Orbiter Mars Odyssey nie wykrył śladów aktywności lądownika Mars Phoenix. To wynik eksperymentu przeprowadzonego między 18 a 21 stycznia. Uczeni mają cień nadziei, że wysłużony próbnik da się jeszcze ożywić, a przynajmniej posłuchać z orbity jak się czuje sonda Phoenix. Kiedy w nocy temperatura spada do -30C mówimy o „zimie stulecia”. Kiedy na Marsie termometr pokazuje tyle samo, idzie ocieplenie. Na takie nie mógł liczyć próbnik Mars Phoenix, bowiem wysłano go w rejon koła polarnego. Było to w 2008 roku. W marsjańskiej Arktyce Phoenix sprawował się dzielnie i aż o dwa miesiące dłużej, niż zakładał pierwotny – 3-miesięczny plan twórców misji. Największym sukcesem próbnika było dokopanie się do warstwy lodu zestalonego z marsjańskim gruntem. Namacalnie przekonaliśmy się, że jest go dużo.
Phoenix śledził także sezonowe zmiany klimatu; wiemy przecież, że czapy polarne znikają na czas marsjańskiego lata, a odbudowują się na zimę. Próbnik przeprowadził pomiary za pomocą pokładowej stacji meteo. Sonda przyjrzała się także dokładnie okolicy za pomocą stereoskopowej kamery naśladującej pracę ludzkich oczu. Statek zasilały baterie słoneczne, jednak kiedy zapadła polarna noc, a pokładowa stacja meteo zanotowała -120-stopniowy mróz, Phoenix zapadł w stan hibernacji… Obecnie za północnym kręgiem polarnym Marsa znów panuje lato, a Słońce świeci niemal przez całą dobę.
Kolejne próby reanimowania kontaktu z próbnikiem Mars Phoenix – w lutym i marcu, słowem – byle do wiosny!