|
|
W chwili obecnej nie dysponujemy żadnymi informacjami.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Zwierzenia przy muzyce |
|
|
|
Goście Magdy Jasińskiej |
Co tydzień - w środowy wieczórjest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką,z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...20 marca 2013 roku o godz.18.05 ŁUKASZ ZAGROBELNY
foto © Piotr Porębski, Sony Music Polska
– Niedawno ukazała się jego trzecia płyta "Symfonicznie"..
Płyta jest niezwykle elegancka – jak doszło do nagrania tego materiału? - To jest zarejestrowany koncert, który odbył się 28 września 2012 roku w studiu koncertowym Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego. To była jedna z nagród Polskiego Radia za wykonanie piosenki "Ja tu zostaję", którą otrzymałem podczas koncertu Superpremier na festiwalu w Opolu. Nagrodą był koncert z orkiestrą symfoniczną. Bardzo cieszę się, że się udało.
Ostatnio jest moda na koncerty wykonawców estradowych z towarzyszeniem orkiestr symfonicznych. Ale to dobra moda, bo repertuar staje się bardzo elegancki. - Bardzo się cieszę, że artyści sięgają po tak wielki aparat wykonawczy. Ten repertuar zyskuje w takich aranżacjach. Moje piosenki z orkiestrą stają się nowymi utworami, są bardziej interesujące.
Wszystkie utwory zaaranżował Tomasz Filipczak, to Pana pomysł? - Tak, to mój pomysł, tym bardziej, że się świetnie znamy. Mieliśmy okazję pracować w Teatrze Roma, też znałem jego dokonania aranżacyjne. Pomyślałem, że to dobry pomysł, bo Tomek narysował na nowo moje utwory.
Zaprosił Pan podczas koncertu trzy śpiewające damy – jaki był klucz doboru? - To trzy damy piosenki polskiej, które w jakiś sposób naznaczyły się na mojej drodze artystycznej. Karolina Kozak, bardzo pomogła przy powstawaniu płyty "Ja tu zostaję". Album nagrywałem w domu Bogdana Kondrackiego i Karoliny Kozak, a Karolina robiła przepyszną kawę… Bardzo lubię jej wokal, zaśpiewaliśmy utwór "Obok mnie", który wcześniej nie był duetem, ale w tej formie zabrzmiał znakomicie. Natalia Kukulska – śpiewałem w jej chórkach, zagraliśmy mnóstwo koncertów. Sama Natalia dopingowała mnie, żebym zaczął robić coś na własną rękę. Nasze głosy brzmią jak jedna całość. Grażyna Łobaszewska – to moja idolka wokalna. Bardzo cieszę się, że zgodziła się zaśpiewać duet "Może za jakiś czas". To było wyjątkowe święto stanąć oko w oko i zaśpiewać z takim autorytetem.
Miał Pan też niezłego "kucharza" - reżysera dźwięku. - Tadeusz Mieczkowski. Nieźle pichcił ten dźwięk. Tak się fantastycznie złożyło, jest jednym z najlepszych reżyserów – przemiła osoba, niezwykły fachowiec. Byłem wyjątkowo stremowany, że mogę z nim pracować.
Jak się Pan rozochoci, to teraz nie będzie chciał Pan śpiewać w mniejszych składach? - Proszę mi wierzyć, że gdybym tak zrobił to po kilku koncertach bym zbankrutował. Być może uda się zorganizować parę koncertów w filharmoniach. Ale nie znaczy to, że z moim zespołem gra mi się gorzej.
A ma Pan świetnych muzyków. - Są bardzo uniwersalni, towarzyszą mi od sześciu lat. Jestem bardzo dumny, że możemy współpracować.
Cieszy mnie, że nie sięgnął Pan na tej płycie po covery, bo takich projektów mamy już kilka. - Sobie pomyślałem, że mam w swoim dorobku trzy studyjne płyty, a na nich utwory, których nie gram na koncertach. Generalnie wzbraniam się przed śpiewaniem coverów. Patrząc na show telewizyjne – wszyscy śpiewają covery, ale jak Pani wspomniała to wszystko już było.
Kiedy pojawił się ten błysk, że będzie Pan śpiewać. Skończył Pan Technikum Ekonomiczne o dość dziwnym profilu. - Tak, to był profil telekomunikacyjny o specjalności eksploatacja pocztowa. Potrzebna mi była matura, bo wiedziałem, że pójdę na Akademię Muzyczną i chciałem ją zrobić najmniejszym wysiłkiem. Niestety źle wybrałem, bo szkoła którą kończyłem była bardzo wymagająca. Miałem mikro i makroekonomię, eksploatację pocztową, statystykę. Zakończyłem ją z notą bardzo dobrą, ale ostatnią rzeczą jaką będę robił to praca na poczcie.
W szkole muzycznej grał Pan na akordeonie. - Na akordeonie, przez 13 lat, nawet powtarzałem jeden rok – wyrzucili mnie w drugiej klasie szkoły muzycznej drugiego stopnia. Wtedy wydawało mi się, że wszystko umiem i szkoła mi jest nie potrzebna. Po jakimś czasie się zreflektowałem i wróciłem do szkoły.
Te "zmarszczki" (akordeon) się Panu do czego przydają? - Powiem szczerze, że ostatni raz akordeon miałem w rękach pięć lat temu. Mój instrument przez, który wylałem hektolitry potu oddałem do muzeum piosenki w Opolu. Nie pokochałem go tak mocna jak śpiew, ale szkoła mi się przydała zwłaszcza przedmioty muzyczne jak kształcenie słuchu, harmonia czy formy muzyczne.
Dzięki szkole mógł Pan również później studiować na Akademii Muzycznej. - To prawda, studiowałem tam przez dwa lata w cyklu studiów dziennych, potem miałem indywidualny tok nauczania, panie profesorki mnie uwielbiały, za co koledzy nie za bardzo mnie lubili. Ale mam tytuł "Magistra Sztuki" i nijak to mi się przydaje.
Skoro o profesorkach mowa, to nie sposób nie wspomnieć profesor Elżbiety Zapędowskiej. - To bardzo ważna osoba w moim życiu. Z Elą przyjaźnie się od lat, często się widujemy, biesiadujemy. Pomogła mi w uczeniu świadomego śpiewania. Jest ode mnie starsza o tyle lat ile sam mam, ale z moimi rówieśnikami się tak nie dogaduję jak z nią. Każdemu artyście życzę takie mentora i autorytetu.
Magda Jasińska zaprasza do wysłuchania "Zwierzeń przy muzyce" także w sobotę - 2 marca o godzinie 19:05.
|
|
|
|
|
|
|
|