Piątek 2024.05.03 Imieniny: Antoniny, Marii Posłuchaj Radia PiK w Internecie
Jesteś w:   Audycje » Zwierzenia przy muzyce » Archiwum Pogoda: duże zachmurzenie temp. 16 °C ciśn. 992 hPa » 
Wyszukiwarka
Menu
Lista przebojów
notowanie: 1174
z dnia: 17-03-2013
1 Niebezpiecznie piękny świt
Plateau
2 Lili
Enej
3 When A Blind Man Cries
Metallica
 więcej

RSS

W chwili obecnej nie dysponujemy żadnymi informacjami.

 
 





 
 

 


Archiwum
Ryszard Dołomisiewicz
2010-03-08

Co tydzień - w nocy z wtorku na środę -
jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką...
z niecodziennymi gośćmi... niecodziennymi tematami...
Po północy nadchodzi najlepsza pora na
zwierzenia przy muzyce...

W nocy z 02 na 03 marca 2010 roku
gościem w studiu Radia PiK był:

RYSZARD DOŁOMISIEWICZ



– były żużlowiec, bardzo popularny w latach 80-tych
zawodnik bydgoskiej Polonii.


To było barwnych 10 lat w Polonii?
- Tak, startowałem przez 10 lat.

I było łatwo?
- Muszę powiedzieć, że w moim przypadku nie było żadnego wysiłku. To była sama przyjemność. Wszystko, co osiągałem przychodziło właściwie samo.

Kiedy Pan trafił do Polonii?
- W roku 1981 musiałem przejeździć sezon. Gdy ukończyłem 16 lat zrobiłem licencję i na dobrą sprawę rozpoczęły się starty. Może nie na tyle skuteczne żebym wygrywał, ale jeździłem na zawody i poznałem ten fach, żeby potem wykonywać go prawie automatycznie.

Czas na krótką ankietę osobową. Pseudonim był i jest chyba nadal?
- Rzeczywiście był i pozostał - "Dołek".

Zawód wyuczony?
- Jestem budowlańcem.

A zawód wykonywany?
- W tej chwili to jest taka mieszanina zawodów. Prowadzę z żoną restaurację.

I hoduje Pan konie?
- Ale bardziej hobbistycznie, tego nie można rozpatrywać w kategoriach biznesowych.

Znak zodiaku?
- Koziorożec. Ustępliwość na pewnych etapach, ale też i konsekwencja.

Wady?
- Staram się nigdy ich nie ujawniać, ale mam sporo wad.

Zalety?
- Trudno powiedzieć, to najlepiej oceni otoczenie. To, co wydaje mi się zaletą, niekiedy jest wadą.

Jak był Pan małym chłopcem kim chciał Pan zostać?
- Pilotem odrzutowców.

To prawie się udało?
- No może nie do końca, ale rzeczywiście bakcyla motoryzacyjnego złapałem.

Gdzie się mieści Pana dom rodzinny?
- Urodziłem się w miejscowości Różaniec, w dawnym województwie zamojskim. Gdy miałem 2 lata moi rodzice przenieśli się do Morzewca – tam mieszkałem do 15. roku życia.

A skąd zainteresowanie czarnym sportem? Chodził Pan na mecze żużlowe?
- Nie, bezpośrednio w moim sąsiedztwie mieszkał Benedykt Kosek – słynny żużlowiec lat 70-tych. Kiedy dojrzałem na tyle, że mogłem sam zapisać się do szkółki, to to zrobiłem. Rodzice wielkim entuzjazmem do tego pomysłu nie pałali.

Pierwszy raz kiedy Pan usiadł na motocykl?
- Jeszcze nie dotykałem nogami do podnóżków. Nie pojechałem daleko, miałem jakieś 7 lat.

Kiedy rozpoczął Pan już jazdę na serio?
- W połowie sezonu, w 1981 roku. Przyszedł czas, by przebrać się w skórę, wtedy nie było jeszcze kevlarów, mieliśmy jeden wspólny kombinezon w szkółce. Nie było to ani higieniczne, ani wygodne.

Podobno kaski też nie były dopasowane?
- To były po prostu "sztuki", które zakładało się na głowę, bo był taki przepis i tyle. Nie spełniały żadnych norm. Przy upadku często spadały albo pękały.

Kiedy młody człowiek przeczyta Pana życiorys, na pewno zdziwi się, że był Pan wierny do końca Polonii? Wtedy nie było transferów?
- Dopiero dziś jest zdrowa sytuacja, że zawodnik może wybierać i decydować, w którym klubie jeździ. Za moich czasów było to nie do pomyślenia. Funkcjonowała nawet kara za kaperstwo, jeśli ktoś został przyłapany na kaperowaniu zawodnika do innego klubu.

Pierwsze sukcesy przyszły bardzo szybko...
- … tak, szybko wszedłem w kulisy ścigania się. Te sukcesy przychodziły same z siebie.

Tym bardziej szokowała Pana decyzja o zakończeniu kariery.
- Po kontuzji, wychodząc ze szpitala, jeszcze nie miałem świadomości, że to koniec kariery. Po konsultacjach z lekarzem wiedziałem, że kilkakrotnie operowany pęcherz zrobił się tak mały, że nie było z czego zrobić zszywek, by go poskładać z powrotem. Gdybym nie zakończył startów, mógłbym być kaleką albo nie żyć.

Czy "Dołek" miał wtedy doła?
- Wówczas zawalił mi się świat. Próbowałem znaleźć sposób na życie. Do tej pory miałem stały dochód. Nie były to wielkie pieniądze, ale można było przeżyć.

I pojawiła się odlewnia jubilerska?
- Bardzo szybko się przestawiłem. Zajmowałem się tym dosyć długo.

Czy restauracja to przystań na dobre czy tylko przygoda?
- Zobaczymy, jak się życie potoczy. Być może będę musiał przekwalifikować się, ale liczę, że jeszcze kilkanaście lat będę restauratorem.


Zwierzenia przy muzyce notowała MAGDA JASIŃSKA
Zapraszamy do słuchania wywiadów wraz z muzyką
w  wtorkowych programach nocnych o godz.23.03
oraz w soboty o godz. 15.05

wstecz
realizacja: ideo Polskie Radio PiK|UKF 100,1 MHz|Włocławek 100,3 MHz|Brodnica 106,9 MHz
ul.Gdańska 48, 85-006 Bydgoszcz, tel.+48 (52) 32 74 000, fax+48 (52) 34 56 013, e-mail:
start wstecz do góry