w nieładzie, co powoduje małe konflikty w domu.
A zalety? - Bardzo poważnie podchodzę do pracy, którą wykonuję. Staram się być profesjonalny w tym co robię, choć rzadko jestem do końca zadowolony z siebie.
A słabości Pan miewa, z którymi walczy? - Miewam. Był taki okres w moim życiu kiedy wiedziałem, gdzie są najlepsze pączki w kraju. Nigdy nie kończyło się na jednym. Kolejna wada – to może to, że nie mam jakiegoś sprecyzowanego hobby. Nie łowię ryb choć pochodzę z Mazur, nie żegluje, nie uprawiam wyczynowej turystyki.
Opuszczamy temat wad... Gdzie Pan się urodził? - W małej miejscowość Korsze w województwie warmińsko – mazurskim. Tam mieszkała babcia i mama na czas porodu przyjechała do swojego domu rodzinnego. Moim miastem rodzinnym są jednak Bartoszyce. Tam chodziłem do szkoły podstawowej i liceum, tam również uczęszczałem do ogniska muzycznego.
A kto odkrył u Pana zdolności muzyczne? - Śpiewałem od dziecka na wszystkich rodzinnych uroczystościach. Po mutacji dyrektor ogniska muzycznego zauważył, że mam silny głos.
I zdawał Pan na studia? - Pojechałem do Akademii Muzycznej w Warszawie i mimo, że było wielu chętnych na jedno miejsce to udało mi się dostać.
A jak się Pan znalazł w Bydgoszczy? - Podczas robienia dyplomu na studiach miałem propozycję zostania adeptem Teatru Wielkiego w Warszawie. A ja miałem chęć śpiewania na dużej scenie, ale nie jako adept – chciałem być solistą. Trafiłem do Bydgoszczy w latach siedemdziesiątych gdzie śpiewałem rok. Potem zatrudniłem się w poznańskiej Estradzie i byłem solistą zespołu Roma. Tam śpiewałem trzy lata, kupiłem pierwszy swój samochód i wróciłem do opery, ale do Krakowa. Następnie była Opera Bałtycka kilka sezonów. Poznałem moją żonę, urodził mi się pierwszy syn i przyjechałem do Bydgoszczy, bo propozycja była niezwykle kusząca, szczególnie warunki socjalne. Dziś to już jest moje ukochane miasto i nie zamierzam się stąd wyprowadzać.
Obserwował Pan jak budowana była z dużą przerwą Opera Nova. - W latach siedemdziesiątych ówczesny dyrektor Opery Renc pokazał nam makietę nowego budynku i powiedział tak będzie wyglądała opera za trzy lata. Nie przypuszczałem, że będę musiał czekać na ten moment 34 lata. Wielu moich kolegów nie doczekało tej chwili. Deski Teatru Polskiego też miały swoją romantykę. Tam, na tej niewielkiej scenie udało nam się stworzyć Aidę.
Gdzie Pan się nauczył aktorstwa. - Podczas studiów na warszawskiej Akademii Muzycznej mogliśmy uczestniczyć w zajęciach profesora Bardiniego w Akademii Teatralnej . On twierdził, że wchodzi się na scenę po to by grać, a każdy aktor musi się otworzyć na scenie.
W domu artysta, śpiewak coś pomaga? - Bardzo dobry jestem w kuchni. Gotuję gołąbki czy pierogi z mięsem. Co tydzień odkurzam mieszkanie, nie buntuję się, ale nie podlewam kwiatków i nie prasuję bo lepiej zrobi to moja żona Ewa.
O jakiej partii Pan jeszcze marzy? Miałem wiele szczęścia w zawodzie. Każdy bas jednak marzy o tym by zaśpiewać Borysa Godunova. Realnie patrząc mam już małe szanse bo rzadko wystawiane są na polskich scenach opery rosyjskie.
Zwierzenia przy muzyce notowała MAGDA JASIŃSKA Zapraszamy do słuchania wywiadów wraz z muzyką w wtorkowych programach nocnych o godz.23.03 oraz w soboty o godz. 15.05
|
wstecz
|
|
|
|
|
|
|
|