Co tydzień
- w nocy z poniedziałku na wtorek -
między północą a godziną 3.00,
jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką...
z niecodziennymi gośćmi...
niecodziennymi tematami...
Po północy nadchodzi najlepsza pora na
zwierzenia przy muzyce...
W nocy z 6/7 września
gościem w studio Radia PiK
był:
KRZYSZTOF KOLBERGER
- popularny i bardzo ceniony aktor
i reżyser.
znak zodiaku:
Znak, który podobno lubi, jak mu się prawi komplementy - Lew.
Jestem nietypowym lwem, jestem wcześniakiem miesięcznym,
tak że uciekłem z innego znaku.
stan cywilny:
Jeżeli tak używać oficjalnej formuły,
rozwiedziony, kawaler z odzysku.
hobby:
Trudno to nazywać hobby, ale wielokrotnie projektowałem wnętrza
wszystkich swoich mieszkań. Wielu moich znajomych poprosiło mnie
o zaprojektowanie ich domów i mieszka im się bardzo dobrze,
są zadowoleni. W razie czego mam drugi zawód.
wady:
Ostatnio wyczytałem notkę w gazecie "mężczyzna bez wad".
Zapewniam wszystkich, że nie ma takich ludzi, a że zaliczam się
do rodzaju ludzkiego i do tego normalnego, oczywiście że mam wady
ale nie warto o nich mówić. Jedną z moich wad jest to,
że nie lubię mówić o sobie.
zalety:
Myślę że gdzieś taka rzetelność i poważne podejście,
przede wszystkim do pracy,
do życia też chyba.
W domu
Urodziłem się w Gdańsku – Wrzeszczu przy ulicy Karłowicza.
Przy domu był wspaniały ogród. Od wczesnej młodości marzyłem,
żeby zostać aktorem, ale był taki okres, kiedy chciałem
być księdzem.
Przecież powołanie jest potrzebne jest w obu zawodach,
także jedna i druga profesja wymaga "widowni"
i w jednym jak i drugim powołaniu pracuje się słowem.
W szkole podstawowej mniej mnie interesowała piłka nożna,
grywałem w siatkówkę, ale drobne, choć uciążliwe kontuzje
wyeliminowały mnie z czynnego uprawiania sportu.
Rekreacyjnie grałem w tenisa i jeździłem na rowerze.
W domu było radio z dużym zielonym oczkiem.
Najbardziej zapamiętałem sygnał
bardzo popularnej audycji
LUCJANA KYDYRYŃSKIEGO
"Rewia piosenek"
nadawanej z Krakowa.
W średniej szkole
Chodziłem do Liceum Ogólnokształcącego nr IX
uważane za najlepsze e Trójmieście, a nawet
za jedno z najlepszych w Polsce.
Byliśmy bardzo dumni, że możemy uczęszczać do takiej szkoły.
Moją młodszą koleżanką jest pani prezydentowa JOLANTA KWAŚNIEWSKA.
Po latach dowiedziałem się, że wspólnie działaliśmy w PCK.
W szkole obowiązywały mundurki, tarcze i zawsze białe kołnierzyki.
To był okres wybuchu BEATLESÓW, którzy zdecydowanie zdystansowali
wszystkie inne zespoły. Muszę przyznać, że byłem do niczego
z matematyki i innych przedmiotów ścisłych.
Głównie czas poświęcałem tzw. zajęciom pozalekcyjnym.
Występowałem w kabarecie szkolnym, działałem w kole PCK,
w harcerstwie, brałem udział w konkursach recytatorskich,
tańczyłem w zespole tańców ludowych potem w klubie tańca
turniejowego i gdybym nie zdał do szkoły aktorskiej,
byłbym chyba dziś mistrzem jakieś klasy w tańcu.
Z domu wychodziłem rano i wracałem z reguły
około dziesiątej wieczorem.
Studia
Co roku szkołę teatralną szturmuje przeszło czterystu kandydatów,
a miejsc jest dwadzieśścia kilka, także łatwo jest obliczyć
jaki jest później odsiew. Pojechałem do Warszawy na wstępne egzaminy
gdzie w komisji zasiadały takie gwiazdy teatru jak:
profesor Aleksander Bardini, Ludwik Sempoliński,
słynna Matysiakowa – pani Perzanowska, Ryszarda Hanin
i ówczesny rektor Władysław Krasnowiecki.
Czując, że jestem na dobrym miejscu po egzaminach,
nie znalazłem swego nazwiska na liście przyjętych.
Komisja stwierdziła, że mam martwy wzrok.
Dopiero po specjalnych badaniach lekarskich
otrzymałem stosowne zaświadczenie i po odwołaniu
zostałem przyjęty na studia Wyższej Szkoły Teatralnej.
Na pierwszym roku zaczynało nas dwadzieścia sześć osób
a ukończyło siedemnastu.
Wśród absolwentów byli:
Ewa Dałkowska, Jadzia Jankowska Cieślak,
Joasia Żółkowska, Marek Kondrat
czy Jurek Radziwiłowicz.
