Po przebyciu 4,5 miliarda km sonda Rosetta wróciła do domu. Wróciła dosłownie na chwilę, by pokonać kolejne 3 miliardy km w przestrzeni kosmicznej. Jej celem jest kometa Czuriumow-Gerasimienko.

Rosetta dotrze do komety dopiero w 2014 roku, ale w kosmosie znajduje się już od 2004 roku. Dlaczego tak długo? Otóż jako napędu dla sondy uczeni zdecydowali się użyć… planet. Taki manewr fachowo nazywa się gravity assist i polega na tym, że planeta, w pobliżu której przelatuje statek, działa na próbnik niczym katapulta. Jest to rodzaj grawitacyjnego kopniaka, dzięki któremu sonda wyraźnie przyspiesza przy okazji kierując się do celu swej podróży. W takiej roli w listopadzie 2009 wystąpiła Ziemia. Był to ostatni punkt gravity assist w kosmicznej wyprawie próbnika.


Za sprawą grawitacyjnego przyspieszenia Rosetta leci do celu, którym jest kometa Czuriumow-Gerasimienko. Na pokładzie sondy znajduje się lądownik Philae; jego zadaniem będzie pobranie i analiza próbek komety w 2014 roku. Na razie Philae posłużył w roli… fotografa. Kiedy sonda przelatywała nad powierzchnią Ziemi, kamery Philae uchwyciły wspaniały widok nocnej strony naszej planety. W lipcu 2010 roku próbnik spotka się z asteroidą Lutetia, po tym spotkaniu zaś zostanie wprowadzony w stan hibernacji. Z uśpienia wzbudzi go dopiero kometa Czuriumow-Gerasimienko. Przeznaczaniem Philae jest lądowanie na kometarnym jądrze, zaś Rosetta będzie orbitowała wokół komety gromadząc liczne dane naukowe.

Nazwa misji pochodzi od staroegipskiego kamienia, z którego po raz pierwszy (w 1822 roku) odczytano znaczenie hieroglifów. Ambicją konstruktorów Rosetty jest rozwiązanie zagadki: czy komety są rezerwuarem wody, która w wyniku kosmicznych bombardowań znalazła się na Ziemi i w której narodziło się życie?

---