Kandydat na prezydenta PO Bronisław Komorowski podkreślił w piątek, że od nas zależy, czy 4 lipca wybierzemy na prezydenta polityka, który chce "rozliczać historię, nosi w sercu zapiekłe żale i urazy", czy wybierzemy "przyszłość i optymistyczną wizję Polski".
Komorowski na wiecu wyborczym w Inowrocławiu ocenił, że Polska stoi "w obliczu wielkiej szansy na nowy polski złoty wiek", bo kraj dzisiaj rozwija się szybciej niż inne państwa UE. "My się rozwijamy, inni mają kłopoty gospodarcze" - podkreślił kandydat PO. Komorowski zaznaczył, że nie warto wierzyć w obietnice wyborcze, składane bez możliwości ich pokrycia. "Nikt tyle nie da, ile Jarek naobiecuje" - dodał. Kandydat PO w ostatnim dniu kampanii podziękował wszystkim, którzy udzielili mu poparcia w komitetach honorowych, Lechowi Wałęsie, Wisławie Szymborskiej, artystom, sportowcom oraz wszystkim osobom, które oddały głos na niego w I turze wyborów.
"Za wszystko dziękuję i proszę jeszcze więcej w tę niedzielę" - mówił. Jak zaznaczył, to od wszystkich Polaków zależy, czy wyznaczymy "nowe, piękne cele dla Polski czy ugrzęźniemy w jałowych sporach o krzesła, o samolot, o prestiż, o Bóg wie co jeszcze, ze stratą dla Polski". Komorowski zakończył swoje wystąpienie stwierdzeniem, że świat idzie ku dobremu. Jak mówił, on sam właśnie dostał optymistyczną informację osobistą, że ma prawo się spodziewać wnuczki. "Jak się dzieci rodzą, to znaczy, że świat idzie w optymistyczną stronę" - podsumował kandydat PO.(PAP)
|