Zajęcia były bardzo wyczerpujące od rana do wieczora.
Po latach, kiedy uczyłem w tej szkole,
obecnie Akademii Teatralnej,
stwierdziłem, że program jest
zbyt przeładowany i często
studenci są zmuszani
do nadludzkiego wysiłku.
Nie było więc czasu na bywanie w klubach studenckich,
na inne przyjemności. Pod koniec studiów nasz rok
otrzymał zaproszenie od rządu amerykańskiego
na występy w Stanach Zjednoczonych.
Byliśmy chyba pierwszą grupą,
która takie zaproszenie otrzymała.
Pojechaliśmy z przedstawieniem "AKTY"
przygotowanym przez znakomitego reżysera
Jerzego Jarockiego.
Prasa pisała, że szkoła teatralna
dała naukę warszawskim teatrom.
Amerykańska widownia przyjęła nas entuzjastycznie.
Tam kupiłem kasetę i płytę z nagraniem musicalu
"Jesus Christ Superstar".
Słuchałem tej muzyki przez długi czas.
Po ukończeniu studiów mój opiekun - Ignacy Gogolewski
objął dyrekcję teatru w Katowicach
i zaproponował swoim wychowankom pracę.
Wytrwałem tylko rok, bo otrzymałem
bardzo atrakcyjną propozycję pracy
w Teatrze Narodowym u Adama Hanuszkiewicza
no i od przeszło trzydziestu lat
pracuję w Warszawie.
Na chandrę
Jak każdy, miewam chandry.
Radość odzyskuje, jeżeli można tak powiedzieć,
kiedy słucham GREKA ZORBY.
Niedawno wróciłem z wakacji na Krecie
i w ramach olimpiady,
byłem trzy dni
w Atenach.
Właśnie tam miałem okazję tańczyć Zorbę,
przy dźwiękach żywego zespołu greckiego.
Film "GREK ZORBA" jest ulubionym moim filmem,
a ten optymizm postaci i słynne powiedzenie
"jaka piękna katastrofa" powoduje,
że nawet przy katastrofie i przy chandrze,
mam optymizm i pozytywną energię
na przyszłość.
Jestem dumny
Nie da się w szeregu ustawić momentów mojego życie,
z których jestem dumny, bo każda przygotowywana rola
wydaje się być tą najważniejszą.
Moim zwycięstwem bycia w tym zawodzie jest to,
że pracując ponad trzydziestu lat, mam swoich widzów
w bardzo różnym wieku - od babć, nawet prababć
do wnucząt bardzo młodych.
Bardzo jestem zdziwiony, kiedy siedmio-ośmiolatka
zgłasza się do mnie po autograf i wie co ja robię,
a jednocześnie spotykam widzów, którzy pamiętają
moje pierwsze role w Teatrze Narodowym,
już nie wspomnę o radiowych
"Strofach dla Ciebie".
W tańcu
Nie ukrywam, że taniec jest jedną z przyjemniejszych,
jeśli nie najprzyjemniejszą formą dbania o kondycję.
Kiedy tylko mam okazję, schodzę ostatni z parkietu.
Nie ma rytmów w których bym się źle czuł.
Oczywiście tańce, pozwalające płynąć po parkiecie
dają ogromną satysfakcję.
Czuję sentyment bo kojarzy mi się...
Piękny utwór BEATLESÓW - "Michelle"
przypomina mi początki średniej szkoły,
pierwsze miłosne zauroczenia.
To była IWONKA - blondynka
z niebieskimi
oczami.
Utwór powodujący erotyczny nastrój
Piosenka "Szeptem do mnie mów"
w wykonaniu tragicznie zmarłej
LUDMIŁY JAKUBCZAK
stwarza taki
erotyczny
klimat.
Trzy płyty
Po obejrzeniu tego filmu, bezpośrednio udałem się do teatru
na spektakl i w garderobie popłakałem się,
że nigdy nie zagram w takim filmie...
był to "Kabaret" z LIZĄ MINELLI.
Widziałem ten film chyba dziesięciokrotnie.
Na pewno, na bezludną wyspę zabrałbym płytę,
ze ścieżką dźwiękową z tego filmu.
Co jeszcze? Na pewno nagrania
z "Kabaretu Starszych Panów"
genialne teksty, muzyka i wykonanie.
Trzecia płyta zawierałaby nagrania
największej śpiewaczki wszechczasów
i największej osobowości
MARII CALLAS.
Dedykacje
Mojej córce Julce, która rozpoczyna studia
na Wydziale Reżyserii Wyższej Szkoły Filmowej w Łodzi,
dedykuję fragment koncertu fortepianowego
w wykonaniu jej chrzestnego ojca
KRYSTIANA ZIMERMANA.
Ja też z ogromną
przyjemnością
posłucham.
Zwierzenia przy muzyce notował
RYSZARD JASIŃSKI
zapraszając jednocześnie do słuchania
wywiadów wraz z muzyką
w prograch nocnych
(z poniedziałku na wtorek)
Po północy - o godz.0.10
na antenie
POLSKIEGO RADIA PiK.
|