|
 |
W chwili obecnej nie dysponujemy żadnymi informacjami.
|
|
 |
 |
 |
|
 |
|
 |
Z kraju i regionu |
 |
|
 |
Donald Tusk chce debat PO-PiS; Jarosław Kaczyński zaprasza do ośrodka programowego PiS |
 |
2011-08-20
|
Premier Donald Tusk zaproponował w sobotę PiS cykl przedwyborczych debat telewizyjnych. Prezes PiS Jarosław Kaczyński w odpowiedzi zaproponował ministrom rządu Tuska i samemu premierowi spotkania w ośrodku programowym PiS.
Oburzenia propozycją premiera nie kryli w sobotę przedstawiciele SLD i PJN. Liderzy Sojuszu mówili o wykluczaniu z debaty publicznej osób o lewicowych poglądach, a PJN - o próbie ograniczania demokracji.
Premier podczas przedpołudniowej konferencji prasowej zaproponował PiS cykl debat telewizyjnych w sprawach najważniejszych dla Polski. Debaty, z udziałem ministrów i ich potencjalnych zastępców z PiS, miałyby ruszyć w poniedziałek, 29 sierpnia, i odbywać się codziennie; w ostatniej wzięliby udział szefowie PO i PiS.
Pierwsza z debat, według premiera, miałaby dotyczyć finansów; kolejna - spraw zagranicznych. "To stosowny moment, by podjąć wyzwanie i takie wyzwanie rzucam największej opozycyjnej partii. Jesteśmy przygotowani do otwartej rozmowy przed kamerami dowolnej stacji telewizyjnej" - oświadczył Tusk.
W pierwszej z debat - według premiera - naprzeciwko siebie stanąć by mieli minister finansów Jacek Rostowski i przedstawiciel PiS, który będzie odpowiedzialny za finanse. Następnego dnia odbyłaby się debata ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego z Anną Fotygą, jeśli - jak mówił Tusk - to ona miałaby odpowiadać w PiS za sprawy zagraniczne.
Po południu Sikorski we wpisie na Twitterze zaprosił Annę Fotygę do debaty o polskiej polityce zagranicznej.
Szef rządu zadeklarował, że jest przygotowany do spotkania liderów dwóch partii - PO i PiS, które miałoby stanowić podsumowanie debat. Według Tuska debaty pokażą też, którzy z ministrów w jego rządzie potrafią obronić swoją politykę. "Jeśli PO wygra wybory, to wielu ministrów z mojego rządu będzie nadal ministrami, ale nie wszyscy. Te dwa miesiące będą na pewno rozstrzygające dla wielu z nich, także dla ministra infrastruktury" - mówił. Dodał, że chce swoich ministrów zobaczyć "w boju".
Tusk był pytany przez dziennikarzy, dlaczego jego propozycja dotyczy tylko PiS. "Ja nikomu nie zamykam drogi do debaty, ale dobrze byłoby, gdyby taką debatę zaczęły dwie partie, które realnie ubiegają się o to, aby rządzić. (...) wszyscy widzimy gołym okiem, że ten pojedynek o przyszłość Polski rozstrzygnie się jednak między tymi dwoma partiami" - mówił.
Zastrzegł jednak, że wraz z ministrami swojego rządu będzie do dyspozycji każdej innej partii.
Tuż po zakończeniu konferencji premiera rzecznik PiS Adam Hofman sceptycznie odniósł się do propozycji szefa rządu. "Tusk zmarnował cztery lata i traktuje tę debatę jako koło ratunkowe" - ocenił.
Chwilę później prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas sobotniej konwencji swojej partii zapowiedział, że jego ugrupowanie zaprosi ministrów rządu Tuska, a także samego premiera do ośrodka programowego PiS, by tam mogli opowiedzieć o "swoich praktykach".
"Okazja do merytorycznej dyskusji była wczoraj, ale pójdziemy na rękę, powstaje ośrodek programowy PiS. Będziemy tam zapraszać panie i panów ministrów z tego rządu, aby zdali sprawę ze swoich praktyk, będzie trzeba zaprosimy i premiera Tuska" - mówił prezes PiS.
Ze zrozumieniem do pomysłu premiera odniósł się szef koalicyjnego klubu Stanisław Żelichowski z PSL. "Teraz są wybory i każda partia kombinuje, jak się w tych wyborach najlepiej pokazać społeczeństwu. Premier nie chce promować koalicjanta, tylko własnych ministrów, bo jest szefem partii i w debacie wystąpi jako szef partii. Nie jest przecież szefem PSL, tylko PO. Ja nie mam tu jakichś specjalnych pretensji" - powiedział Żelichowski w sobotę PAP.
Politycy SLD ocenili tymczasem, że premier boi się debaty z lewicą. Wezwali jednocześnie premiera, by stanął do "debaty jedynek" warszawskich list. "Panie premierze Donaldzie Tusk, wzywam pana do debaty +jedynek+ w Warszawie, pan jest na czele listy PO, ja - na czele listy SLD, Jarosław Kaczyński na czele listy PiS, Janusz Palikot na czele listy Ruchu Poparcia Palikota" - mówił poseł Ryszard Kalisz.
Według niego, propozycja Tuska oznacza też, że chce on wykluczyć część wyborców - o poglądach lewicowych - z debaty publicznej. "Wszyscy obywatele RP mają prawo, by rozmawiać o ich problemach, niech pan nikogo nie wyklucza" - apelował poseł SLD.
Poseł PJN Tomasz Dudziński uważa z kolei, że propozycja debat między tylko dwiema partiami to "próba ograniczenia demokracji".
Jako "sprytne posunięcie" i "strzał w dziesiątkę" pomysł szefa rządu oceniają politolodzy: dr Bartłomiej Biskup i prof. Kazimeirz Kik. Zdaniem Kika, Tusk zdaje sobie sprawę z "mizerii intelektualnej PiS" i dlatego rzuca tego typu wyzwanie. "Wynik jest już znany. To jest tak, jakby drużyna mistrza Polski w piłce nożnej zagrała z +A+ klasą" - uważa politolog.
Według Biskupa, Tusk chce "grać na swoich warunkach". "Jak opozycja mówiła o różnych debatach w czasie obecnej kadencji, to premier się na to nie zgadzał. Teraz chce przejąć inicjatywę w kampanii wyborczej, czyli robić debatę, ale na swoich warunkach" - uważa Biskup.(PAP)
|
wstecz
|
|
|
 |
|
|
 |
|