|
|
W chwili obecnej nie dysponujemy żadnymi informacjami.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Archiwum |
|
|
|
Henryk Martenka |
|
2007-05-15
|
Co tydzień - w nocy z wtorku na środę -
między północą a godziną 01.00, jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką... z niecodziennymi gośćmi... niecodziennymi tematami... Po północy nadchodzi najlepsza pora na zwierzenia przy muzyce...
W nocy z 08 na 09 maja 2007 gościem w studio Radia PiK będzie:
HENRYK MARTENKA
dziennikarz, recenzent muzyczny, dyrektor Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Ignacego Jana Paderewskiego.
znak zodiaku: Ryby. Podobno złożony jestem z przeciwieństw, ale od takiej diagnostyki ekspertem jest moja żona. Kompletnie straciłem zaufanie do różnego typu horoskopów i innych ezoterycznych enuncjacji, kiedy pracowałem w Ilustrowanym Kurierze Polskim nie zawsze na czas nadchodził serwis PAP, w którym między innymi były horoskopy. W tej sytuacji byliśmy zmuszeni sami je stworzyć. Były tak zgrabnie napisane, że niewiele różniły się z podobnymi z innych gazet.
stan cywilny: Z małżonką Anną mamy dwie córki: Darię i Joannę. Mamy także jedenastomiesięczną wnusię Natalię.
hobby: Jak każdy pracoholik jestem wyznawcą takiej fałszywej prawdy, że praca jest moim hobby.
wady: Wadą, z którą mam największy problem od wielu lat, jest uleganie pokusom "nieumiarkowaniu w jedzeniu i piciu", jak mówi katechizm.
zalety: Jestem dobrym człowiekiem, może nie aż tak dobrym jak nasz premier, który to publicznie deklaruje.
w kuchni: Jestem smakoszem, ale nie potrafię przyrządzić dobrych dań. Z tzw. przystawek lubię łososia, mogą to być różnego typu warzywa. W Hiszpanii poczęstowano mnie wyrafinowaną a zarazem bardzo prostą przystawką, to były grilowane serca karczochów.
Trudno wybrać konkretną zupę, bo pysznych jest bardzo wiele. Kiedy degustowałem dania kuchni japońskiej u pianistki, jurora naszego konkursu, pani profesor Yamaoki, usłyszałem, że polskie zupy są najsmaczniejsze. Od pewnego czasu zrezygnowałem z bardzo dobrych, ale ciężkostrawnych dań tradycyjnej kuchni polskiej na rzecz ryb i warzyw.
ideał kobiety: Biorąc pod uwagę, że jest to osoba z którą mamy ułożyć sobie życie, to musi być przyjaciel wypełniający wszystkie oczekiwania jakie jeden może rościć sobie do drugiego. Żeby pozostać w przyjaźni trzeba wykazać tolerancję, trzeba wykazać zrozumienie dla słabości drugiej osoby i myślę, że w moim ideale mieści się portret mojej żony.
w domu Urodziłem się w małym miasteczku nad Notecią w Ujściu na północy Wielkopolski marcu 1957 roku, czyli pięćdziesiąt lat temu. W domu często rozbrzmiewała żywa muzyka. Ojciec amatorsko grywał na skrzypcach i akordeonie. Tato postanowił nauczyć mnie gry na akordeonie. Podczas lekcji, ojciec grając na skrzypcach, nie zawsze tolerował moje nieporadne gamy akordeonowe. Otrzymywałem miarowe ciosy smyczkiem w głowę. Uciążliwe lekcje ustały, kiedy maszyna ucięła ojcu palec i musiał zrezygnować z gry na skrzypcach. Od wczesnej młodości dużo czytałem marząc, żeby wyrwać się z tego małego miasteczka w wielki świat.
średnia szkoła i studia Już wtedy mieszkaliśmy w Chodzieży i tam uczęszczałem do liceum. To był piękny okres w moim życiu. Do dziś szkolne przyjaźnie pozostały i moja klasa spotyka się co pięć lat. Bardzo lubiłem przedmioty humanistyczne i naukę języków obcych. Pedagodzy przedmiotów ścisłych podchodzili do mnie z dość dużą tolerancją nie nękając mnie specjalnie. Najbliższy uniwersytet był w Poznaniu, ale moja sympatia, obecna żona, postanowiła wyjechać do Krakowa. Studiowaliśmy na Uniwersytecie Jagiellońskim polonistykę. Po drugim roku wzięliśmy ślub. Dwa lata później urodziła nam się pierwsza córka Daria. Mieszkaliśmy w części akademika przeznaczonej dla małżeństw studenckich. Po studiach, kiedy rozpoczyna- łem studia doktoranckie, wybuchł stan wojenny i wcielono mnie do wojska. Będąc podchorążym stałem się zbrojnym ramieniem władzy ludowej.
w samochodzie Często żartuję, że w samochodzie mam lepszy sprzęt niż w domu. Wożę wiele płyt przede wszystkim literaturę fortepianową ale także piosenki z mojej młodości Marka Grechuty i wokalistów tego okresu.
jestem dumny… Nie tyle dumny ile szczęśliwy. Niezmiernie jestem szczęśliwy, że udało mi się przeżyć w sposób barwny pięćdziesiąt lat, że mam mądre córki, które skończyły mądre studia. Jedna jest lekarzem a druga medycznym biotechnologiem. Jestem zadowolony i szczęśliwy, że napisałem kilka tysięcy tekstów, że wydałem siedem książek, że czyta mnie co tydzień milion ludzi w tygodniku Angora, gdzie jestem szefem działu zagranicznego i felietonistą. Jestem dumny z festiwalu pianistycznego którym kieruję.
dedykacja Mojej ostatniej wielkiej miłości, wnusi Natalii dedykuję kołysankę "Dobranoc" w mistrzowskim wykonaniu Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego. Zwierzenia przy muzyce notował RYSZARD JASIŃSKI zapraszając jednocześnie do słuchania wywiadów wraz z muzyką w programach nocnych (z wtorku na środę) między północą a 01.00.
|
wstecz
|
|
|
|
|
|
|
|