|
|
W chwili obecnej nie dysponujemy żadnymi informacjami.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Archiwum |
|
|
|
Artur Andrus |
|
2007-01-09
|
Co tydzień - w nocy z wtorku na środę -
między 23.00 a godziną 01.00, jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką... z niecodziennymi gośćmi... niecodziennymi tematami... Po północy nadchodzi najlepsza pora na zwierzenia przy muzyce...
W nocy z 02 na 03.01.2007 gościem w studio Radia PiK był:
ARTUR ANDRUS
- dziennikarz, poeta, satyryk, autor tekstów piosenek, artysta multimedialny.
znak zodiaku: Koziorożec. Właściwie wrodzony narcyzm utwierdza mnie w przekonaniu, że jest to świetny znak zodiaku.
stan cywilny: Kawaler ułożony, zajęty w odpowiedni sposób.
hobby: Kiedyś to była fotografia. Nawet dorabiałem sobie robiąc zdjęcia na różnych imprezach. Moim hobby jest Słowacja. Lubię tam jeździć, chodzić po górach.
wady: Lenistwo.
zalety: Lenistwo. Uważam, że z jednej strony jest to wada ponieważ dużo więcej mógłbym zrobić niż robię, z drugiej strony lenistwo jest siłą napędową cywilizacji. To, że człowiekowi się czegoś nie chce powoduje, że człowiek coś w końcu wymyśla.
w domu Właściwie w informacjach biograficznych podaję, że pochodzę z Sanoka, a tak naprawdę pochodzę z Soliny a urodziłem się w szpitalu w Lesku. W Solinie rozpocząłem szkołę podstawową, ukończyłem w Sanoku. Tam też zapisałem się do szkoły muzycznej. Chciałem uczyć się gry na fortepianie lub na akordeonie, ale niestety przydzielono mnie do klasy trąbki. Był to dla mnie koszmar, a jeszcze większy dla mojej rodziny. Po pól roku, z takimi opuchniętymi ustami, poszedłem oddać trąbkę i powiedzieć, że rezygnuję z tej kariery. Rodzina jakoś nie protestowała. W dzieciństwie oglądałem w telewizji festiwale piosenki żołnierskiej w Kołobrzegu. Nie wiem dlaczego, ale ślad w psychice pozostawiły do dzisiaj. Pamiętam obszerne fragmenty tekstów tych piosenek.
średnia szkoła To było II Liceum Ogólnokształcące w Sanoku nazywane "Klasztorem" ze względu na rygor panujący w szkole. Uczyłem się w klasie o profilu matematyczno-fizycznym. Nie chodziliśmy na dyskoteki, a woleliśmy spotykać się we własnym gronie na prywatkach.
Od czasów szkoły podstawowej działałem w harcerstwie, nie zwracając uwagi głównie na element ideologiczny a bardziej na towarzyski. Początek moich poczynań dziennikarskich rozpoczął się w szkolnym radiowęźle. Przygotowywaliśmy audycje, które emitowane były podczas długich przerw w zajęciach.
studia Chodziły mi po głowie studia teatralne, ale Matka Boska strzegła i nie poszedłem. W końcu, przez przypadek, trafiłem na studia dziennikarskie Uniwersytetu Warszawskiego. To był bardzo dobry moment dla młodych dziennikarzy. W 1990 roku powstawały nowe rozgłośnie, stacje telewizyjne i nowe tytuły prasowe do których poszukiwano pracowników. Już na drugim roku studiów większość moich rówieśników była zatrudniona w mediach. Z jednej strony była możność praktycznej nauki zawodu, a z drugiej na uczelni zajęcia z tak wspaniałymi profesorami jak: Jadwiga Staniszkis, Jerzy Bralczyk czy biskup Jan Chrapek. Wybrałem radio. W Warszawie początkowo była Rozgłośnia Harcerska a później IV Program Polskiego Radia. Przez kilka lat równolegle pracowałem w Rzeszowskiej Rozgłośni Polskiego Radia. Przez Rzeszów musiałem przejeżdżać w drodze do domu. Nie przyznano mi akademika i podczas studiów dziesięć razy zmieniałem wynajmowany pokój.
jestem dumny… Szczęśliwy jestem z takich prywatnych momentów, wydawałoby się banalnych i codziennych, że się jest kochanym i że się kocha, że wszyscy bliscy są zdrowi.
Dumny jestem, że mam paru przyjaciół z odpowiednim znaczeniem tego słowa.
nie lubię… Nie znoszę chamstwa, agresji, ludzi którzy przemocą próbują do czegoś dochodzić. Nie znoszę pozerstwa, którego naoglądałem się towarzysząc tzw. show biznesowi. Jak patrzę sobie na te okładki kolorowych czasopism to śmiech mnie ogarnia. To podobno jest wielki świat taki z dykty, tektury zrobiony, a wszystko się tak świeci jakby było to szczere złoto.
ulubiona potrawa Sprawy kulinarne bardzo mnie fascynują. Mój kolega z kabaretu Elita - Staszek Szelc, powiedział, że mam litrową mordę, choć mógł to delikatniej ująć.
Wychowałem się na wschodniej kuchni. Uwielbiam pierogi, ale muszę dodać, moja mama Stefania Andrus robi najlepsze pierogi na świecie i gołąbki z ziemniaków. Z popularnych potraw lubię "tatara" i golonkę według receptury, już nieżyjącego satyryka - Kazimierza Grześkowiaka.
Lubię także dania z kuchni włoskiej.
dedykacja Czytelnikom i radiosłuchaczom dedykuję bardzo biesiadny utwór "Beczka piwa" z mojej płyty "Łódzka – Artur Andrus, wersja dla mężczyzn – Live".
|
wstecz
|
|
|
|
|
|
|
|