|
|
W chwili obecnej nie dysponujemy żadnymi informacjami.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Z kraju i regionu |
|
|
|
Łukasz Michalski sezon rozpocznie od... rzutu oszczepem
|
|
2012-05-17
|
Czwarty zawodnik mistrzostw świata w Daegu w skoku o tyczce Łukasz Michalski (SL WKS Zawisza Bydgoszcz) sezon rozpocznie od występu w konkursie... rzutu oszczepem. W rozmowie z PAP opowiedział o swoich oczekiwaniach w Londynie i... dzikich strusiach.
PAP: Powiedział pan ostatnio, że w sezonie 2012 musi pan sobie coś udowodnić. Ale co, skoro jest pan już w wieku 23 lat czwartym zawodnikiem na świecie?
Łukasz Michalski: Tak, ale chcę sobie udowodnić, że stać mnie na zdobywanie medali wielkich imprez. Tym bardziej, że okazja sięgnięcia po medal olimpijski jest jedna na cztery lata i w tym roku stworzyłem sobie optymalne warunki do przygotowań. Wziąłem urlop dziekański, postawiłem wszystko na jedną kartę. Myślę, że to będzie owocowało.
PAP: A jak się nie uda?
Ł.M.: Nie biorę tego pod uwagę. Wyobrażam sobie tylko jak się będę czuł jak zdobędę medal. Odwrotnej sytuacji nie dopuszczam do myśli.
PAP: To jak wyobraża sobie pan konkurs w Londynie?
Ł.M.: Bardzo dokładnie widzę siebie, masę publiczności wokół, czuję wspaniałą atmosferę. Wiem, że jestem świetnie przygotowany fizycznie, technicznie, psychicznie i zdobywam medal. Nie dotarłem jeszcze wprawdzie do momentu, na którym stopniu podium ląduję, ale i to pewnie się pojawi.
PAP: Wśród najgroźniejszych rywali widzi pan...
Ł.M.: W sezonie halowym z bardzo dobrej strony zaprezentował się Francuz Renaud Lavillenie. Stać go na bardzo wysokie skakanie. Również Niemiec Bjoern Otto może być w niezłej formie. Do tej pory borykał się z kontuzjami i przez dwa lata praktycznie nie istniał, poza tym jest to doświadczony zawodnik, który na pewno będzie potrafił to wykorzystać. Z tego, co czytałem wynika, że Australijczyk Steve Hooker też się jeszcze nie poddał i jego dyspozycja rośnie.
PAP: Zamierza pan zmierzyć się z nimi jeszcze przed igrzyskami?
Ł.M.: Oczywiście. Zawsze preferuję start z najlepszymi od takiego, w którym walczę z teoretycznie słabszymi rywalami. Planuję wystąpić w Diamentowej Lidze w Rzymie i Oslo. Sezon rozpocznę jednak od akademickich mistrzostw Polski w Bydgoszczy, gdzie będę rzucał oszczepem lub dyskiem, a do tego jeszcze skok w dal i sztafeta 4x100 m.
PAP: Nie boi się pan, że właśnie w takich mało istotnych zawodach może sobie pan coś zrobić?
Ł.M.: Gdybym tak myślał, to nigdy w życiu nie uprawiałbym skoku o tyczce. W tej konkurencji jest chyba najwięcej możliwości zrobienia sobie krzywdy. Mam nadzieję, że nic się nie stanie. A po raz pierwszy w koronnej konkurencji wystartuję 22 maja w Memoriale Tadeusza Ślusarskiego w Żarach.
PAP: Jak wspomina pan swój pierwszy obóz w RPA? Spędził pan tam trzy tygodnie.
Ł.M.: To zgrupowanie było bardzo trafione. Wykonaliśmy kawał dobrej roboty i wydaje mi się, że nie moglibyśmy w tym czasie tak efektywnie pracować w Polsce. Było bardzo ciepło. Udało nam się wstrzelić w trzytygodniową lukę, gdzie było mnóstwo słońca i brak deszczu. W stu procentach zrealizowaliśmy plany treningowe. Teraz czekamy tylko na plony ciężkiej pracy.
PAP: Nie samym treningiem człowiek żyje. Udało się też coś zobaczyć?
Ł.M.: Oczywiście, tym bardziej, że był to mój pierwszy pobyt w RPA. Byłem dwa razy na sztucznym safari; widzieliśmy dzikie lwy, psy, strusie i inne egzotyczne zwierzęta w zamkniętym zoo. Odwiedziłem Sun City, czyli miejsce, gdzie odbywają się wybory Miss Świata. Było wspaniale. Nie zabrakło również atrakcji takich jak zjeżdżalnie wodne, gdzie oczywiście odezwała się moja dziecięca natura. Bardzo dużo czasu spędzałem na takich zabawach. Pierwszy raz w życiu kierowałem również samochodem, który miał po lewej stronie kierownicę. Nie powiem - było dziwnie.
PAP: Nie boi się pan, że po roku nieobecności na uczelni, będzie trudno na nią wrócić?
Ł.M.: Nie. Tęsknię już za nią, za obciążeniem intelektualnym i za tym, by się w końcu stresować przed kolokwiami i egzaminami. Czas zdobyć medal olimpijski i wrócić do pacjentów.
PAP: Czyli po igrzyskach wraca pan do nauki. A co ze sportem?
Ł.M.: To jest cały czas kwestia otwarta. Próbowałem już sobie wyobrazić jakby to było bez regularnych treningów, ale jakoś nie mogę. Nie podoba mi się wizja uprawiania sportu dla rozrywki i dla samego siebie. Będę się pewnie starał normalnie trenować i łączyć naukę w takim wymiarze jak będzie to możliwe. Na pewno nie będę kosztem szkoły skakał o tyczce.
Rozmawiała - Marta Pietrewicz (PAP)
|
wstecz
|
|
|
|
|
|
|
|